muzyka
Stała przede mną. Twarzą w twarz, patrzyliśmy w swoje oczy. Było widać, że cierpi, było widać smutek w jej oczach, smutek i ból, cierpienie. To jak jej oczy stały się szkliste, a kosmyki jej blond włosów opadały na jej twarz. To jaka panowała cisza między nami. Do obojgu nie docierało co za chwilę się stanie. Chciałbym jak najdłużej zatrzymać tą chwilę gdzie jesteśmy razem. Objąć ją i pocałować ją w głowę. Powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, że nigdy to nie będzie musiało nastąpić, że zawsze będę przy niej. Po jej rumianym policzku spłynęła kropla łzy. Łza, której widok zabijał mnie od środka. Czułem jak moje serce pęka na milion drobnych kawałeczków. Powoli wypuściłem powietrze z moich ust i zacząłem się do niej zbliżać, chciałem chwycić jej dłoń. Mocno objąć. Mieć ją w swoich ramionach już na wieczność. Nikt mi nie mógł tego zabronić. Odsunęła się ode mnie. Znów ten cholerny ból serca. To uczucie przegranej. Przegranej miłości swojego życia. Milion myśli w mojej głowie gdzie zrobiłem błąd, w czym zawiniłem.. Przecież obiecywaliśmy sobie tak wiele. Planowaliśmy tak wiele. Było idealnie. Dlaczego zawsze musi się coś skończyć? Teraz czułem się dla niej niepotrzebnym ciężarem, obciążeniem, problemem do jak najszybszego rozwiązania. No i właśnie go rozwiązuje. Pamiętam wszystko. Wszystko co robiliśmy, każde wypowiedziane słowo, każdy gest. Pamiętam wszystko co z nią związane. Każde jej zachowanie, jej reakcja, każdy szczegół. Każdy szczegół jej urody. To jak się uroczo rumieni, przygryza wargę, słodko uśmiecha, śmieje. Jej głos.. Zaczęła się ode mnie odsuwać. Szła do tyłu, a z jej ust mogłem wyczytać tylko pojedyncze "Przepraszam". Nie chciałem na to patrzeć. Na coś co sprawia mi tyle cierpienia. Zniknęła w mgle, a ja zostałem tu sam. Sam z pękniętym sercem.
Stała przede mną. Twarzą w twarz, patrzyliśmy w swoje oczy. Było widać, że cierpi, było widać smutek w jej oczach, smutek i ból, cierpienie. To jak jej oczy stały się szkliste, a kosmyki jej blond włosów opadały na jej twarz. To jaka panowała cisza między nami. Do obojgu nie docierało co za chwilę się stanie. Chciałbym jak najdłużej zatrzymać tą chwilę gdzie jesteśmy razem. Objąć ją i pocałować ją w głowę. Powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, że nigdy to nie będzie musiało nastąpić, że zawsze będę przy niej. Po jej rumianym policzku spłynęła kropla łzy. Łza, której widok zabijał mnie od środka. Czułem jak moje serce pęka na milion drobnych kawałeczków. Powoli wypuściłem powietrze z moich ust i zacząłem się do niej zbliżać, chciałem chwycić jej dłoń. Mocno objąć. Mieć ją w swoich ramionach już na wieczność. Nikt mi nie mógł tego zabronić. Odsunęła się ode mnie. Znów ten cholerny ból serca. To uczucie przegranej. Przegranej miłości swojego życia. Milion myśli w mojej głowie gdzie zrobiłem błąd, w czym zawiniłem.. Przecież obiecywaliśmy sobie tak wiele. Planowaliśmy tak wiele. Było idealnie. Dlaczego zawsze musi się coś skończyć? Teraz czułem się dla niej niepotrzebnym ciężarem, obciążeniem, problemem do jak najszybszego rozwiązania. No i właśnie go rozwiązuje. Pamiętam wszystko. Wszystko co robiliśmy, każde wypowiedziane słowo, każdy gest. Pamiętam wszystko co z nią związane. Każde jej zachowanie, jej reakcja, każdy szczegół. Każdy szczegół jej urody. To jak się uroczo rumieni, przygryza wargę, słodko uśmiecha, śmieje. Jej głos.. Zaczęła się ode mnie odsuwać. Szła do tyłu, a z jej ust mogłem wyczytać tylko pojedyncze "Przepraszam". Nie chciałem na to patrzeć. Na coś co sprawia mi tyle cierpienia. Zniknęła w mgle, a ja zostałem tu sam. Sam z pękniętym sercem.
