piątek, 8 marca 2013

Jego Nieład Na Głowie Wręcz Idealnie Wyglądał Z Jego Dużymi, Brązowymi Oczami I Dużymi, Malinowymi Wargami. Ideał..

oczami Julie
W tej samej chwili co Justin się we mnie wtulił moje serce zabiło jeszcze szybciej. Przeczesałam palcami jego idealne włosy i pocałowałam jego głowę, którą chwilę po tym położył na moich kolanach. Gładziłam dłonią jego twarz, a on dalej trzymał owinięte ręce wokół mojego pasa. Nie ukrywam, że po tej całej ciszy, która była między nami brakowało mi jego bliskości i jego dotyku. Chłopak przewrócił się na plecy, leżąc mi nadal na kolanach. Położyłam swoją dłoń na jego policzku i zaczęłam go gładzić kciukiem. Jego nieład na głowie wręcz idealnie wyglądał z jego dużymi brązowymi oczami i dużymi, malinowymi wargami. Ideał.. Jeździłam dłonią po jego twarzy poznając każdy jej szczegół. Opuszkami palców gładziłam jego policzek, jego brodę, czoło. Patrzył w moje oczy jak w obrazek. Nawet przez chwilę nie zauważyłam, że oderwał ode mnie swój wzrok. Zatrzymałam swoje palce na jego ustach i przejechałam również po nich opuszkami swych palców. Poczułam jak on kładzie swoją dłoń na mojej szyi i jedzie nią coraz niżej. Przygryzłam delikatnie swoją wargę i spuściłam swój wzrok w dół. Justin podniósł się na łokciach i przysunął się do mnie. Oparł swoje czoło o moje i drugą rękę położył na mojej talii.
- Jesteś taka piękna - szepnął do mnie.
Położyłam dłonie na jego torsie i sunęłam nimi w dół, aż w końcu znalazły się na jego podbrzuszu. Usłyszałam jak głośno przy tym mruczał. Swoją ręką zjechał na moje udo i przejechał nią po nim, przyprawiając mnie w tym momencie o dreszcze. Położyłam dłonie na jego ramionach i spojrzałam głęboko w jego niesamowite tęczówki.
Justin ujął moją twarz w dłonie i złożył najdelikatniejsze na świecie muśnięcie na moich ustach. To było jak muśnięcie anioła. Odwzajemniłam jego czuły gest próbując być w tym również jak najdelikatniejsza. Gdy się oderwaliśmy od siebie zwilżyłam swoim językiem moje wargi i wplotłam palce we włosy Justina. On szybko przewrócił mnie na plecy i pochylił się nade mną. Wodził swoim oddechem po mojej twarzy, a nas od siebie dzieliły tylko milimetry. Słyszałam szybkie bicie jego serca i jego przyśpieszony oddech. Przejechałam palcem wzdłuż jego torsu. Przybliżył się do mnie i odgarnął włosy z mojej szyi, po czym zaczął ją całować. Odchyliłam swoją głowę do tyłu, a po moim ciele przeszła fala gorąca. Wsunęłam swoją dłoń pod koszulkę chłopaka i dotykałam jego mięśni brzucha. Widziałam jak Justin przymruża swoje oczy. Po chwili owinęłam nogę wokół biodra chłopaka i zaczęłam całować jego rozgrzane usta. Położył swoje ręce po dwóch stronach mojej głowy i pogłębił nasz pocałunek. Boże, świetnie całował, to było pewne. Był w tym wszystkim taki czuły, delikatny, romantyczny.. Jednym słowem wspaniały, ale jednak jedno wciąż nie dawało mi spokoju. To o co chciał mnie wczoraj spytać i to jaki był przygnębiony. Wiem, że coś się musiało stać wczoraj. Widzę to po jego zachowaniu. Nie specjalnie chciałam przerywać nam w takiej chwili, ale też chciałam się dowiedzieć o co tak naprawdę może chodzić. Podniosłam się na łokciach i spojrzałam na Justina. Jedna część mnie była już gotowa by zapytać, ale druga nie. Po prostu nie chciałam, żeby z tego wyszła jakaś awantura, albo nie chciałam urazić Justina. Widok jego smutnej twarz jest jednym z najgorszych widoków na całym świecie.Chłopak, który zawsze powala wszystkich swoim nieziemskim uśmiechem na każdym swym kroku. Jego uśmiech zawsze udziela się innym. Nie wierzę, że ktoś będąc z nim w pomieszczeniu od razu się nie uśmiechnie. Na mnie właśnie tak działał. Momentalnie widząc go uśmiech pojawiał się na mojej twarzy i zapominałam o całym bożym świecie.
