środa, 24 kwietnia 2013

Nigdy Nie Mów Żegnaj, Bo Pożegnanie Znaczy Odejście, A Odejście Znaczy Zapomnienie..

oczami Julie
- Mamo, co się stało? - spytałam przerażona uświadamiając sobie, że to wcale nie jest Justin, a moja zapłakana mama.
- Julie, bo Twój ojciec.. - próbowała coś z siebie wydusić.
- Mamo, co jest z tatą? - w tej chwili moje serce zaczęło bić szybciej, a moje ciało zaczęło drżeć ze strachu.
- Miał wypadek samochodowy, jest w ciężkim stanie w szpitalu - na jej słowa momentalnie oczy mi się zaszkliły i poczułam wielką gulę w moim gardle, przez co nie mogłam powiedzieć ani jednego słowa.
- Julie? Julie, jesteś tam? - słyszałam tylko rozpaczliwy głos mojej matki. Upuściłam telefon, a razem z nim przewrócił się lakier do paznokci. Nie mogłam uwierzyć w to co się przed chwilą dowiedziałam. To nie może być prawda. Mój tata jest moim przyjacielem, nie może teraz mnie zostawić. Nie teraz, nie tak.

'' - Musisz być dzielna, pamiętaj, że niedługo się zobaczymy. Jesteś moją księżniczką, tak córciu?
- Tak tato, kocham Cię.
- Ja Ciebie też, opiekuj się mamą. ''  

Zawsze tak do mnie mówił gdy rozmawialiśmy przez telefon, przez prawie całe moje dzieciństwo nie było go w domu. Był zmuszony pracować za granicą. Byłam sama z mamą. Tak bardzo go kocham i tęsknię. Zawsze był łagodniejszy jeśli chodzi o oceny i bardziej mnie rozumiał, bronił. Zawsze chciał bym była bezpieczna i robił wszystko by tak było. Pomimo tego, że nie należeliśmy do jakiś bogaczy to i tak spełniał moje marzenia. Muszę być teraz przy nim. Łzy spływały mi ciurkiem po policzkach. Nie mogę tak tu siedzieć.
- Julie, co się dzieje? - do pokoju wparowała Jamie słysząc mój głośny płacz.
- Jamie.. - rzuciłam się na przyjaciółkę mocno ją przytulając i chowając twarz w jej ramieniu.
- Kto dzwonił Julie?
- Mój tata miał wypadek, jest w szpitalu w ciężkim stanie - wydukałam.
- O mój Boże - moja przyjaciółka mocno mnie przytuliła i nastała cisza, którą zakłócał tylko mój płacz.
- Nie mogę tak tu siedzieć, wracam do Miami, muszę być przy tacie - wytarłam zewnętrzną stroną dłoni policzek i wyciągnęłam dużą torbę z szafy.
- Myślisz, że to naprawdę dobry pomysł? Masz pieniądze na lot, na to wszystko?
- Jamie, muszę to zrobić. Co Ty byś zrobiła? Siedziała tu i po prostu czekała na telefony od mamy nie wiedząc co się dzieje i na czym w danej chwili stoisz? Pieniądze jakieś mam, lot się znajdzie. Muszę to zrobić, zrozum mnie.
- Rozumiem Cię kochanie, rozumiem. Masz rację.
Pokiwałam głową  i pakowałam do torby tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Ciuchy, kosmetyki, dokumenty, portfel. Chciałam być już najszybciej na lotnisku, uspokoję się gdy już wyląduję w Miami. No nie do końca, ale wtedy wiem, że mam do taty bliżej niż dalej.
Szybko wbiegłam do łazienki, aby się uczesać i ogarnąć.

oczami Jamie
Nie dziwię się Julie, że to robi. Na jej miejscu sama zrobiłabym to samo. Wiem co ją łączy z tatą, wiem jak bardzo obydwoje się kochają. Współczuję jej, bo nie wyobrażam sobie co by było gdyby właśnie w tej chwili mojemu się coś takiego przytrafiło. Miało zaczynać się nasze nowe, szczęśliwe życie, ale jak zawsze muszą pojawić się jakieś komplikacje. 
Teraz Julie weszła do łazienki, a ja wpadłam na jedną myśl. Jest osoba, która musi wiedzieć o tym. Bez dwóch zdań. Telefon mojej przyjaciółki leżał na podłodze, zaraz koło łóżka. Słyszałam, że się szykuje dlatego nie miałam zbyt wiele czasu na to. Podniosłam jej telefon i stanęłam przy oknie, aby nic nie widziała. Szybko znalazłam w jej kontaktach numer do Justina. Wyciągnęłam swój telefon z tylnej kieszeni moich rurek i przepisałam sobie ten numer. Odwróciłam się do tyłu, aby sprawdzić czy Julie jeszcze nie idzie. 
Dawaj Jamie, napisz do niego.
''Cześć Justin, piszę tylko, żeby Ci powiedzieć, że Julie jeszcze dziś leci do Miami. Uważam, że
powinieneś o tym wiedzieć. Jamie''
Jeszcze przez chwilę się zastanawiałam czy powinien o tym wiedzieć czy to dobry pomysł, aby jeszcze go martwić jak już sama Julie jest w okropnym stanie.
Wiadomość wysłana do: Justin
Dobra, już nie cofnę tego, myślę, że dobrze zrobiłam. Odłożyłam dwa telefony na stolik i stanęłam w drzwiach. Myślę, że Justin powinien wiedzieć o tym by dać wsparcie Julie, którego również potrzebuje z jego strony.
- Julie, mam lecieć z Tobą? - spytałam przyglądając się przyjaciółce - Boję się o Ciebie, jesteś w okropnym stanie.
- Nie Jamie, dziękuję. Musisz się zająć wszystkim tutaj - wymusiła lekki uśmiech.
- Ale masz się odzywać, napisz chociaż jak dojedziesz i co z Twoim tatą, dobrze?
- Dobrze Jamie - podeszła do mnie i jeszcze mocniej mnie uścisnęła niż wtedy.
- Jestem z Tobą, pamiętaj.
- Pamiętam Jamie, muszę już iść - chwyciła dużą fioletową torbę, założyła buty i chwyciła jeszcze z wieszaka kurtkę patrząc na mnie.
- Będzie dobrze Julie - powiedziałam teraz to ja powstrzymując się od płaczu.
- Do zobaczenia Jamie - pomachała mi i wyszła z domu.

