oczami Julie
Dotyk Justina wywoływał przyjemne dreszcze przechodzące moje ciało. Pomimo niskiej temperatury na dworze na samym było bardzo gorąco. Wsunęłam swoje zimne dłonie najpierw pod jego kurtkę a potem bluzę i bluzkę. On po cichu mruknął podczas pocałunku a ja sama się uśmiechnęłam. Jeździłam opuszkami palców wzdłuż jego nagich pleców a on wbił swoje palce w moje uda. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Bieber zaczął delikatnie muskać moją szyję swoimi słodkimi wargami na co ja wygięłam się w łuk i wbiłam swoje palce w jego plecy. Gdy przestał odchylił się do tyłu i spojrzał w moje oczy a ja w jego.
Przechyliłam głowę w prawą stronę i delikatnie się uśmiechnęłam. Zrobił to samo naśladując mnie.
- Masz ochotę może na nocy spacer po lesie? - spytał łapiąc mnie za dłonie i śmiejąc się przy tym po zabrzmiało to nieco śmiesznie.
- A obronisz mnie przed wszystkim złym? A co jeśli stracisz mnie z oczu choć na moment i ktoś mnie porwie? - powiedziałam po cichu się śmiejąc jednak po chwili opanowałam śmiech i przygryzłam swoją dolną wargę.
- Po pierwsze nigdy nie spuszczę z Ciebie wzroku, po drugie nigdy nie pozwoliłbym Cię skrzywdzić, a po trzecie umarłbym bez Ciebie.
- Jesteś słodki, wiesz? No dobrze, więc chodźmy.
Zeskoczyłam z maski samochodu i poprawiłam swoje włosy oraz bluzkę. Stanęłam obok Justina i chwyciłam go za dłoń. Chłopak zamknął przyciskiem auto i ścisnął mocniej moją dłoń. Uśmiechnęliśmy się oboje do siebie i ruszyliśmy powolnym krokiem w głąb lasu.
Po drodze rozmawialiśmy o moich studiach, o mojej i jego rodzinie, o jego fanach. Praktycznie o wszystkim. Nasze rozmowy zawsze były płynne i się kleiły. Zawsze znalazł się jakiś wspólny temat. Czułam, że jesteśmy bratnimi duszami.
- I co, boisz się? - spytał opuszczając swój wzrok w dół by na mnie spojrzeć, ponieważ byłam nieco niższa od niego.
- Przy Tobie niczego - spojrzałam na jego twarz.
Tylko się uśmiechnął i ucałował mnie w głowę przy czym ja położyłam swoją prawą dłoń na jego umięśnionym brzuchu.
Szliśmy i rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę aż nagle usłyszałam szelest i jakieś głosy.
Ścisnęłam mocniej dłoń Biebera i schowałam się za nim.
- Justin, co to było? - spytałam łamiącym się głosem.
- Nic. Nie bój się - Justin zaczął się rozglądać na boki aby zobaczyć skąd dobiegają te odgłosy.
Jednak te dziwne dzięki nie ustawały, lecz robiły się coraz to głośniejsze.
- O patrzcie chłopaki.. mamy nieproszonych gości! - powiedział ktoś kierując się tymi słowami do nas. Cała aż podskoczyłam. Justin próbował zachować spokój i znów nie wybuchnąć złością. Boże, co jeszcze się mogło zdarzyć?
- Wyjazd stąd! To nasze miejsce. No już! Nie dociera? Czy może mam Wam pomóc? - powiedział coraz bardziej rozzłoszczony chłopak przybliżając się do nas wraz z dwójką innych, którzy otoczyli nas z trzech stron.
- Że co proszę? - odezwał się Justin przybliżając się w stronę "lidera" tej grupki.
- Głuchy jesteś? Masz problem?
- Jedyną osobą która ma tu problem jesteś Ty frajerze - Bieber powiedział prosto w twarz temu kolesiowi zaciskając swoje pięści ze złości.
- Justin, przestań. Chodź stąd - próbowałam go odciągnąć od tego chłopaka, lecz wyrwał mi się z rąk podchodząc coraz bliżej. Widziałam jak zacisnął swoją szczękę z gniewu.
- O, Justin? Jak mi miło. Więc drogi Justinie zabierają swoją lalę i wypierdalaj stąd z nią.