- Justin?
- Hm?
- Mogę Cię o coś spytać?
- Jasne, pytaj - powiedział i zszedł ze mnie. Usiadł obok mnie i przeczesał swoje włosy patrząc na mnie.
- Co się wczoraj wydarzyło u Nicole? - spytałam, a on jakby zamarł. Oblizał swoje usta i przeniósł wzrok w podłogę.
- Justin.. - kontynuowałam i położyłam dłoń na jego ramieniu.
- Ona - zaczął zachrypniętym głosem - Ona chciała mnie jakoś poderwać. Chciała mnie pocałować - po tych słowach oparłam się o kanapę i spuściłam swój wzrok. Justin położył swoje ręce na kolana i splótł ze sobą swoje palce, po czym obrócił się w moją stronę. Nie patrzyłam na niego. Zabolało mnie to, nie ukrywam. Od początku wiedziałam o co chodzi Nicole, ale nikt inny na to nie wpadł. Nie patrzyłam na niego choć wiedziałam, że zacisnął swoje usta w poziomą kreskę.
- I wiesz co? - powiedział, a ja kiwnęłam głową - nie udało się jej to. Od razu wyszedłem.
Na te słowa podniosłam głowę do góry i stopniowo przesunęłam swój wzrok na Justina.
- Justin.. ja po prostu.. wiedziałam o tym od początku. Wiedziałam jakim typem dziewczyny jest Nicole.. - jęknęłam.
- Julie.. - powiedział ściszonym głosem, a do moich oczu zaczęły napływać łzy.
- Boję się, że przez to wszystko coś między nami się zmieni. Przez Nicole.
- Nic się nie zmieni, rozumiesz? Przecież nic nie zmieni naszych uczuć do siebie. Nie myśl tak nawet. Ja jej nawet nie znam. Ona mnie? Ona mnie nie zna tak naprawdę jak Ty. Wiesz jaki ja jestem. Proszę nie płacz Julie..- położył swoją dłoń na moim kolanie.
Pomimo prośby Justina w tej chwili momentalnie wypłynęły łzy z moich oczu. To wszystko ze strachu, bałam się tego jak niczego innego. Bałam się, że stracę Justina. To jest tak jakby nie móc oddychać, próbując łapać powietrze. Jakbyśmy byli sami zamknięci w jednym pomieszczeniu, bez możliwości ucieczki. Jakby wszystko czego się obawialiśmy nagle się stało. Jakby wszystko w jednej chwili się zawaliło. Jak jesteś atakowany przez wszystkich z każdej strony, jak wszyscy patrzą na Ciebie i czekają na Twój ruch. Nie możesz sobie z niczym poradzić bez tej osoby. Udowadnia jak bardzo potrafisz kochać, jak cieszysz się kolejnym dniem i jak bardzo jej potrzebujesz.
Mocno wtuliłam się w Justina. Łzami poplamiłam jego koszulkę, ale on nawet nie zareagował tylko przycisnął mnie mocniej do siebie. Schowałam twarz w jego ramionach i po cichu szeptałam, że nie pozwolę mu odejść. Poczułam jak całuje moją głowę i gładzi moje plecy. Zacisnęłam pięści na jego koszulce i próbowałam się uspokoić, opanować moje łzy.
 - Nigdy Cię nie zostawię.. - szeptał prosto do mojego ucha, a moja klatka piersiowa opadała i unosiła się znów. Słysząc jego słowa pokiwałam swoją głową i zaczęłam się odsuwać od chłopaka. Odgarnęłam swoje włosy za ucho i niepewnie spojrzałam prosto w niesamowite brązowe oczy Bieberowi. Przybliżył swoje wargi do mojego czoła i pocałował je, na co ja przymknęłam swoje oczy. Chwyciłam jego dłoń i mocno ścisnęłam. On uniósł moje dłonie do góry i pocałował moją przysuwając sobie ją do twarzy.