oczami Justina
Właśnie wysiadałem z auta gdy poczułem wibracje mojego telefonu. Pożegnałem się z Alfredo i wyciągnąłem urządzenie z mojej kieszeni. Sms od nieznajomego numeru. Proszę, tylko nie Nicole, albo ktoś w ogóle inny, nieznajomy. Otworzyłem wiadomość.
''Cześć Justin, piszę tylko, żeby Ci powiedzieć, że Julie jeszcze dziś leci do Miami. Uważam, że
powinieneś o tym wiedzieć. Jamie''
Serce mi stanęło. Dlaczego Julie wraca dziś do Miami? Nie mogę jej na to pozwolić, nie wiedząc dlaczego i co się stało. Nie mogę pozwolić jej odejść. Nie zdążyłem się nawet zorientować, a Alfredo już nie było pod moim domem. Syknąłem pod nosem i szybko wyciągnąłem pilot od garażu z tylnej kieszeni w spodniach. Wcisnąłem guzik i brama się otworzyła, a moim oczom ukazało się białe Ferrari 445 Italia. Szybkim krokiem podszedłem do niego i zająłem miejsce kierowcy. Wyjechałem z garażu i przycisnąłem guzik czekając aż się zamknie brama. Z piskiem opon ruszyłem na lotnisko. Nie przejmowałem się tym, że przekraczam prędkość. Najważniejsze teraz było dla mnie, aby dotrzeć do Julie. Otworzyłem okno, a zimny wiatr uderzył w moją twarz. Może to pomoże mi się uspokoić. Wziąłem kilka głębokich oddechów i dodałem gazu. Już dawno przekroczyłem 150 km/h. Mój jedyny cel w tej chwili? Dojechać na lotnisko i znaleźć Julie.
Zacisnąłem ręce na kierownicy i skupiłem się na drodze. Wymijałem wszystkie auta i pędziłem jak nigdy wcześniej. W zasadzie to lubiłem szybką jazdę, jak prawie każdy chłopak, ale teraz jej celem nie była zabawa czy przyjemność, tylko dotarcie do Julie. Coraz częściej postrzegam ją po prostu jako moją dziewczynę. Uważam, że jest moja. Jeżeli nawet Natan myśli inaczej to jestem znów gotowy by się z nim spotkać, ale teraz już tylko w cztery oczy. Musi zrozumieć, że Julie nie chce mieć z nim żadnych kontaktów. A tym bardziej ja nie chcę, żeby ona się z nim zadawała. Jeszcze dziesięć minut i będę na miejscu. Spojrzałem na zegarek. Godzina 21:48. O której może być jakiś cholerny lot do Miami?
Czy mieliście kiedyś tak, że bez konkretnej wiedzy, bez zastanowienia ruszyliście aby coś ratować? Nawet przez chwilę nie pomyśleliście co jest tego skutkiem, tylko od razu o zawaleniu Waszego świata przez jedną rzecz, czasem nawet najmniejszy gest czy nawet widok, nie koniecznie przyjemny dla nas. Wtedy tak naprawdę myślimy sercem, a nie mózgiem, bo serce wie co to jest prawdziwa miłość. Miłość to całkowite oddanie się i troska o drugą osobę. Często jesteśmy gotowi dla drugiego człowieka zrobić bezwarunkowo wszystko, dla niego i jego szczęścia.
Zostałem wychowany na takiego człowieka, że jeśli w coś wierzy, coś kocha to walczy do końca. I nie przez przypadek właśnie ja to mówię. Trzeba walczyć o coś co kochamy, nawet gdy brakuje nam już na to  sił. Czy trzeba się poddawać? Nie, trzeba walczyć, wierzyć i dążyć do tego.
Droga na lotnisko mijała mi tak powolnie. Chyba, że to tylko moje wrażenie. Miałem wrażenie, że każda sekunda trwa dla mnie wieczność. Tak jak myślałem, dziesięć minut później dojechałem na miejsce. Zaparkowałem samochód w wolnym miejscu i jak najszybciej wyszedłem z niego. Od razu popędziłem do środka lotniska. Spojrzałem na wielką, elektryczną tablicę, która wisiała nad moją głową. Odloty i przyloty. Okej, odloty. Atlanta-Miami, godzina 22:00. Miałem jeszcze dwie minuty. Od razu pobiegłem w prawą stronę, tam gdzie odbywały się odloty. Czułem się tak jakby wszystkie ściany zbliżały się ku mnie, nagle zgasło światło i widziałem tylko ciemność, bo brakowało mi już sił, nadziei. Wszystko zaczęło mnie przytłaczać. Pewnie byłem teraz punktem jeden do obserwacji dla innych podróżnych. No i oczywiście, że tak było, ale miałem tylko dwie minuty. Dwie minuty? Ale do czego? Do nadziei, że Julie w ostatniej chwili wysiądzie? Albo zobaczę ją jak siedzi na lotnisku, bo zwątpiła i nie leci? Przepychałem się przez ludzi przez co słyszałem krzyki za moimi plecami. Chrzanić to, muszę się upewnić, zatrzymać moje szczęście. A to co mnie bolało najbardziej to myśl, że nawet nie wiem dlaczego ona to robi i co się stało. Może ma dość tego wszystkiego. Za dużo się teraz wydarzyło i sobie z tym nie radzi. Nowe otoczenie, dawna akcja w lesie, Natan nękający ją, Nicole.. ja. Może tak naprawdę przerosło ją to jakie życie ja prowadzę? Że już niedługo inni nie będą dawać jej spokoju, ale obiecała.. Obiecała, że mnie nie zostawi, a ja nie pozwolę jej odejść. Gdybym mógł cofnąć czas wynagrodziłbym jej to wszystko i zrobił wszystko aby jej nie zranić, ja ani nikt inny. Nauczyła mnie wiele. Nauczyła mnie kochać tak bardzo. Pokazała mi co to miłość i sprawiła, że uśmiech pojawiał się na mojej twarzy nie tylko przy niej, ale również gdy tylko o niej pomyślałem. Moim oczom ukazała się wielka szybka za którą było widać startujące samoloty. Spojrzałem na jeden co już startował. Napisy były zbyt małe aby mógł je przeczytać, lub to już ze mną zaczynało robić się coś nie tak. Mój oddech był bardzo szybki.
. ''Samolot do Miami właśnie odleciał, dziękuję za uwagę i życzę spokojnego lotu. ''
Proszę, niech ktoś mi powie, że się właśnie przesłyszałem, albo to jest jakiś koszmar. Przyłożyłem dłoń do szyby i patrzyłem jak samolot wzbija się w górę z nią. Z Julie, moją Julie. Wydawało mi się, że moje serce właśnie zostało rozdarte na milion kawałków. Patrzyłem przez to okno już bez celu, samolot zniknął z mojego pola widzenia, a ja najwyraźniej liczyłem, że zobaczę teraz na pasie startowym Julie idącą w moją stronę. Było za późno..
Nałożyłem kaptur na głowę i spuściłem ją w dół, aby nikt nie mógł mnie zobaczyć w takim stanie. Przemierzałem całe lotnisko wolnym krokiem, nie zwracając uwagi na nic i na nikogo. Gdybym tylko był z nią przez resztę dnia. Mogłem od razu wyłapać, że coś jest nie tak. Przecież rozmawialiśmy jeszcze niedawno przez telefon. Powiedziała, że mnie kocha. Nic nie rozumiem, nie wiem co mam teraz robić, gdzie się udać, do kogo. Powiedzieć komuś czy też siedzieć w ciszy, aby nikt nie wykorzystał moich uczuć przeciwko mnie. Czuję się tak jakbym był przegranym człowiekiem. Nie do końca, ale dopuściłem, że Julie odeszła. Siedzi teraz w samolocie i wraca do swojego domu. Znalazłem się już na zewnątrz. Wsunąłem dłonie do kieszeni i przeszedłem przez cały parking. Znów spotkałem się z zimnym pociskiem wiatru, który tym razem mnie już nie uspokoił. Zająłem to samo miejsce kierowcy i siedziałem w ciszy nie odpalając nawet przy tym silnika samochodu. Znów beznadziejnie patrzyłem przed siebie. Wspomnienia wzięły górę. Wszystko do mnie wróciło. Każdy pocałunek, nasza wspólna noc, gorące chwile czy chwile małych sprzeczek i smutku. Jej głos odbijał się w mojej głowie, a jej śmiech i widok jej nie dawał mi spokoju. Nigdy nie mów żegnaj, bo pożegnanie oznacza odejście, a odejście znaczy zapomnienie..
Nie wiedziałem jak opisać te wszystkie emocje siedzące teraz we mnie. Mam ochotę coś rozwalić, a z drugiej strony się już na zawsze zamknąć w sobie i tłumić te wszystkie uczucia. Odpaliłem silnik i znów szybko jechałem w ogóle nie przejmując się prędkością i tym, że łamię każdy odnośnie jej przepis. Moja jazda w tej chwili na pewno nie należała do bezpiecznych, a ja do ludzi opanowanych i z zachowanym spokojem..