- Kurwa, przegiąłeś skurwysynie - krzyknął i był już gotowy przywalić chłopakowi pięścią w twarz jednak w ostatniej chwili chwyciłam jego dłoń i powstrzymałam go od ciosu.
- Widzisz, posłuchaj się swojej dziuni - wybuchł śmiechem chłopak z którym Justin stał twarzą w twarz.
- Spierdalaj od niej, dobrze Ci radzę.
- Bo co kurwa?
Po tych słowach jeden z chłopaków zaczął się przybliżać w moją stronę. Oparłam się plecami o plecy Justina nadal trzymając się jego dłoni. Na co od gwałtownie się obrócił i odsunął mnie za siebie. Bez chwili zastanowienia wymierzył cios w twarz chłopaka. Tylko głośno krzyknęłam, ale nie ukrywam, że należało mu się.
- Mówiłem, że masz jej nie dotykać! - krzyknął Bieber patrząc jak chłopak przykłada sobie dłoń w miejsce gdzie został uderzony. Patrzył jeszcze na swojego przeciwnika lecz nie trwało to zbyt długo gdyż usłyszał głosy innych.
Już wyobraziłam sobie tą całą bójkę. Dlaczego to wszystko musi się dziać? Zbyt mało Justin się już dzisiaj zdenerwował? Po chwili usłyszeliśmy kroki i zobaczyliśmy światło latarki którą ta osoba świeciła po naszych twarzach.
- Co tu się dzieje? Już mi stąd, natychmiast! - krzyknął pan w starszym wieku. Na moje oko był leśniczym. Ale to nie było ważne teraz. Najważniejsze, że przerwał to całe piekło.
- Zawijamy chłopaki! - krzyknął jeden z nich i uciekli w drugą stronę. Nareszcie!
- Nic Ci nie jest kochanie? - podszedł do mnie Justin i uniósł moją głowę do góry.
- Nie.. a Tobie? Boże, Justin.. mogło Ci się coś stać! Ich było więcej! - spojrzałam na niego z przerażeniem w oczach.
- No kurwa, przecież on nie mógł Cię nawet dotknąć! Ma szczęście, że nie zabiłem go na miejscu.
Ale tylko jak go kiedyś spotkam obiecuję, że to zrobię - powiedział Bieber próbując się już uspokoić.
- Justin, spokojnie.. Chodź, wracamy do auta - pociągnęłam go za rękę i udaliśmy się w stronę samochodu.
Posłuchał się mnie i ze spuszczoną głową ruszył za mną. Po kawałku drogi przez ciemny las doszliśmy do samochodu. Usiedliśmy na swoich miejscach i siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. Jednak chłopak postanowił ją przerwać.
- Tobie na pewno nic nie jest? Nie dotknął Cię? - spytał patrząc przed siebie.
- Nie. Jest okej - odpowiedziałam po czym zacisnęłam swoje usta w poziomą kreskę i zapięłam pasy w samochodzie na znak, że powinniśmy już jechać. Pokiwał tylko głową i również zapiął swoje pasy. Odpalił silnik i z piskiem opon wyjechaliśmy z lasu. Przez całą drogę nic się nie odzywaliśmy. Gdy spoglądałam na Justina on tylko było skupiony na drodze. Oparłam głowę o szybę i nawet nie wiem kiedy poległam. Zasnęłam podczas jazdy. No cóż było już trochę późno a mnie dopadało zmęczenie. Za dużo tego wszystkiego jak na jeden wieczór, jedną noc..
I jak Wam się podoba? Dostałam nagły atak weny. Mam nadzieję, że będziecie komentować i wyrażać swoją opinię. Haha, wiem, że co niektórzy liczyli na inne rozwinięcie akcji w związku z tym samochodem no ale proszę bardzo. Inny zwrot akcji. Już dawniej miałam na to pomysł. Piszcie czy Wam się spodobało!
I piszcie co myślicie, że wydarzy się dalej. Wspaniale się czyta Wasze komentarze z opiniami <3
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Byłabym bardzo wdzięczna jeżeli przesyłalibyście dalej link bloga. Reklamowali. To bardzo dla mnie ważne. Dziękuję.
Szliśmy i rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę aż nagle usłyszałam szelest i jakieś głosy.
Ścisnęłam mocniej dłoń Biebera i schowałam się za nim.
- Justin, co to było? - spytałam łamiącym się głosem.