- Muszę już iść Justin - puściłam jego dłoń i wstałam z kanapy. Poprawiłam swoją sukienkę i przetarłam swoje policzki by wytrzeć łzy. Rozejrzałam się wokół czy niczego nie zostawiłam. Justin siedział dalej w tej samej pozycji i nic nie mówił. Chwyciłam moją torbę z wieszaka i ostatni raz spojrzałam na Justina siedzącego na kanapie. Otworzyłam drzwi i po prostu wyszłam z jego domu. Ruszyłam w stronę swojego mieszkania powolnym krokiem. Gdy właśnie przeczesywałam swoje włosy poczułam jak ktoś łamie moją dłoń i uderzający zapach jego wspaniałych perfum. Nic nie mogło się równać z jego dotykiem i jego zapachem. Nie puściłam jego dłoni tylko mocniej ją ścisnęłam, lecz nadal nie spojrzałam na niego. Patrzyłam przed siebie i zdaje się, że on tak samo. Szliśmy powoli cały czas prosto w duchu modląc się aby żaden z paparazzi właśnie teraz nie wyskoczył i nie zburzył nam tej chwili. Była to jednak jedna ze spokojniejszych dzielnic Atlanty i na razie nic nie wskazywało na większe zamieszani związane z tym, że Justin właśnie teraz spokojnie, spacerkiem odprowadza mnie do domu. Chyba.
Patrzyłam na dwie strony i podziwiałam widoki. Po raz pierwszy mogłam zobaczyć i przyjrzeć się jej nie jadąc autem Justina. Była piękna. Nie dziwię się, że właśnie tu mieszka. Tak spokojnie, przyjemnie. Pogoda była również piękna, słońce powoli zachodziło przez co niebo wyglądało niesamowicie. Delikatny wiaterek rozwiewał moje włosy na przeróżne strony i muskał moje nagie ramiona i nogi. Kąciki moich ust mimowolnie uniosły się do góry, a ja zaczęłam się cieszyć świeżym powietrzem.
Po chwili obróciłam swoją głowę by spojrzeć w prawą stronę, lecz nie na Justina. Spojrzałam na dom, który właśnie mijaliśmy. Ładny, zadbany, duży ogród i na sprzedaż. Uśmiechnęłam się wyobrażając sobie jakby to było gdybyśmy z Jamie mieszkały właśnie tu. W pewnym momencie poczułam na sobie wzrok Justina. Chciałam to zignorować, ale nie potrafiłam. To było silniejsze ode mnie. Uniosłam głowę do góry i zderzyłam swój wzrok z jego idealnymi, dużymi brązowymi tęczówkami w których zawsze widać niesamowite iskierki. Posłaliśmy sobie uśmiechy i od razu odwróciliśmy swoje głowy tak samo jak poprzednio. Cała droga również przebiegała w ciszy. Nie lubiłam tego. Wiedziałam, że Justina dalej coś gryzie, ale nie chciałam być nachalna więc po prostu szłam przed siebie i nic się nie odzywałam.
Gdy byliśmy już coraz bliżej mojego domu zaczęło się robić większe zamieszanie. Więcej ludzi zaczęło zwracać na nas uwagę i się nami interesować. Trudno się dziwić, że zwracają uwagę na Justina. W końcu to sam Justin. Przystojny, seksowny.. Boże, skończ. Odezwał się głos w mojej głowie. Wywróciłam swoimi oczami. Ścisnęłam mocniej dłoń chłopaka. To taki odruch, zawsze tak robiłam dając my znak, że jestem przy nim. Spuścił głowę w dół i przyśpieszył krok. Ja razem z nim. Za nami zaczęli się zbiegać paparazzi, a przechodnie zaczęli wyciągać swoje telefony i robić zdjęcia. Usłyszałam jak Justin przeklął pod nosem. Zasłoniłam ręką swoją twarz, a chłopak zarzucił na siebie kaptur od bluzy. Już prawie dochodziliśmy do mojego domu, chyba oboje o tym wręcz marzyliśmy. Zaczęło się robić jeszcze większe zamieszanie, krzyki, szmer. Gdy znaleźliśmy się już za rogiem mojego domu oboje podbiegliśmy do budynku. Zamknęliśmy za sobą duże drzwi wejściowe, aby nikt za nami nie wszedł. Ludzie i tak stali pod budynkiem. Ruszyliśmy po schodkach do mojego mieszkania. Uniosłam swój wzrok do góry, a pod drzwiami zobaczyłam stojącego jego. Od razu zaczęło się we mnie gotować.