oczami Justina
- Justin, Justin.. obudź się - zbudził mnie głos Julie i delikatne szarpanie. Otworzyłem szeroko oczy i spojrzałem na Julie czy na pewno tu jest, czy jest nadal przy mnie. Gdy spotkałem swym wzrokiem jej oczy pełne troski odetchnąłem z ulgą. Schowałem twarz w swoje dłonie, próbując zapomnieć o tym wszystkim. Próbując wybić sobie ten zły sen z głowy. Przetarłem dłońmi swoją twarz i poczułem jak ręce oplatają się wokół mojego pasa. Położyłem dłonie na plecach dziewczyny i oparłem podbródek o jej czubek głowy.
- Co się stało Justin? - spytała szeptem.
- Nic - odpowiedziałem zachrypniętym głosem.
- Przecież widzę, powiedz mi.
- Nie ważne Julie - uparłem się. Nie chciałem by się o mnie martwiła.
- Justin..
- Yh..
- Słucham? - powiedziała przytulając się do mojego torsu.
- Miałem tylko zły sen.
- Co Ci się śniło? - ciągnęła nadal temat.
- Nic takiego.
- Justin, gdyby nic takiego nic Ci się nie śniło to nie wierciłbyś się tak i teraz nie byłbyś taki jaki jesteś.
- A jaki jestem?
- No właśnie taki.
- To tylko sen, nic wielkiego okej?
- Właśnie widzę jak nic wielkiego - powiedziała i puściła mnie, odkrywając się kocem wstała z kanapy i podeszła do okna, a do mnie stała tyłem. Przeczesałem palcami włosy i powiedziałem do siebie w myślach "Bieber, idioto". Wstałem za nią i podszedłem do niej. Położyłem dłonie na jej biodrach i szepnąłem prosto do jej ucha "Przepraszam". Ona tylko pokiwała głową.
- Przepraszam.. nie chciałem się tak unieść - powiedziałem po raz kolejny, ale już głośniej.
- Nie przepraszaj, tylko powiedz co Ci się śniło, nie chcę być chodził przybity - splotła razem swoje dłonie.
- Serio chcesz wiedzieć? - spytałem niepewnie, modląc się w duchu, że odpowie inaczej.
- Tak, serio chcę.
Cholera.
- Dobrze.. Śniło mi się, że - w tej chwili oblizałem usta i stanąłem obok niej, patrząc przez okno w ten sam punkt co ona - Że Cię straciłem.
Obróciła głowę w lewą stronę i spojrzała na mnie. Otworzyła usta by coś powiedzieć, ale najwidoczniej zwątpiła.
- Co Ci się śniło? - ciągnęła nadal temat.
- Nic takiego.
- Justin, gdyby nic takiego nic Ci się nie śniło to nie wierciłbyś się tak i teraz nie byłbyś taki jaki jesteś.
- A jaki jestem?
- No właśnie taki.
- To tylko sen, nic wielkiego okej?
- Właśnie widzę jak nic wielkiego - powiedziała i puściła mnie, odkrywając się kocem wstała z kanapy i podeszła do okna, a do mnie stała tyłem. Przeczesałem palcami włosy i powiedziałem do siebie w myślach "Bieber, idioto". Wstałem za nią i podszedłem do niej. Położyłem dłonie na jej biodrach i szepnąłem prosto do jej ucha "Przepraszam". Ona tylko pokiwała głową.
- Przepraszam.. nie chciałem się tak unieść - powiedziałem po raz kolejny, ale już głośniej.
- Nie przepraszaj, tylko powiedz co Ci się śniło, nie chcę być chodził przybity - splotła razem swoje dłonie.
- Serio chcesz wiedzieć? - spytałem niepewnie, modląc się w duchu, że odpowie inaczej.
- Tak, serio chcę.
Cholera.
- Dobrze.. Śniło mi się, że - w tej chwili oblizałem usta i stanąłem obok niej, patrząc przez okno w ten sam punkt co ona - Że Cię straciłem.
Obróciła głowę w lewą stronę i spojrzała na mnie. Otworzyła usta by coś powiedzieć, ale najwidoczniej zwątpiła.
oczami Julie
- Dobrze.. Śniło mi się, że - stanął obok mnie - Że Cię straciłem.