- Nic. Nie bój się - Justin zaczął się rozglądać na boki aby zobaczyć skąd dobiegają te odgłosy.
Jednak te dziwne dzięki nie ustawały, lecz robiły się coraz to głośniejsze.
- O patrzcie chłopaki.. mamy nieproszonych gości! - powiedział ktoś kierując się tymi słowami do nas. Cała aż podskoczyłam. Justin próbował zachować spokój i znów nie wybuchnąć złością. Boże, co jeszcze się mogło zdarzyć?
- Wyjazd stąd! To nasze miejsce. No już! Nie dociera? Czy może mam Wam pomóc? - powiedział coraz bardziej rozzłoszczony chłopak przybliżając się do nas wraz z dwójką innych, którzy otoczyli nas z trzech stron.
- Że co proszę? - odezwał się Justin przybliżając się w stronę "lidera" tej grupki.
- Głuchy jesteś? Masz problem?
- Jedyną osobą która ma tu problem jesteś Ty frajerze - Bieber powiedział prosto w twarz temu kolesiowi zaciskając swoje pięści ze złości.
- Justin, przestań. Chodź stąd - próbowałam go odciągnąć od tego chłopaka, lecz wyrwał mi się z rąk podchodząc coraz bliżej. Widziałam jak zacisnął swoją szczękę z gniewu.
- O, Justin? Jak mi miło. Więc drogi Justinie zabierają swoją lalę i wypierdalaj stąd z nią.
- Kurwa, przegiąłeś skurwysynie - krzyknął i był już gotowy przywalić chłopakowi pięścią w twarz jednak w ostatniej chwili chwyciłam jego dłoń i powstrzymałam go od ciosu.
- Widzisz, posłuchaj się swojej dziuni - wybuchł śmiechem chłopak z którym Justin stał twarzą w twarz.
- Spierdalaj od niej, dobrze Ci radzę.
- Bo co kurwa?
Po tych słowach jeden z chłopaków zaczął się przybliżać w moją stronę. Oparłam się plecami o plecy Justina nadal trzymając się jego dłoni. Na co od gwałtownie się obrócił i odsunął mnie za siebie. Bez chwili zastanowienia wymierzył cios w twarz chłopaka. Tylko głośno krzyknęłam, ale nie ukrywam, że należało mu się.
- Mówiłem, że masz jej nie dotykać! - krzyknął Bieber patrząc jak chłopak przykłada sobie dłoń w miejsce gdzie został uderzony. Patrzył jeszcze na swojego przeciwnika lecz nie trwało to zbyt długo gdyż usłyszał głosy innych.
Już wyobraziłam sobie tą całą bójkę. Dlaczego to wszystko musi się dziać? Zbyt mało Justin się już dzisiaj zdenerwował? Po chwili usłyszeliśmy kroki i zobaczyliśmy światło latarki którą ta osoba świeciła po naszych twarzach.
- Co tu się dzieje? Już mi stąd, natychmiast! - krzyknął pan w starszym wieku. Na moje oko był leśniczym. Ale to nie było ważne teraz. Najważniejsze, że przerwał to całe piekło.
- Zawijamy chłopaki! - krzyknął jeden z nich i uciekli w drugą stronę. Nareszcie!
- Nic Ci nie jest kochanie? - podszedł do mnie Justin i uniósł moją głowę do góry.
- Nie.. a Tobie? Boże, Justin.. mogło Ci się coś stać! Ich było więcej! - spojrzałam na niego z przerażeniem w oczach.
- No kurwa, przecież on nie mógł Cię nawet dotknąć! Ma szczęście, że nie zabiłem go na miejscu.
Ale tylko jak go kiedyś spotkam obiecuję, że to zrobię - powiedział Bieber próbując się już uspokoić.
- Justin, spokojnie.. Chodź, wracamy do auta - pociągnęłam go za rękę i udaliśmy się w stronę samochodu.
Posłuchał się mnie i ze spuszczoną głową ruszył za mną. Po kawałku drogi przez ciemny las doszliśmy do samochodu. Usiedliśmy na swoich miejscach i siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. Jednak chłopak postanowił ją przerwać.
- Tobie na pewno nic nie jest? Nie dotknął Cię? - spytał patrząc przed siebie.