Stanęłam za Justinem, a Justin patrzył na niego zabójczym wzrokiem. On jak zawsze patrzył na mnie z uśmiechem na twarzy.
Czy choć raz nie może być zupełnie normalnie?
- Witaj Julie - uśmiechnął się i chwycił moją dłoń by ją pocałować na powitanie. Po chwili przyciągnął mnie do siebie by również mnie przytulić. W tej samej chwili Justin położył dłoń na moim ramieniu, nie pozwalając chłopakowi zrobić to co miał w planach.
- Nie dotykaj mojej dziewczyny - powiedział zdenerwowany Justin i zaczął się zbliżać w jego stronę.
Czy ja się przesłyszałam? Jego dziewczyny? Pomimo całej napiętej sytuacji, zdenerwowania poczułam motylki w brzuchu, a moje serce zaczęło bić niemożliwie szybciej.


Wydaje mi się, że rozdział bardzo szczegółowy. No i coś więcej zaczyna się dziać, tak żeby nie przynudzać już Was.
Informuję dużo osób o nowym rozdziale, lecz nie wiele z Was komentuje, jeśli chcecie aby przestała Was informować to wystarczy tylko napisać do mnie na Twitterze :)


piątek, 1 marca 2013

Po Jej Rumianym Policzku Spłynęła Kropla Łzy. Łza, Której Widok Zabijał Mnie Od Środka. Czułem Jak Moje Serce Pęka Na Milion Drobnych Kawałeczków.

muzyka

 Stała przede mną. Twarzą w twarz, patrzyliśmy w swoje oczy. Było widać, że cierpi, było widać smutek w jej oczach, smutek i ból, cierpienie. To jak jej oczy stały się szkliste, a kosmyki jej blond włosów opadały na jej twarz. To jaka panowała cisza między nami. Do obojgu nie docierało co za chwilę się stanie. Chciałbym jak najdłużej zatrzymać tą chwilę gdzie jesteśmy razem.  Objąć ją i pocałować ją w głowę. Powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, że nigdy to nie będzie musiało nastąpić, że zawsze będę przy niej. Po jej rumianym policzku spłynęła kropla łzy. Łza, której widok zabijał mnie od środka. Czułem jak moje serce pęka na milion drobnych kawałeczków. Powoli wypuściłem powietrze z moich ust i zacząłem się do niej zbliżać, chciałem chwycić jej dłoń. Mocno objąć. Mieć ją w swoich ramionach już na wieczność. Nikt mi nie mógł tego zabronić. Odsunęła się ode mnie. Znów ten cholerny ból serca. To uczucie przegranej. Przegranej miłości swojego życia. Milion myśli w mojej głowie gdzie zrobiłem błąd, w czym zawiniłem.. Przecież obiecywaliśmy sobie tak wiele. Planowaliśmy tak wiele. Było idealnie. Dlaczego zawsze musi się coś skończyć? Teraz czułem się dla niej niepotrzebnym ciężarem, obciążeniem, problemem do jak najszybszego rozwiązania. No i właśnie go rozwiązuje. Pamiętam wszystko. Wszystko co robiliśmy, każde wypowiedziane słowo, każdy gest. Pamiętam wszystko co z nią związane. Każde jej zachowanie, jej reakcja, każdy szczegół. Każdy szczegół jej urody. To jak się uroczo rumieni, przygryza wargę, słodko uśmiecha, śmieje. Jej głos..  Zaczęła się ode mnie odsuwać. Szła do tyłu, a z jej ust mogłem wyczytać tylko pojedyncze "Przepraszam". Nie chciałem na to patrzeć. Na coś co sprawia mi tyle cierpienia. Zniknęła w mgle, a ja zostałem tu sam. Sam z pękniętym sercem.  