Jak Wam się podoba? Bo moim zdaniem nie wyszedł mi najlepiej.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Proszę o Wasze opinie po przeczytaniu rozdziału i o jakąkolwiek pomoc w reklamie mojego opowiadania. Odwdzięczę się Wam tym samym. Zostawiajcie swoje nicki i linki w zakładkach.
BARDZO DZIĘKUJĘ, KOCHAM WAS!

Kto by czytał drugie opowiadanie jakbym zaczęła pisać? :)

czwartek, 18 kwietnia 2013

This Feels Like Falling In love, We're Falling In Love, Settle Down With Me And I'll Be Your Safety, You'll Be My Lady..

oczami Julie
Obudziły mnie promienie słoneczne, które padały na moją twarz przez żaluzje. Otworzyłam najpierw jedno oko, a potem drugie. Poczułam czyjś uścisk wokół mojej talii, spuściłam wzrok w dół.
Delikatnie przewróciłam się na drugą stronę i ujrzałam jego. Rozczochrane, lecz wciąż seksowne włosy, klatka piersiowa poruszająca się w górę i w dół. Jego anielski uśmiech, który ukazywał przez sen. Po cichu mruczał jakby chciał coś powiedzieć. Chwyciłam jego nadgarstek i zaczęłam go miziać opuszkami swoich palców. Zdawało mi się, że jego uśmiech jeszcze bardziej się powiększył, na co po cichu zachichotałam.
Wyglądał tak niewinnie, niczym aniołek. Jeden z piękniejszych widoków, które miałam i będę miała kiedykolwiek okazję zobaczyć, na serio.
Wciąż zdawało mi się, że to jeden, najpiękniejszy sen. To w jakiej sytuacji się teraz znajduję, to co mnie tu spotkało. Justin.. Justin Bieber przytulony do mnie, śpiący w łóżku zwykłej dziewczyny, którą ochotę miało by teraz zabić milion dziewczyn na całym świecie. Jeszcze brakowało by tego, żeby media zaczęły o tym trąbić, żeby ktokolwiek ze świata oprócz naszych przyjaciół się o tym dowiedział. Wciąż w mojej głowie jest myśl, że jestem naprawdę kłopotem dla niego, ale wtedy to wszystko nie miało najmniejszego sensu. To jakie Justin prowadzi życie wpływa na jego prywatność i trzeba być ostrożnym, bo ludzie mogą przerobić wszystko na niezgodne z prawdą. Teraz pokazując się razem musimy uważać na każdy gest. Choć zabrzmiało to teraz jakbyśmy byli razem. Ale nie.. nie jesteśmy razem.. ale słowa Justina do Natana? Pewnie po prostu mu się wymknęło, albo specjalnie tak powiedział Natanowi. Jesteśmy raczej przyjaciółmi? Choć długo bym tak nie wytrzymała, moja miłość przebiła wszystko. Nie, muszę przestać o tym tyle rozmyślać, a szczególnie teraz, powinnam się cieszyć tym wspaniałym widokiem obok mnie. Z pewnością i tak to wszystko nie będzie dało mi spokoju przez dłużej niż maksymalnie godzinę.
Niedługo Jamie powinna też już wrócić do domu, ale nie wiem konkretnie kiedy. Rano dla niej jeszcze może być już nawet o 12, nie żartuję.
Momentalnie po moim ciele przeszło milion przyjemnych dreszczy. Justin się obudził i zaczął składać pocałunki na moim nagim ramieniu, które sam sobie odkrył. Położyłam dłoń na jego nagiej klatce piersiowej. Obserwowałam jak się porusza, jego mięśnie, tatuaże. Po chwili zaczął ssać moją skórę, a ja w tym samym momencie odchyliłam swoją głowę do tyłu zaczerpując powietrze do moich płuc. Przejechał dłonią wzdłuż mojej szyi, mojego ramienia i zatrzymał ją na moim nadgarstku. Przyłożył go do swoich ust i delikatnie go musnął. Jechał dłonią dalej wzdłuż mojej talii, jakby chciał odkryć każdy milimetr mojej skóry. Obserwowałam go, jego wyraz twarzy gdy mnie dotykał. Uśmiech, śledził wszystko wzrokiem.
- Dzień dobry Justin - powiedziałam z uśmiechem na twarzy gdy oboje już leżeliśmy obok siebie i patrzyliśmy w swoje oczy. Mogłabym mieć codziennie rano takie pobudki, choć to ja obudziłam się pierwsza.
- Dzień dobry Julie - odpowiedział i obdarował mnie najpiękniejszym uśmiechem na świecie. Tak, kolejna najpiękniejsza rzecz jaką kiedykolwiek widziałam, jego uśmiech.
- Wyspany? Chyba było Ci wygodnie, huh? - uniosłam pytająco brew i się uśmiechnęłam.
- Oczywiście, jak nigdy. Było.. miękko, tak miękko - zaśmiał się.
- Cieszę się skarbie.
Powiedziałam do niego ''skarbie''? Jakoś w tej chwili zaczęło wydawać mi się to jeszcze bardziej dziwne niż nigdy dotąd. Zatraciłam się w jego tęczówkach. Były niesamowite, takie pełne, brązowe. Cudne, żeby znów czegoś nie nazwać najpiękniejszym na świecie.
- Coś nie tak.. skarbie? - wyrwał mnie z tego transu. Skarbie? On się ze mnie śmieje, zwrócił uwagę na moje słowo.
- Nie, wszystko w porządku. Nie śmiej się ze mnie .
- Nie śmiałbym nawet skarbie - poruszył swoimi brwiami.
- Uh - westchnęłam i aktorsko wywróciłam oczami po czym wstałam z łóżka i ruszyłam do łazienki. Związałam włosy w wysokiego kucyka, przemyłam twarz wodą i umyłam dokładnie zęby.
oczami Justina
Słodka jest, jest cholernie słodka. Uśmiechnąłem się i przeczesałem palcami włosy. Byłem strasznie szczęśliwy. Nawet zwykła noc przy niej sprawiała, że moje serce biło szybciej, a na myśl, że Natan chciał wczoraj położyć na niej ręce od razu się we mnie gotuje. Mam nadzieję, że jego twarzyczka jest jeszcze piękniejsza od mojej po ciosie, który mu zadałem.
Julie poszła do łazienki, a ja też powinienem się już powoli zbierać do domu, mam jeszcze parę spraw do załatwienia. Wstałem z łóżka i stanąłem naprzeciw dużego stojącego lustra. Spojrzałem na siebie, byłem tylko w samych czarnych bokserkach, a po chwili spojrzałem na swój policzek. W zasadzie nie wyglądał aż tak źle jak myślałem, wystarczy jak założę duże czarne okulary. Cóż, przykro mi Natan. Uniosłem brwi do góry i uśmiechnąłem się łobuzersko. Po chwili do pokoju wróciła Julie. Przeleciała po mnie wzrokiem, a ja po niej posyłając sobie przy tym uśmiech. Podszedłem do niej i położyłem ręce na jej biodrach przyciągając ją bliżej siebie. Owinąłem ręce wokół jej talii i oparłem głowę o jej ramię. Poczułem jak wtula się w moje ciało kładąc dłonie na moich plecach i jeżdżąc nimi po nich. Przeszły mnie przyjemne dreszcze, uśmiechnąłem się. Odchyliłem się do tyłu i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach, który odwzajemniła. Z każdą chwilą coraz bardziej napierałem na jej usta przesuwając ją do tyłu. Ująłem jej twarz w dłonie i przycisnąłem ją do ściany. Wplotła palce w moje włosy na co zamruczałem jej do ust. Przeniosłem pocałunki na jej szyję, a swoją dłoń wsunąłem pod jej koszulkę.
- Justin.. - jęknęła odchylając się do tyłu co sprawiło, że na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech wciąż ją całując. Położyłem dłonie na jej pośladkach i uniosłem ją do góry. Uwinęła nogi wokół moich bioder, a nasze usta znów się spotkały. Ostrożnie położyłem ją na łóżku pod sobą i położyłem ręce po obu stronach jej głowy. Całowałem jej szyję, dekolt, a jej oddech stawał się coraz to szybszy. Po cichu szeptała moje imię, a mnie to jeszcze bardziej podniecało. Jeszcze bardziej pewniej całowałem jej dekolt, a nasze ciała podniosły temperaturę chyba o jakieś sto stopni.
- Julie, nie wiedziałam, że sprowadziłaś jakiegoś chłopaka do domu - drzwi się otworzyły i usłyszeliśmy czyjś głos. Oderwałem się od dziewczyny i oboje spojrzeliśmy na dziewczynę w fioletowych włosach - O, Justin.. yy, to ja przepraszam - zmieszała się, a na jej twarzy pojawiły się rumieńce. Wycofała się wychodzą z pokoju. Przeniosłem wzrok na Julie, która leżała i przygryzała dolną wargę. Opadłem obok niej i westchnąłem. Julie przewróciła się na brzuch i położyła dłoń na moim torsie.
- Nic się nie stało Justin.. - powiedziała widząc moją reakcję.
- Wiem.
- To tylko Jamie. Nie przejmuj się nią.
- No niby tak, ale..
- Justin, spokojnie..- przewrała mi i delikatnie musnęła moje usta. Odwzajemniłem jej czuły gest i lekko się uśmiechnąłem. Chwyciłem jej dłoń i splotłem nasze palce.
- Będę się już zbierał - podniosłem się na łokciach - będziesz tęsknić? - uniosłem brwi.