- Nie. Jest okej - odpowiedziałam po czym zacisnęłam swoje usta w poziomą kreskę i zapięłam pasy w samochodzie na znak, że powinniśmy już jechać. Pokiwał tylko głową i również zapiął swoje pasy. Odpalił silnik i z piskiem opon wyjechaliśmy z lasu. Przez całą drogę nic się nie odzywaliśmy. Gdy spoglądałam na Justina on tylko było skupiony na drodze. Oparłam głowę o szybę i nawet nie wiem kiedy poległam. Zasnęłam podczas jazdy. No cóż było już trochę późno a mnie dopadało zmęczenie. Za dużo tego wszystkiego jak na jeden wieczór, jedną noc..
oczami Justina
Próbowałem już opanować swoją złość ale jednak nie udawało mi się to na zbyt długo. Ale jak już się tak stało od razu przypominało mi się jak ten frajer chciał dotknąć Julie. Wybuchłem. Nie mogłem pozwolić aby jej coś zrobił. Całe szczęście tak to się tylko skończyło. Jak powiedziałem, miał szczęście, że go nie zabiłem. Ale jak go jeszcze kiedyś spotkam na pewno nie tak to będzie wyglądać i nie skończy się na rozmowie. Frajerzy. Po chwili zerknąłem na Julie. Spała. Nie chciałem jej już budzić aby zawieźć ją do jej domu. Więc postanowiłem, że pojedziemy do mnie. Gdy dojeżdżaliśmy do mojego domu dochodziła 2:00 w nocy. Po cichu wyszedłem z auta i udałem się w stronę drzwi dziewczyny. Delikatnie je otworzyłem i chwyciłem głowę Julie. Następnie chwyciłem jej nogi i wyciągnąłem ją całą z auta. Zamknąłem drzwi nogą i sprytnie zamknąłem samochód pilotem. Udałem się do drzwi trzymając na rękach dziewczynę która wyglądała jak aniołek. Udało otworzyć mi się drzwi wejściowe. Gdy stałem już w środku drzwi również zamknąłem poprzez kopnięcie nogą i udałem się po schodach, prosto do mojej sypialni. Zapaliłem światło i położyłem "mojego aniołka" na łóżku. Ściągnąłem jej buty i ułożyłem jak do snu. Chwyciłem jeszcze duży, miękki koc i przykryłem nim ją, robiąc to wszystko jak najdelikatniej potrafiłem. Stałem jeszcze chwilą nad nią i przyglądałem się jak słodko śpi. Spała tak spokojnie. Jakby nie było wokół niej pozostałego świata. Wyglądała przepięknie. Mógłbym tak stać i się jej przyglądać cały czas i wsłuchiwać się w jej równomierny oddech. Najważniejsze było dla mnie jej bezpieczeństwo. Już miałem zajebać tego idiotę.
Udałem się do toalety i zamknąłem drzwi. Odkręciłem wodę z kranu i ochlapałem nią swoją twarz. Przeczesałem palcami swoje włosy i oparłem się o kran. Uniosłem wzrok do góry by móc przejrzeć się w lustrze. Przyglądałem się swojej twarzy i muszę przyznać, że wyglądała strasznie. Poza tym byłem strasznie zmęczony. Teraz mam jeden wielki problem. Jeżeli oni rozpowiedzą to wszystko co się działo dzisiejszej nocy? Jeżeli dojdzie to do mediów? Przecież Scooter mnie zabije. Najpierw za tych całych paparazzi a potem za tą akcję w lesie. I tak pewnie oni podali by swoją wersję, że to ja na nich napadłem. Wszystko jest takie cholernie niesprawiedliwe. Ściągnąłem wszystkie swoje ciuchy i zostałem w samych bokserkach. Umyłem swoje zęby i wyszedłem z łazienki. Spojrzałem jeszcze raz na śpiącą Julie w moim łóżku i uśmiechnąłem się sam do siebie. Wyszedłem z pokoju zamykając przy tym jak najciszej drzwi. Zszedłem po schodach do kuchni by napić się jeszcze czegoś przed snem. Wyciągnąłem z lodówki zimny sok pomarańczowy i nalałem go do szklanki leżącej na blacie kuchennym. Opierając się jedną ręką o blat wziąłem jeden duży łyk zimnego pokoju. Zamknąłem jeszcze główne drzwi na klucz i spuściłem wszystkie rolety w domu. Zgasiłem wszystkie światła na dole i ruszyłem do drugiego pokoju na górze. Znajdował się on po prawej stronie tuż przy pokoju w którym spała Julie. Od razu wskoczyłem do łóżka i przykryłem się kołdrą. Podłożyłem swoje ręce pod głowę i wpatrywałem się w sufit. Były marne szanse, że teraz zasnę.