Uniosłam głowę do góry i spojrzałam na niego. Patrzył przed siebie jakby było coś tam tak strasznie interesującego. Stanęłam przed nim i położyłam moją dłoń na jego policzku, sprawiając, że spuścił swój wzrok na mnie.
- Nie zostawię Cię, nie zostawię, rozumiesz? Nigdy Cię nie zostawię - drugą ręką chwyciłam jego i ją ścisnęłam - to tylko sen Justin, zły sen. Ale jestem tu, widzisz? Jestem i będę.
Justin pokiwał głową i odwrócił swój wzrok ode mnie, patrząc w dół.
- Spójrz na mnie - po moich słowach to zrobił - Nie zostawię Cię.
- Ani ja Ciebie..
- Cieszę się - odpowiedziałam i mocno przytuliłam się do jego torsu, na co on przycisnął mnie do siebie i położył dłonie na moich biodrach. Przymrużyłam swoje oczy i zaciągnęłam się jak zwykle idealnym zapachem jego perfum. Nie rozumiałam do końca naszego układu. Nie jesteśmy razem, ale zachowujemy się właśnie jakbyśmy byli. Jest dla mnie na pierwszym miejscu, jest najważniejszy. Chcę by wiedział, że może na mnie liczyć, że będę z nim i, że go kocham. Bo kocham go jak nikogo innego.
Odchyliłam się do tyłu by móc nawiązać z nim kontakt wzrokowy. Posłałam mu uśmiech, a on go odwzajemnił. Niesamowity. Po chwili złączyłam nasze usta w delikatnym muśnięciu. Justin odwzajemnił je i od razu pogłębił nasz pocałunek, a ja się po raz kolejny uśmiechnęłam. Jednak oderwaliśmy się od siebie po chwili i postanowiłam zapytać jak było wczoraj u Nicole.
- No wiesz.. Jakoś. Nie byłem u niej zbyt długo - zaczął mówić - ale chyba wystarczająco długo, abyś mogła zasnąć. Przepraszam. Widziałem co wczoraj dla nas zrobiłaś. Doceniam to, było niesamowite. Ale jak zobaczyłem, że zasnęłaś to już nie chciałem Cię budzić. Przepraszam.
- Gdzie wczoraj w nocy wyszedłeś? - spytałam, ku jego zdziwieniu.
- Kiedy Kochanie? - odpowiedział mi pytaniem na pytanie.
- W nocy, jak wróciłeś tutaj.
- Aa, w nocy.. To poszedłem się przejść. Obudziłem Cię?
- Nie obudziłeś mnie. Sama się obudziłam gdy wyszedłeś. Bałam się o Ciebie, ale wiedziałam, że wrócisz. Bo nie zostawiłbyś mnie tutaj, prawda?
- Oczywiście, że nie, nigdy w życiu. Musiałem coś tylko przemyśleć - mocniej ścisnęłam dłoń chłopaka.
- Wszystko w porządku?
- Tak, jest dobrze - uśmiechnął się.
- No dobrze. Chyba musimy się już zbierać, co? - powiedziałam.
- Serio? - spytał i wysunął swoją dolną wargę robiąc przy tym smutną minkę.
- Niestety.. Wiesz, byliśmy tu prawie cały dzień, noc.. Musimy już wracać, chociaż strasznie nie chcę.
- Skoro musimy to musimy.. - zacisnął swoje usta w kreskę i zaczął szurać nogą o podłogę.
- Głuptasie Ty - uśmiechnęłam się i pocałowałam jego policzek - Skoczę tylko po moje rzeczy i możemy jechać.
- Dobrze Skarbie, leć - machnął ręką i usiadł na kanapie.
Poszłam do łazienki i doprowadziłam swój wygląd do w miarę normalnego stanu. Gdy po 5 minutach wyszłam z łazienki Justina już nie było w salonie, tylko był w kuchni. Sięgnęłam po mój telefon, który leżał na stoliku i kliknęłam na jego wyświetlacz by zobaczyć godzinę. Akurat była już 10:02. Po chwili zauważyłam jeszcze, że dostałam wiadomość. To pewnie od Jamie. Bez patrzenia na nadawcę i upewnienia się otworzyłam ją i przeczytałam treść. "Możemy się spotkać?". Sprawdziłam nadawcę. Był to Natan. Zrobiłam wielkie oczy i wyłączyłam telefon. Co on znów ode mnie chciał? Mało mi już narobił problemów?