- Jak wariatka.
- Kocham Cię - musnąłem jej usta i wstałem z łóżka.
Przeleciałem wzrokiem po pokoju szukając swoich ciuchów. Leżały na krześle obok lustra. Będąc w samych bokserkach wciągnąłem na tyłek swoje czarne rurki. Wiedziałem, że blondynka to obserwuje dlatego uśmiechnąłem się i oblizałem swoje wargi. Włożyłem obcisłą, białą koszulkę, a na to cienką bluzę z kapturem. Spojrzałem w lustro. Julie bacznie mnie obserwowała, nie, że to mi przeszkadzało. Uśmiechnąłem się i wyciągnąłem dłoń w jej stronę, chwyciła ją, a ja pociągnąłem dziewczynę w górę.
- Dziękuję kochanie - musnąłem jej policzek.
- Kiedy się zobaczymy?
- Niedługo, pa skarbie - uśmiechnąłem się i ją przytuliłem.
- Pa Justin.
Skierowałem się do wyjścia i jeszcze tylko krzyknąłem ''cześć'' do Jamie w kuchni. Julie zamknęła za mną drzwi i szybko zbiegłem po schodach. Rozejrzałem się wokół, założyłem kaptur na głowę i ruszyłem w prawą stronę do mojego domu.
Chciałbym teraz jak najszybciej dotrzeć do domu, wziąć prysznic, przebrać się, bo później mam spotkanie ze Scooterem. Z Julie u boku było mi cudownie. Zapominałem o wszystkim innym. Mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwym chłopakiem dzięki niej, moim fanom, przyjaciołom i rodzinie. Wszyscy dodają mi siły i chęci do życia.
- Ej młody, wsiadaj! - usłyszałem czyjś głos z auta. Też tak zrobiłem, szybko znalazłem się na miejscu pasażera z przodu.
- Hej Fredo, co Ty tu robisz? - spytałem patrząc na niego.
- Dobre pytanie, a co Ty tu robisz? Nie powinieneś iść sam, nie wiesz co może się zdarzyć - powiedział jedną rękę mając na kierownicy i co chwilę patrząc na mnie.
- Tak, wiem.
- No więc właśnie. A z tego co wiem to jesteś umówiony dziś ze Scooterem dlatego jedziemy do Twojego domu, ogarniesz się i zawiozę Cię.
- Fredo, Scooter Cię wysłał? - spytałem pewnie.
- Nie zawracaj sobie tym głowy dzieciaku - poczochrał moje włosy.
- Cholera, tylko nie włosy, wiesz przecież - syknąłem, a on wybuchł śmiechem.
- Wybacz, młody - powiedział głośno, a ja wywróciłem oczami.
- No i jak było? - spytał, a ten jego cwaniacki uśmiech wciąż nie schodził mu z twarzy.
- Gdzie? - odpowiedziałem poważnie.
- Tam gdzie byłeś - wyszczerzył się tak, że już bardziej nie można było.
- A jak miało być? - oblizałem usta próbując powstrzymać się od śmiechu, bo jego uśmiech mnie rozbrajał.
- Ciebie się pytam Justin. Jak było u Twojej panny?
- To nie jest moja pa.. - zaciąłem się - było bardzo dobrze. Zadowolony?
- Jak najbardziej - poruszył brwiami i przeniósł wzrok na drogę śmiejąc się.
- Zamknij się - walnąłem go w ramię śmiejąc się.
- Mój zadziorny chłopczyk, lubię Cię.
- Mnie się nie da nie lubić, Fredo.
Skręcił w jedną z uliczek i znaleźliśmy się przed domem. Oboje szybko wyszliśmy z auta. Otworzyłem kluczem drzwi i puściłem mojego przyjaciela do środka. On od razu udał się do kuchni, nalał sobie coś do picia i usiadł na kanapie przed telewizorem, tym samym dając mi znak, że mam iść się szykować, a on na mnie czeka.
Wbiegłem szybko po schodach na górę i udałem się do łazienki. Zrzuciłem z siebie wszystkie ciuchy i stanąłem nagi przed lustrem, które wisiało nad umywalką. Przejechałem dłonią po swoim policzku i lekko się skrzywiłem. Wszedłem do kabiny i odkręciłem wodę. Kropelki wody spływały po moim ciele sprawiając, że mięśnie mojego ciała się rozluźniły, a ja przymrużyłem swoje oczy.
Namydliłem swoje ciało kokosowym płynem i umyłem włosy szamponem. Po 15 minutach opuściłem kabinę i sięgnąłem po ręcznik, którym przetarłem swoje włosy, a następnie zawiązałem go wokół swoich bioder. Poszedłem do swojej garderoby i wyciągnąłem z niej czarną bluzę z MSFTSrep, spodnie khaki, pasujące pod kolor Supry, czyste bokserki i skarpetki. Szybko się ubrałem i spryskałem się swoimi najlepszymi perfumami. Jeszcze chwyciłem z szafeczki duże czarne okulary oraz telefon. Zszedłem na dół gdzie siedział już znudzony Alfredo.
- Nareszcie Justin, myślałem, że umrę z nudów. Chciałem iść wyciągnąć Cię spod tego prysznica - wstał z kanapy i klasnął w ręce.
- Byś tylko spróbował, wiesz, że moje zemsty są najgorsze. A poza tym aż tak Cię pociągam, że szukasz sposobu by zobaczyć mnie nago? - uniosłem pytająco brew śmiejąc się pod nosem.
- Kurcze stary, aż tak to widać? - udawał zdziwionego.
- Popracuj jeszcze nad tym, chyba nie chcesz, żeby ludzie się domyślali - rzuciłem mu jego kluczyki od samochodu, które zostawił na szafce koło której stałem. Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do czarnego auta zajmując takie same miejsca jak przedtem. Do miejsca w którym byliśmy umówieni ze Scooterem dotarliśmy w ciągu 10 minut. Wyszedłem z auta i stanąłem koło Alfredo.
- Ktoś jeszcze tu ma być? - patrzyłem przed siebie.
- Nie wiem Justin, zobaczymy, chodź - klepnął mnie w ramię.
Mój przyjaciel otworzył mi drzwi i wpuścił mnie pierwszego, a on wszedł zaraz za mną. Stanąłem w przejściu małej restauracji i zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu. Mój wzrok przykuł mężczyzna machający w naszą stronę. To Scooter. Ruszyłem do niego i stanąłem przy stoliku. Wstał i przywitał się z nami. Spuściłem wzrok w dół, a na siedzeniu naprzeciw siedziała brunetka. Znów ona? Boże, czemu?
- Co ona tu robi? - syknąłem łapiąc Scootera za ramię.
- Justin spokojnie, usiądź - odpowiedział.
- Hej Justin - powiedziała jakby gdyby nigdy nic.
- Cześć Nicole - odpowiedziałem z grzeczności i usiadłem obok Scootera, a Fredo wślizgnął się na miejsce obok dziewczyny. 
- Pojutrze zaczynamy już normalnie pracę na planie. Wymagam od Was profesjonalnego zachowania, profesjonalnej gry - patrzył na nas oboje - Justin, Ty już wiesz na czym to polega dlatego zawsze będziesz mógł pomóc Nicole - na te słowa brunetka się uśmiechnęła i wyprostowała. Super. Skinąłem głową, bo nie miałem siły już nawet z nimi gadać.
- Cieszę się, że się rozumiemy - poklepał mnie Scooter w tej samej chwili przyszedł kelner.
- Czy podać coś państwu do picia?
- Poproszę wodę, sok pomarańczowy i dwie cole - zamówił Scooter.
- Coś jeszcze?
- Dziękuję.
Kelner odszedł i bardzo dobrze, bo wkurzał mnie swoją obecnością, wszystko mnie już wkurzało. Zsunąłem się na siedzeniu w dół i wyciągnąłem telefon ze swojej kieszeni i zacząłem się nim bawić. Nie zwracałem już większej uwagi na to co Scooter mówił, kompletnie się wyłączyłem. Po 30 minutach mogliśmy już wszyscy opuścić restaurację, bo Scooter wszystko już powiedział z czego tak naprawdę pamiętam tylko 1/4. Pożegnałem się z nimi i wsiadłem do auta. Alfredo jeszcze rozmawiał ze Scooterem dlatego postanowiłem skorzystać z okazji i zadzwonić do Julie. Blondynka odebrała po dwóch sygnałach.
- Czy już się stęskniłaś aż tak bardzo, żeby znów się ze mną spotkać? - spytałem próbując być jak najbardziej urzekający.
- To zależy czy Ty stęskniłeś się za mną aż tak, żeby dzwonić aby się ze mną umówić czy masz jakiś interes?
- Cholera, zakręcone. Po prostu się już stęskniłem - powiedziałem poddając się, bo już nie umiałem dalej ciągnąć tej gry.
- Wiedziałam.
- Czyli?
- Czyli co?
- Oh Julie, nie graj ze mną - powiedziałem, a w tej chwili wszedł Fredo do auta - muszę kończyć, kocham Cię, pa.
- Ja Ciebie też kocham Justin - rozłączyłem się jak odpowiedziała.
- Aww, jakie słodziaki - wtrącił się Alfredo siadając za kierownicą.
- Już jesteś zazdrosny? Popatrz, jesteśmy sami, masz mnie teraz tylko dla siebie - powiedziałem kładąc rękę na jego kolanie, by się z nim trochę podroczyć.
- Stary, nie dam rady ciągnąć tego dalej - wymamrotał przez śmiech.
- Zniewalam Cię, okej - pokiwałem głową i spojrzałem przez okno, a on wyjechał na ulicę.