oczami Justina
- Justin, Justin.. obudź się - zbudził mnie głos Julie i delikatne szarpanie. Otworzyłem szeroko oczy i spojrzałem na Julie czy na pewno tu jest, czy jest nadal przy mnie. Gdy spotkałem swym wzrokiem jej oczy pełne troski odetchnąłem z ulgą. Schowałem twarz w swoje dłonie,  próbując zapomnieć o tym wszystkim. Próbując wybić sobie ten zły sen z głowy. Przetarłem dłońmi swoją twarz i poczułem jak ręce oplatają się wokół mojego pasa. Położyłem dłonie na plecach dziewczyny i oparłem podbródek o jej czubek głowy.
- Co się stało Justin? - spytała szeptem.
- Nic - odpowiedziałem zachrypniętym głosem.
- Przecież widzę, powiedz mi.
- Nie ważne Julie - uparłem się. Nie chciałem by się o mnie martwiła.
- Justin..
- Yh..
- Słucham? - powiedziała przytulając się do mojego torsu.
- Miałem tylko zły sen.
- Co Ci się śniło? - ciągnęła nadal temat.
- Nic takiego.
- Justin, gdyby nic takiego nic Ci się nie śniło to nie wierciłbyś się tak i teraz nie byłbyś taki jaki jesteś.
- A jaki jestem?
- No właśnie taki.
- To tylko sen, nic wielkiego okej?
- Właśnie widzę jak nic wielkiego - powiedziała i puściła mnie, odkrywając się kocem wstała z kanapy i podeszła do okna, a do mnie stała tyłem. Przeczesałem palcami włosy i powiedziałem do siebie w myślach "Bieber, idioto". Wstałem za nią i podszedłem do niej. Położyłem dłonie na jej biodrach i szepnąłem prosto do jej ucha "Przepraszam". Ona tylko pokiwała głową.
- Przepraszam.. nie chciałem się tak unieść - powiedziałem po raz kolejny, ale już głośniej.
- Nie przepraszaj, tylko powiedz co Ci się śniło, nie chcę być chodził przybity - splotła razem swoje dłonie.
- Serio chcesz wiedzieć? - spytałem niepewnie, modląc się w duchu, że odpowie inaczej.
- Tak, serio chcę.
Cholera.
- Dobrze.. Śniło mi się, że - w tej chwili oblizałem usta i stanąłem obok niej, patrząc przez okno w ten sam punkt co ona - Że Cię straciłem.
Obróciła głowę w lewą stronę i spojrzała na mnie. Otworzyła usta by coś powiedzieć, ale najwidoczniej zwątpiła. 

oczami Julie
- Dobrze.. Śniło mi się, że - stanął obok mnie - Że Cię straciłem.
Uniosłam głowę do góry i spojrzałam na niego. Patrzył przed siebie jakby było coś tam tak strasznie interesującego. Stanęłam przed nim i położyłam moją dłoń na jego policzku, sprawiając, że spuścił swój wzrok na mnie.
- Nie zostawię Cię, nie zostawię, rozumiesz? Nigdy Cię nie zostawię - drugą ręką chwyciłam jego i ją ścisnęłam - to tylko sen Justin, zły sen. Ale jestem tu, widzisz? Jestem i będę. 
Justin pokiwał głową i odwrócił swój wzrok ode mnie, patrząc w dół.
- Spójrz na mnie - po moich słowach to zrobił - Nie zostawię Cię. 
- Ani ja Ciebie..
- Cieszę się - odpowiedziałam i mocno przytuliłam się do jego torsu, na co on przycisnął mnie do siebie i położył dłonie na moich biodrach. Przymrużyłam swoje oczy i zaciągnęłam się jak zwykle idealnym zapachem jego perfum. Nie rozumiałam do końca naszego układu. Nie jesteśmy razem, ale zachowujemy się właśnie jakbyśmy byli. Jest dla mnie na pierwszym miejscu, jest najważniejszy. Chcę by wiedział, że może na mnie liczyć, że będę z nim i, że go kocham. Bo kocham go jak nikogo innego.
Odchyliłam się do tyłu by móc nawiązać z nim kontakt wzrokowy. Posłałam mu uśmiech, a on go odwzajemnił. Niesamowity. Po chwili złączyłam nasze usta w delikatnym muśnięciu. Justin odwzajemnił je i od razu pogłębił nasz pocałunek, a ja się po raz kolejny uśmiechnęłam. Jednak oderwaliśmy się od siebie po chwili i postanowiłam zapytać jak było wczoraj u Nicole.