Olałam go i chciałam jak najszybciej o tym zapomnieć. Weszłam do kuchni w której był Justin i najwyraźniej był już gotowy do wyjścia.
- Już gotowa? - uśmiechnął się i wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Tak, chyba tak - odwzajemniłam uśmiech i chwyciłam jego dłoń.
- To idziemy.
- Idziemy - przytaknęłam i oboje wyszliśmy z domku w którym nocowaliśmy. Szliśmy tą samą dróżką co wcześniej, gdy tu przyszliśmy pierwszy raz i trzymaliśmy się za ręce. Jednak żadne z nas nic się nie odzywało. Zerkałam co chwilę na Justina, było widać, że ciągle nad czymś myśli i nie daje mu to spokoju. Nie chciałam na niego naciskać, ale jednak to było silniejsze ode mnie i musiałam się dowiedzieć o co chodzi.
- Justin? - zaczęłam, nadal trochę niepewnie. Nic nie odpowiedział. Szturchnęłam go łokciem w brzuch.
- Co? - wyrwał się z zamyślenia i spojrzał na mnie.
- O czym tak myślisz?
- A tak ogólnie. O wszystkim i o niczym.
- O mnie też? - zaśmiałam się.
- Cały czas - odpowiedział i się uśmiechnął szeroko.
Znaleźliśmy się znów na tym samym pomoście co wczoraj wieczorem. Mieliśmy już wracać, ale Justin uległ mi i zostaliśmy jeszcze chwilę dłużej w tym magicznym miejscu. Położyłam ręce na drewnianej barierce i oparłam o nie głowę. Justin stanął obok i chwycił się barierki. Oboje patrzyliśmy prosto na siebie.
- Dziękuję, że mnie tu przywiozłeś. Jest tu przepięknie.
- Nie masz za co dziękować, nie wyszło tak jak chciałem. Spieprzyłem to.
- Ej, nic nie spieprzyłeś, dobrze? To nie jest Twoja wina, a i tak spędziłam miło czas.
- Naprawdę? - przeniósł swój wzrok na wodę i nie wykonywał żadnego ruchu.
- Naprawdę - podeszłam do niego i mocno go przytuliłam, owijając ręce wokół jego pasa, a on mnie mocno objął. Czułam się niesamowicie w jego ramionach. Jak w siódmym niebie.. Bezpiecznie.. To ciepło, jego bliskość. Coś niesamowitego.Uniosłam głowę do góry by móc spojrzeć na chłopaka, a promienie słoneczne oświetlały moją twarz, na co mimowolnie się uśmiechnęłam. Justin się schylił i mnie pocałował w czoło. Mój uśmiech się jeszcze bardziej poszerzył. Mogę powiedzieć, że dzięki jego bliskości zaliczam te momenty do najlepszych w moim życiu. Zapominam o wszystkim innym co się dzieje w okół i cieszę się takim skarbem. Skarbem dzięki któremu na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Ruszyliśmy znów tą samą wąską ścieżką, na wzgórze gdzie stało auto Justina. Gdy znaleźliśmy się już na górze spojrzałam jeszcze raz na to wszystko. Zdecydowanie będzie mi brakować tego wspaniałego widoku. Obróciłam się do Justina, który stał oparty o maskę swojego Porsche i minęłam go przy czym posłałam mu delikatny uśmiech. On odprowadził mnie wzrokiem i szybko podszedł by otworzyć mi drzwi od strony pasażera. Jak znalazłam się już w środku, zamknął je, a ja zapięłam pasy bezpieczeństwa. Bieber szybko znalazł się obok mnie na miejscu kierowcy i również zapiął od razu swoje pasy. Patrzyliśmy jeszcze przez chwilę przed siebie i podziwialiśmy widoki, cieszyliśmy się przepiękną słoneczną pogodą. Spojrzał na mnie, a ja pokiwałam głową na znak, że już czas jechać. Odpalił silnik i ruszył w stronę jego domu. Siedziałam cicho i patrzyłam przez okno. Wiem, że coś było nie tak. Musiało być. Normalnie Justin się tak nie zachowuje, ale nie chciałam go denerwować i przeszkadzać w jeździe, więc uznałam, że będzie lepiej jak na razie nie będę się wcale odzywać.