 oczami Julie
Akurat malowałam paznokcie gdy mój telefon zaczął dzwonić. Odłożyłam pędzelek i chwyciłam telefon do ręki. Spojrzałam na ekran telefonu, dzwonił Justin. Od razu uśmiechnęłam się. Gdy odebrałam telefon nie dał mi nawet dojść do słowa. 
- Czy już się stęskniłaś aż tak bardzo, żeby znów się ze mną spotkać? - usłyszałam ten seksowny, zachrypnięty głos.
- To zależy czy Ty stęskniłeś się za mną aż tak, żeby dzwonić aby się ze mną umówić czy masz jakiś interes? - chciałam z nim się pobawić, choć już strasznie tęskniłam za nim.
- Cholera, zakręcone. Po prostu się już stęskniłem -w tej chwili się uśmiechnęłam, bo wiedziałam, że wygrałam.
- Wiedziałam.
- Czyli?
- Czyli co?
- Oh Julie, nie graj ze mną. Muszę kończyć, kocham Cię, pa.
- Ja Ciebie też kocham Justin - odpowiedziałam i położyłam telefon tam gdzie wcześniej z uśmiechem na twarzy kręcąc głową. Chciałam wrócić do mojej wcześniejszej czynności, ale znów mi przeszkodził dźwięk telefonu. Nawet nie patrzyłam na ekran, bo wiedziałam, że to Justin i odebrałam telefon.
- Julie.. - usłyszałam zapłakany głos mojej matki po drugiej stronie słuchawki.
- Mamo, co się stało? - spytałam przerażona.