- No wiesz.. Jakoś. Nie byłem u niej zbyt długo - zaczął mówić - ale chyba wystarczająco długo, abyś mogła zasnąć. Przepraszam. Widziałem co wczoraj dla nas zrobiłaś. Doceniam to, było niesamowite. Ale jak zobaczyłem, że zasnęłaś to już nie chciałem Cię budzić. Przepraszam.
- Gdzie wczoraj w nocy wyszedłeś? - spytałam, ku jego zdziwieniu.
- Kiedy Kochanie? - odpowiedział mi pytaniem na pytanie.
- W nocy, jak wróciłeś tutaj.
- Aa, w nocy.. To poszedłem się przejść. Obudziłem Cię?
- Nie obudziłeś mnie. Sama się obudziłam gdy wyszedłeś. Bałam się o Ciebie, ale wiedziałam, że wrócisz. Bo nie zostawiłbyś mnie tutaj, prawda?
- Oczywiście, że nie, nigdy w życiu. Musiałem coś tylko przemyśleć - mocniej ścisnęłam dłoń chłopaka.
- Wszystko w porządku?
- Tak, jest dobrze - uśmiechnął się.
- No dobrze. Chyba musimy się już zbierać, co? - powiedziałam.
- Serio? - spytał i wysunął swoją dolną wargę robiąc przy tym smutną minkę. 
- Niestety.. Wiesz, byliśmy tu prawie cały dzień, noc.. Musimy już wracać, chociaż strasznie nie chcę. 
- Skoro musimy to musimy.. - zacisnął swoje usta w kreskę i zaczął szurać nogą o podłogę.
- Głuptasie Ty - uśmiechnęłam się i pocałowałam jego policzek - Skoczę tylko po moje rzeczy i możemy jechać. 
- Dobrze Skarbie, leć - machnął ręką i usiadł na kanapie. 
Poszłam do łazienki i doprowadziłam swój wygląd do w miarę normalnego stanu. Gdy po 5 minutach wyszłam z łazienki Justina już nie było w salonie, tylko był w kuchni. Sięgnęłam po mój telefon, który leżał na stoliku i kliknęłam na jego wyświetlacz by zobaczyć godzinę. Akurat była już 10:02. Po chwili zauważyłam jeszcze, że dostałam wiadomość. To pewnie od Jamie. Bez patrzenia na nadawcę i upewnienia się otworzyłam ją i przeczytałam treść. "Możemy się spotkać?".  Sprawdziłam nadawcę. Był to Natan. Zrobiłam wielkie oczy i wyłączyłam telefon. Co on znów ode mnie chciał? Mało mi już narobił problemów?
Olałam go i chciałam jak najszybciej o tym zapomnieć. Weszłam do kuchni w której był Justin i najwyraźniej był już gotowy do wyjścia.
- Już gotowa? - uśmiechnął się i wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Tak, chyba tak - odwzajemniłam uśmiech i chwyciłam jego dłoń.
- To idziemy.
- Idziemy - przytaknęłam i oboje wyszliśmy z domku w którym nocowaliśmy. Szliśmy tą samą dróżką co wcześniej, gdy tu przyszliśmy pierwszy raz i trzymaliśmy się za ręce. Jednak żadne z nas nic się nie odzywało. Zerkałam co chwilę na Justina, było widać, że ciągle nad czymś myśli i nie daje mu to spokoju. Nie chciałam na niego naciskać, ale jednak to było silniejsze ode mnie i musiałam się dowiedzieć o co chodzi.
- Justin? - zaczęłam, nadal trochę niepewnie. Nic nie odpowiedział. Szturchnęłam go łokciem w brzuch.
- Co? - wyrwał się z zamyślenia i spojrzał na mnie.
- O czym tak myślisz?
- A tak ogólnie. O wszystkim i o niczym.
- O mnie też? - zaśmiałam się.
- Cały czas - odpowiedział i się uśmiechnął szeroko.
Znaleźliśmy się znów na tym samym pomoście co wczoraj wieczorem. Mieliśmy już wracać, ale Justin uległ mi i zostaliśmy jeszcze chwilę dłużej w tym magicznym miejscu. Położyłam ręce na drewnianej barierce i oparłam o nie głowę. Justin stanął obok i chwycił się barierki. Oboje patrzyliśmy prosto na siebie.