Chwilami czułam na sobie jego wzrok, ale próbowałam to jakoś ukryć. Wiedziałam, że patrzy. Położyłam rękę na podłokietniku i oparłam głowę o szybę. Po czasie dojechaliśmy pod dom Justina. Wyszłam z auta i czekałam aż on zrobi to samo. Wyszedł i pilotem zamknął auto. Ruszył w stronę drzwi wejściowych do jego posiadłości, ja tuż za nim. Będąc już w środku zdjęłam buty i znów podążyłam za Justinem do kuchni. Przez ten czas zdążył nalać picie do szklanek i podał mi jedną.
- Dziękuję - odpowiedziałam i wzięłam łyk soku pomarańczowego.
- Nie ma za co. Chodź - machnął do mnie ręką i poszedł do salonu. Chyba nigdy nie zrozumiem go do końca. Przez co z jednej strony jest to dobre, bo podoba mi się taki tajemniczy Justin, ale kurcze, martwię się o niego. Usiadł na kanapie i poklepał miejsce obok siebie dla mnie. Usiadłam obok niego i postawiłam szklankę na stoliku. Wybrałam sobie jeden punkt i cały czas w niego patrzyłam, aby nie patrzeć na Justina. Po chwili on nie mógł już wytrzymać i mocno się we mnie wtulił, chowając swoją twarz w moich ramionach.
nie wiem czy mam dalej pisać to opowiadanie :)
Wiem, wiem.. Rozdział jest okropny nic się takiego nie dzieje i jest na dodatek krótki. Wydaje mi się, że piszę coraz gorzej..
Opinię zostawiam Wam :*
Wszystkiego najlepszego dla Justina!
Olałam go i chciałam jak najszybciej o tym zapomnieć. Weszłam do kuchni w której był Justin i najwyraźniej był już gotowy do wyjścia.
- Już gotowa? - uśmiechnął się i wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Tak, chyba tak - odwzajemniłam uśmiech i chwyciłam jego dłoń.
- To idziemy.
- Idziemy - przytaknęłam i oboje wyszliśmy z domku w którym nocowaliśmy. Szliśmy tą samą dróżką co wcześniej, gdy tu przyszliśmy pierwszy raz i trzymaliśmy się za ręce. Jednak żadne z nas nic się nie odzywało. Zerkałam co chwilę na Justina, było widać, że ciągle nad czymś myśli i nie daje mu to spokoju. Nie chciałam na niego naciskać, ale jednak to było silniejsze ode mnie i musiałam się dowiedzieć o co chodzi.
- Justin? - zaczęłam, nadal trochę niepewnie. Nic nie odpowiedział. Szturchnęłam go łokciem w brzuch.
- Co? - wyrwał się z zamyślenia i spojrzał na mnie.
- O czym tak myślisz?
- A tak ogólnie. O wszystkim i o niczym.
- O mnie też? - zaśmiałam się.
- Cały czas - odpowiedział i się uśmiechnął szeroko.
Znaleźliśmy się znów na tym samym pomoście co wczoraj wieczorem. Mieliśmy już wracać, ale Justin uległ mi i zostaliśmy jeszcze chwilę dłużej w tym magicznym miejscu. Położyłam ręce na drewnianej barierce i oparłam o nie głowę. Justin stanął obok i chwycił się barierki. Oboje patrzyliśmy prosto na siebie.
- Dziękuję, że mnie tu przywiozłeś. Jest tu przepięknie.
- Nie masz za co dziękować, nie wyszło tak jak chciałem. Spieprzyłem to.
- Ej, nic nie spieprzyłeś, dobrze? To nie jest Twoja wina, a i tak spędziłam miło czas.
- Naprawdę? - przeniósł swój wzrok na wodę i nie wykonywał żadnego ruchu.