***

Jak Wam się podoba rozdział 19? Według mnie nie jest aż tak zły, choć i tak nie jest najlepszy.
Proszę Was bardzo o komentarze z opiniami i tym co myślicie co się wydarzy, bo chcę wiedzieć, że mam dla kogo pisać.
Dziękuję, miłego popołudnia kochani :) <3


+ P.S mój nowy nick to @justinsladyx

czwartek, 11 kwietnia 2013

Justin Jest Moją Miłością, Taką Może I Skrytą, Bo On Sam Pewnie Nie Wie, Że Go Kocham Aż Tak, Że Jest Moim Światem..

oczami Julie
"Nie dotykaj mojej dziewczyny"
Próbowałam w ułamku sekundy przeanalizować każde jego słowo, które przed chwilą wypowiedział do Natana. Powiedział "mojej".. To słowo zrobiło na mnie największe wrażenie. Z jednej strony chciałam go tu i teraz pocałować, z drugiej zacząć skakać ze szczęścia, z trzeciej jeszcze rozdzielić Justina i Natana od siebie. Poczułam jak moje policzki się rumienią, a moje serce po raz kolejny przyśpieszyło swój rytm bicia, przez co myślałam, że zaraz wyskoczy z mojej klatki piersiowej. Jednak patrząc na Justina on był w zupełnie innym stanie niż ja w tej chwili. Zacisnął swoją szczękę i pięści, a jego mięśnie się napięły. Stali twarzą w twarz do siebie, patrzyli ze złością w swoje oczy. Miałam wrażenie, że Justin chciał za chwilę rzucić się na Natana, z wzajemnością. 
- Justin, proszę Cię.. - cicho szepnęłam i mocno chwyciłam dłoń Justina. Już na serio zaczynało robić się groźnie co się zazwyczaj nie zdarzało będąc w towarzystwie Justina.
- Nie Julie, dość już tego - odpowiedział mi zachrypniętym głosem nawet na mnie nie patrząc, po czym puścił moją dłoń. W tej chwili przestało mi być już tak do śmiechu. Bałam się już teraz odezwać. 
- Dosyć czego? - spytał Natan unosząc pytająco brew nadal patrząc Justinowi w oczy.
- Dobrze wiesz czego - powiedział pewny siebie Justin i już chciał wymierzyć cios w policzek chłopakowi, lecz on go uprzedził i to Natan uderzył bruneta, który stał po mojej lewej stronie.
- Justin! - głośno pisnęłam zakrywając przy tym swoją buzię, a w moich oczach momentalnie stanęły łzy. Justina to odrzuciło trochę do tyłu. Od razu podbiegłam do niego i ujęłam jego twarz w dłonie.
- Boże, nic Ci nie jest? - spytałam i zaczęłam dotykać miejsca w które oberwał. Szybko oddychał i jeżeli wtedy był już zły, teraz mogę powiedzieć, że był gotowy zabić Natana.
- Pożałujesz tego - warknął Justin i oddał Natanowi tylko, że dwa razy mocniej na co on się przewrócił i uderzył głową o ścianę.
Znów głośno krzyknęłam i tym razem łzy zaczęły mi już spływać po policzkach.
- Przestańcie! - podeszłam go Natana i pomogłam mu wstać. On nie chciał być znów dłużny Bieberowi dlatego chciał wymierzyć kolejny cios w jego stronę. Powstrzymało go to, że stanęłam pomiędzy nimi. Zamknęłam swoje oczy tak jakbym była gotowa odebrać ten cios za Justina. 
- Co tu się dzieje? - usłyszałam kogoś głos i ta osoba zbiegła po schodach do nas na dół. Bogu dzięki, na pewno to powstrzyma chłopaków.
Powoli otworzyłam swoje oczy i spojrzałam na osobę, która przyszła. Nick.
Jeszcze raz podziękowałam Bogu i spokojnie odetchnęłam.
- Co Wy robicie? Justin, co jest? - spytał Nick patrząc co chwilę na każdego z nas.
Justin przeniósł wzrok na Nicka i oblizał swoje usta, po czym znów spojrzał w stronę Natana i zaczął mówić.
- Ktoś zapomniał gdzie jest jego miejsce - warknął nie spuszczając wzroku z Natana.
- Hm, chciałem dokładnie to samo powiedzieć.
- Cieszę się, że popierasz moje słowa, ale teraz możesz już spierdalać i nigdy nie wracać, Natan - ostatnie słowo powiedział tak jakby z pogardą, obrzydzeniem, ale zarówno nadal ze złością.
Położyłam rękę na jego ramieniu dając mu znać, że tu jestem i, żeby się już aż tak nie denerwował.
- Wyraziłem się chyba dość jasno, nie? - powtórzył.
Natan zadziornie się uśmiechnął i spojrzał na mnie.
- Do zobaczenia - puścił mi oczko, po czym stanął jeszcze raz na wprost Justina i spojrzał mu głęboko w oczy, a potem wyszedł z budynku.
- Dupek - warknął Justin i przyłożył dłoń do swojego policzka.
- Justin chodź do domu, musisz sobie coś przyłożyć do policzka - powiedziałam i zaczęłam szukać kluczy w swojej torebce - Nick, wchodzisz? - zwróciłam się do chłopaka
- Nie, nie będę Wam przeszkadzał. Jakby co to do usług.
- Dziękuję Ci Nick - przytuliłam Nicka w podziękowaniu za to, że po prostu przyszedł.
- Dzięki Stary - powiedział Justin i poklepał go po ramieniu.
- Nie ma sprawy, to na razie - posłał nam uśmiech i zniknął na schodach.
Lubię go, naprawdę lubię. Wydaje się naprawdę w porządku chłopakiem i naprawdę gdyby on nie przyszedł w porę to "spotkanie" mogłoby mieć zupełnie inne zakończenie. Jeszcze nigdy nie widziałam zarówno Justina jak i Natana tak agresywnych i złych. Pomimo mojej przeszłości z Natanem z jednej strony jego zachowanie to był taki szok, choć z drugiej wiedziałam, że do wszystkiego jest zdolny. Tylko co on wciąż chce ode mnie? Przed wyjazdem powiedziałam mu jasno, że to już koniec naszej znajomości. Ta, nie daje za wygraną.
Nie chcę, żeby przez to co się ostatnio wydarzyło Justin miał jakieś kłopoty. Przecież to wystarczy tylko chwila, a już prawie cały świat wie o takim zajściu.
Justin jest moją miłością, taką może i skrytą, bo on sam pewnie nie wie, że go kocham aż tak, że jest moim światem. Zwariowałam na jego punkcie i jestem dla niego gotowa zrobić dosłownie wszystko. Wnioskując po ostatnich dniach to dużo się wydarzyło. Same problemy.