- Dziękuję, że mnie tu przywiozłeś. Jest tu przepięknie.
- Nie masz za co dziękować, nie wyszło tak jak chciałem. Spieprzyłem to.
- Ej, nic nie spieprzyłeś, dobrze? To nie jest Twoja wina, a i tak spędziłam miło czas.
- Naprawdę? - przeniósł swój wzrok na wodę i nie wykonywał żadnego ruchu.
- Naprawdę - podeszłam do niego i mocno go przytuliłam, owijając ręce wokół jego pasa, a on mnie mocno objął. Czułam się niesamowicie w jego ramionach. Jak w siódmym niebie.. Bezpiecznie.. To ciepło, jego bliskość. Coś niesamowitego.Uniosłam głowę do góry by móc spojrzeć na chłopaka, a promienie słoneczne oświetlały moją twarz, na co mimowolnie się uśmiechnęłam. Justin się schylił i mnie pocałował w czoło. Mój uśmiech się jeszcze bardziej poszerzył. Mogę powiedzieć, że dzięki jego bliskości zaliczam te momenty do najlepszych w moim życiu. Zapominam o wszystkim innym co się dzieje w okół i cieszę się takim skarbem. Skarbem dzięki któremu na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Ruszyliśmy znów tą samą wąską ścieżką, na wzgórze gdzie stało auto Justina. Gdy znaleźliśmy się już na górze spojrzałam jeszcze raz na to wszystko. Zdecydowanie będzie mi brakować tego wspaniałego widoku. Obróciłam się do Justina, który stał oparty o maskę swojego Porsche i minęłam go przy czym posłałam mu delikatny uśmiech. On odprowadził mnie wzrokiem i szybko podszedł by otworzyć mi drzwi od strony pasażera. Jak znalazłam się już w środku, zamknął je, a ja zapięłam pasy bezpieczeństwa. Bieber szybko znalazł się obok mnie na miejscu kierowcy i również zapiął od razu swoje pasy. Patrzyliśmy jeszcze przez chwilę przed siebie i podziwialiśmy widoki, cieszyliśmy się przepiękną słoneczną pogodą. Spojrzał na mnie, a ja pokiwałam głową na znak, że już czas jechać. Odpalił silnik i ruszył w stronę jego domu. Siedziałam cicho i patrzyłam przez okno. Wiem, że coś było nie tak. Musiało być. Normalnie Justin się tak nie zachowuje, ale nie chciałam go denerwować i przeszkadzać w jeździe, więc uznałam, że będzie lepiej jak na razie nie będę się wcale odzywać.
Chwilami czułam na sobie jego wzrok, ale próbowałam to jakoś ukryć. Wiedziałam, że patrzy. Położyłam rękę na podłokietniku i oparłam głowę o szybę. Po czasie dojechaliśmy pod dom Justina. Wyszłam z auta i czekałam aż on zrobi to samo. Wyszedł i pilotem zamknął auto. Ruszył w stronę drzwi wejściowych do jego posiadłości, ja tuż za nim. Będąc już w środku zdjęłam buty i znów podążyłam za Justinem do kuchni. Przez ten czas zdążył nalać picie do szklanek i podał mi jedną.
- Dziękuję - odpowiedziałam i wzięłam łyk soku pomarańczowego.
- Nie ma za co. Chodź - machnął do mnie ręką i poszedł do salonu. Chyba nigdy nie zrozumiem go do końca. Przez co z jednej strony jest to dobre, bo podoba mi się taki tajemniczy Justin, ale kurcze, martwię się o niego. Usiadł na kanapie i poklepał miejsce obok siebie dla mnie. Usiadłam obok niego i postawiłam szklankę na stoliku. Wybrałam sobie jeden punkt i cały czas w niego patrzyłam, aby nie patrzeć na Justina. Po chwili on nie mógł już wytrzymać i mocno się we mnie wtulił, chowając swoją twarz w moich ramionach.

nie wiem czy mam dalej pisać to opowiadanie :)

Wiem, wiem.. Rozdział jest okropny nic się takiego nie dzieje i jest na dodatek krótki. Wydaje mi się, że piszę coraz gorzej..

Opinię zostawiam Wam :*
Wszystkiego najlepszego dla Justina!