- Naprawdę - podeszłam do niego i mocno go przytuliłam, owijając ręce wokół jego pasa, a on mnie mocno objął. Czułam się niesamowicie w jego ramionach. Jak w siódmym niebie.. Bezpiecznie.. To ciepło, jego bliskość. Coś niesamowitego.Uniosłam głowę do góry by móc spojrzeć na chłopaka, a promienie słoneczne oświetlały moją twarz, na co mimowolnie się uśmiechnęłam. Justin się schylił i mnie pocałował w czoło. Mój uśmiech się jeszcze bardziej poszerzył. Mogę powiedzieć, że dzięki jego bliskości zaliczam te momenty do najlepszych w moim życiu. Zapominam o wszystkim innym co się dzieje w okół i cieszę się takim skarbem. Skarbem dzięki któremu na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Ruszyliśmy znów tą samą wąską ścieżką, na wzgórze gdzie stało auto Justina. Gdy znaleźliśmy się już na górze spojrzałam jeszcze raz na to wszystko. Zdecydowanie będzie mi brakować tego wspaniałego widoku. Obróciłam się do Justina, który stał oparty o maskę swojego Porsche i minęłam go przy czym posłałam mu delikatny uśmiech. On odprowadził mnie wzrokiem i szybko podszedł by otworzyć mi drzwi od strony pasażera. Jak znalazłam się już w środku, zamknął je, a ja zapięłam pasy bezpieczeństwa. Bieber szybko znalazł się obok mnie na miejscu kierowcy i również zapiął od razu swoje pasy. Patrzyliśmy jeszcze przez chwilę przed siebie i podziwialiśmy widoki, cieszyliśmy się przepiękną słoneczną pogodą. Spojrzał na mnie, a ja pokiwałam głową na znak, że już czas jechać. Odpalił silnik i ruszył w stronę jego domu. Siedziałam cicho i patrzyłam przez okno. Wiem, że coś było nie tak. Musiało być. Normalnie Justin się tak nie zachowuje, ale nie chciałam go denerwować i przeszkadzać w jeździe, więc uznałam, że będzie lepiej jak na razie nie będę się wcale odzywać.
Chwilami czułam na sobie jego wzrok, ale próbowałam to jakoś ukryć. Wiedziałam, że patrzy. Położyłam rękę na podłokietniku i oparłam głowę o szybę. Po czasie dojechaliśmy pod dom Justina. Wyszłam z auta i czekałam aż on zrobi to samo. Wyszedł i pilotem zamknął auto. Ruszył w stronę drzwi wejściowych do jego posiadłości, ja tuż za nim. Będąc już w środku zdjęłam buty i znów podążyłam za Justinem do kuchni. Przez ten czas zdążył nalać picie do szklanek i podał mi jedną.
- Dziękuję - odpowiedziałam i wzięłam łyk soku pomarańczowego.
- Nie ma za co. Chodź - machnął do mnie ręką i poszedł do salonu. Chyba nigdy nie zrozumiem go do końca. Przez co z jednej strony jest to dobre, bo podoba mi się taki tajemniczy Justin, ale kurcze, martwię się o niego. Usiadł na kanapie i poklepał miejsce obok siebie dla mnie. Usiadłam obok niego i postawiłam szklankę na stoliku. Wybrałam sobie jeden punkt i cały czas w niego patrzyłam, aby nie patrzeć na Justina. Po chwili on nie mógł już wytrzymać i mocno się we mnie wtulił, chowając swoją twarz w moich ramionach.
Wiem, wiem.. Rozdział jest okropny nic się takiego nie dzieje i jest na dodatek krótki. Wydaje mi się, że piszę coraz gorzej..
Opinię zostawiam Wam :*
Wszystkiego najlepszego dla Justina!
Jest taki słodki *.* Nawet nie myśl o tym żeby skończyć to opowiadanie ! //@Patoskaa
OdpowiedzUsuńCO TY PIERDOLISZ MISIEK?! ROZDZIAŁ JEST ŚWIETNY JAK ZAWSZE!!<333 ACH JUSTIN MA JUŻ ''16'' LAT... JAK TEN CZAS SZYBKO LECI :P <333 NIE NO 19-NASTKA TO I IMPREZA ZARĄBISTA BĘDZIE xD @ImWildBelieber
OdpowiedzUsuńO fuck. Ale mnie wystraszyłaś z tym początkiem. Myślałem, że to jest serio a to tylko zły sen Justin'a.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie masz pisać, bo wiesz co z Tobą będzie jak tego dalej nie będziesz robić. Jeszcze się z Tobą policzę, kochana <3
Rozdział może i krótki, ale słodki i bardzo tajemniczy...
Czekam na kolejny!
http://lonelyladyrauhl3.blogspot.com/
na początku myślałam, że to się dzieje naprawdę!!!!! :O OMG! zawału bym dostała... czekam @swaggyjusteen
OdpowiedzUsuńo kurcze.. myślałam, że ten początek jest na prawdę ;o
OdpowiedzUsuństrasznie mi się podoba:)
uwielbiam tą hisotorię :)
@magda_nivanne