A może to ja jestem tym problemem dla Justina?
 - Chodź do łazienki - zamknęłam za nami drzwi i pociągnęłam Justina za rękę - Przemyj sobie twarz, a ja przyniosę Ci coś zimnego do przyłożenia.
Kiwnął głową i odkręcił wodę, po czym przemył nią swoją twarz.
Gdy wróciłam do łazienki Justin stał przed lustrem i przeczesywał swoje włosy oblizujący przy tym swoje wargi. Teraz? Akurat teraz? Boże, jak on seksownie wtedy wyglądał.
Julie, ogarnij się.
- Proszę - podałam mu zimny okład, a on go wziął i odłożył na szafeczkę obok.
- Dziękuję - zacisnął wargi i położył dłonie na moich biodrach przyciągając mnie do siebie - Wszystko w porządku Julie?
- Tak.. - szepnęłam i odwróciłam od niego wzrok.
- Przecież widzę - położył palec na mojej brodzie i nakierował moją głowę tak, żebym spojrzała w jego brązowe tęczówki.
- Nie, jest dobrze - dalej trzymałam się swojego.
- Kłamiesz i wybrałaś sobie złą osobę kochanie, mnie nie oszukasz. Widzę, że coś jest nie tak, a Ty nadal nie chcesz mi powiedzieć o co chodzi. Będę Cię męczył aż mi nie powiesz o co chodzi.
- Justin.. - położyłam ręce na jego ramionach próbując odwrócić jego uwagę, którą całą skupiał na mnie.
- Shh.. po prostu mi powiedz - powiedział zachrypniętym głosem i wpatrywał się w moje oczy.
- Jesteś uparty, wiesz?
- Niczym jak Ty.
- Racja.
- Więc? - kontynuował i przygryzł swoją dolną wargę.
On mnie chce dziś chyba na serio zabić.
- No dobrze.. - zaczęłam cicho - Bo chodzi o to, że..
- O to, że? - powtórzył moje słowa.
- Nie uważasz, że od kiedy się spotykamy masz same problemy? Że to ja sprawiam Ci te problemy, że ja nim jestem - powiedziałam ostatnie słowa już troszkę bardziej pewniej niż gdy zaczynałam mówić. On w tej chwili spojrzał na mnie poważnie.
- Julie, co Ty w ogóle mówisz? Zwariowałaś? Skąd Ci w ogóle to przyszło do głowy? - syknął.
- A nie mam racji Justin? Sam popatrz, dużo się wydarzyło.
- Owszem, dużo się wydarzyło przez ten czas kiedy Cię poznałem. Dużo wspaniałych rzeczy. Cholera, kocham Cię. Nie jesteś żadnym problemem dla mnie, wręcz przeciwnie - przycisnął mnie do zlewu i wpatrywał się we mnie.
- Justin..
- Nie, nie ma żadnego Justin. Nie możesz zrozumieć, że jesteś dla mnie najważniejsza?
Właśnie w tej chwili nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Próbowałam wymyślić jakąś sensowną odpowiedź w mojej głowie, ale nic pod wpływem emocji nie przychodziło mi do głowy. Może nawet źle, że zaczynałam z nim ten temat. Owinęłam ręce wokół jego pasa i mocno się w niego wtuliłam przymykając przy tym swoje oczy. On położył ręce na moich plecach i jeszcze mocniej przycisnął mnie do siebie.
Przybliżył swoje usta do mojego ucha i szepnął po cichu "Masz już nigdy tak nie myśleć" po czym pocałował moje ramię. Pod wpływem jego dotyku po moim ciele przeleciało milion przyjemnych dreszczy.
Oderwałam się od niego i wzięłam do ręki okład, który odłożył na szafeczkę. Przyłożyłam do jego policzka na co on syknął.
- Julie, piecze.
- Przepraszam - przejechałam dłonią po jego policzku i tym razem delikatniej przyłożyłam zimny okład do jego twarzy. Po chwili zdawało się, że już przyzwyczaił się do tego i ból ustał.
- Chodź stąd - pociągnęłam Justina za rękę i udaliśmy się do salonu. Brunet usiadł na kanapie, a ja zaraz obok niego na co on objął mnie ramieniem. Położyłam dłoń na jego torsie.
- Już dziś Cię nie puszczam do domu, nie ma mowy. Zostajesz tutaj - powiedziałam głośno, żeby zrozumiał, że ja nie żartuję.
- No a co z Jamie?
- Widzisz ją tu gdzieś? Nie ma jej, a poza tym nie ma nic do gadania.
- Na pewno?
- Oczywiście Justin. Poczekasz chwilkę? Pójdę się ogarnąć.
- Jasne - powiedział i chwycił pilota do ręki po czym włączył telewizor. Uśmiechnęłam się i poszłam do siebie do sypialni po jakieś ciuchy. Założyłam krótkie dresowe spodenki a na to białą bokserkę i wiązałam moje włosy w wysokiego koka. Po tym wszystkim znów wróciłam do Justina i usiadłam tak samo jak wtedy.
Zaczęliśmy oglądać jakiś film, który leciał w telewizji. Nawet nie znałam tytułu.
Około godziny 23 zaczęliśmy oboje się robić śpiący więc poszłam się już przebrać do pidżamy, a Justin poszedł do łazienki. W zasadzie był jeden problem.
W czym on będzie spał? Raczej nie będę nic miała, żeby mu dać do ubrania.
Gdy już się przebrałam w pidżamę usiadłam na rogu łóżka i chwyciłam do ręki telefon. Szybko napisałam smsa do Jamie gdzie jest. Odpowiedź dostałam niemalże od razu. Była u jakiejś koleżanki z uczelni i wróci jutro rano. Świetnie, mamy dom cały dla siebie. Uśmiechnęłam się na tą myśl aż nagle usłyszałam pukanie do drzwi od mojego pokoju.
- Wejdź Justin - powiedziałam i przeniosłam swój wzrok na otwierające się w tej samej chwili drzwi.
Kurwa, on był w samych bokserkach. Robi to na specjalnie, na pewno. Oblizałam swoje usta i spojrzałam na niego z góry na dół. Widząc to uśmiechnął się zadziornie i oparł o framugę drzwi.
- Yy.. chodź, chodź. Będziesz spał ze mną, o ile Ci to nie przeszkadza - powiedziałam wstając z łóżka i robiąc mu miejsce.
- Mi? Oczywiście, że nie - uśmiechnął się zadziornie i wskoczył do łóżka okrywając się przy tym białą kołdrą.
- Chodź do mnie - wyciągnął ręce w moją stronę. Strasznie uroczo to wyglądało. Zgasiłam światło i zrobiłam to o co prosił. Weszłam pod kołdrę i położyłam się obok niego. Justin musnął mój policzek i przytulił się do moich pleców. Nawet nie wiem jak szybko oboje zasnęliśmy przytuleni do siebie w moim łóżku.

Jak Wam się podoba? Proszę o opinie w komentarzach :)

niedziela, 7 kwietnia 2013

The Versatile Blogger

Wow, robi wrażenie.. Nie spodziewałabym się tego nigdy, jestem w ogromnym szoku. 
Jestem cholernie szczęśliwa, nie mogę w to uwierzyć. To się dzieje naprawdę?
Ja, która nigdy nie wierzy w siebie, została nominowana do
THE VERSATITLE BLOGGER
i to jeszcze zostałam nominowana przez trzy osoby, nie mogę uwierzyć.

Bardzo, ale to bardzo dziękuję za te nominacje, dużo dla mnie znaczą.
A mianowicie dziękuję:
@MyaSilver z blogów
- http://too-young-for-eternity.blogspot.com
- http://choose-your-destiny.blogspot.com ♥
- http://just-a-twist-of-fate.blogspot.com ♥
- http://jarlettnator-and-justin-love-story.blogspot.com
@swaggyjusteen z blogów 
- http://justinandtaylorlovestory.blogspot.com
- http://i-will-catch-u-if-u-fall-jb.blogspot.com
oraz 

@LikeCoola z bloga
- http://www.belieber-story.blogspot.com
DZIĘKUJĘ WAM!
Oto nagroda:
W ramach otrzymanej nagrody muszę:
1. Podziękować nominującemu bloggerowi. 
2. Pokazać nagrodę na swoim blogu.
3. Napisać siedem faktów dotyczących mojej osoby.
4. Nominować 15 blogów, które na to zasługują (według mnie).
5. Poinformować o tym fakcie autorów.
 Fakty o mnie:
1. Nazywam się Julia i mieszkam w Opolu.
2. Swoją historię z pisaniem moich wypocin zaczęłam dzięki temu, że czytałam wiele
opowiadań i chciałam zobaczyć jak to jest i w końcu pokochałam pisać.
3. Jest to moje drugie opowiadanie. Pierwsze było mega niewypałem moim zdaniem.
3. 25 marca 2013 to mój najszczęśliwszy dzień w cały moim życiu.
4. Justinowi zawdzięczam moje życie i to, że dzięki niemu wierzę w marzenia. 
Zawsze podnosi mnie na duchu i sprawia, że się uśmiecham.
5. Kocham ludzi z Twittera, są tak jakby częścią mnie. Chciałabym ich wszystkich poznać i mocno 
wyściskać.
6. Moje ulubione polskie imiona męskie to : Denis, Filip, Patryk, Sebastian ( taki szczegół xd )
7. Chciałabym mieć brązowe oczy i mieszkać w Canadzie albo w Ameryce.

Nominuję:
1. http://too-young-for-eternity.blogspot.com
2. http://just-a-twist-of-fate.blogspot.com
3. http://choose-your-destiny.blogspot.com
4. http://you-only-love-once.blogspot.com
5. http://lonelyladyrauhl3.blogspot.com
6. http://prawdziwamiloscjb.blogspot.com
7. http://justinandtaylorlovestory.blogspot.com
8. http://www.belieber-story.blogspot.com
9. http://when-i-look-at-u.blogspot.com
10. http://because-you-are-my-dream.blogspot.com
11. http://backinflashes.blogspot.com
12. http://nothing-like-you-and-me-together.blogspot.com
13. http://love-me-like-you-do-baby.blogspot.com
14. http://love-is-not-easy-baby.blogspot.com
15. http://www.badboymeetsdevil.blogspot.com

Naprawdę jeszcze raz dziękuję za nominację, za każdy komentarz i każde wejście.
Za poświęcenie chwili na przeczytanie kolejnego rozdziału. 
Naprawdę wiele dla mnie znaczy każdy Wasz komentarz, Wasze wejście. Motywuje mnie i daje mi wenę do pisania kolejnego rozdziału. To tak naprawdę dzięki Wam, moim czytelnikom ten blog dalej funkcjonuje i mogę dla Was pisać. Kocham Was bardzo mocno, dziękuję za wszystko.

A co do rozdziału.. to nowy rozdział pojawi się już w tym tygodniu. 
Czeka ktoś? :)