Byłem zbyt bardzo przejęty tą całą dzisiejszą sytuacją. Cały czas myślałem o tym co się działo.
* godzina 3:15 *
oczami Julie
Gdy się obudziłam było już zupełnie ciemno. Gdzie ja w ogóle jestem? Jak się tu znalazłam i gdzie jest Justin? Może to wszystko mi się śniło.. Ta cała akcja w lesie. Bardzo bym chciała, ale jednak nie.. To się naprawdę wszystko wydarzyło. Po cichu wstałam z łóżka i zapaliłam lampkę stojącą na szafeczce nocnej. Skierowałam się w stronę drzwi i wyszłam z pokoju. Gdy znalazłam się na korytarzu spojrzałam w prawo, w lewo. Jednak wszędzie było zupełnie ciemno. Jedynie co byłam w stanie zobaczyć to jedne z drzwi. Co mi szkodzi? Może tam jest Justin? Niepewnie je otworzyłam i dyskretnie spojrzałam do środka. Rzuciło mi się w oczy duże łóżko, a w nim leżący Justin. Odważyłam się wejść do środka. Miałam nadzieję, że może jeszcze nie śpi. Zamknęłam za sobą drzwi i udałam się w stronę łóżka. Usiadłam po przeciwnej stronie łóżka niż leżał Justin i spojrzałam na niego.
- Obudziłam Cię?
- Oczywiście, że nie. Ale dlaczego Ty nie śpisz?
- Nie wiem.. zbudziłam się - odgarnęłam swoje włosy za ucho i spojrzałam na chłopaka. On tylko chwycił swoją kołdrę i uniósł ją do góry na znak abym się położyła. Wsunęłam się pod kołdrę chłopaka i położyłam głowę na jego torsie. On objął mnie ramieniem. Zaczęłam smyrać nogą jego nogę i jeździć palcem po jego umięśnionym ciele.
- Skarbie? - zaczęłam szeptem.
- Tak?
- Dziękuję Ci.
- Mi? Za co?
- Za to, że mnie obroniłeś. Sama bym sobie nie poradziła.
- Julie.. przestań. Nie masz mi za co dziękować. Pamiętasz co Ci dziś powiedziałem, tak?
- Pamiętam wszystkie Twoje słowa.
- Dobrze. Wiedz, że ja dotrzymuję obietnic.
Na te słowa nic już nie odpowiedziałam tylko uniosłam głowę do góry i musnęłam usta Justina. Byłam mu strasznie wdzięczna za wszystko..
***I jak Wam się podoba? Dostałam nagły atak weny. Mam nadzieję, że będziecie komentować i wyrażać swoją opinię. Haha, wiem, że co niektórzy liczyli na inne rozwinięcie akcji w związku z tym samochodem no ale proszę bardzo. Inny zwrot akcji. Już dawniej miałam na to pomysł. Piszcie czy Wam się spodobało!
I piszcie co myślicie, że wydarzy się dalej. Wspaniale się czyta Wasze komentarze z opiniami <3
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Byłabym bardzo wdzięczna jeżeli przesyłalibyście dalej link bloga. Reklamowali. To bardzo dla mnie ważne. Dziękuję.
Kocham tego bloga. Dobrze, że ten idiota nic im nie zrobił. Kocham Twój styl pisania. Cudooooo!! <3
OdpowiedzUsuńświetny rozdział , nie powiem że nie :D Czekam na następny @TheBieberCute
OdpowiedzUsuńKompletnie się tego nie spodziewałam. Tych gości, spaceru do lasu... Dobrze, że się nie pobili.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak dalej się to wszystko potoczy. Sprawy z reklamą, czy przyjaciółka Julie będzie się wypytywać, co na to Scooter no i te zdjęcia paparazich. Czekam na kolejny, kochanie <3
W życiu bym nie pomyślała o tym. Najbardziej się bałam o Justina, żeby tylko mu się nic nie stało,i Julie też. Makabra. Po pierwsze, świetnie piszesz, więc po tym rozdziale, nie mam pojęcia co będzie w następnym. :D Czekam na następny z niecierpliwością. <3
OdpowiedzUsuńNO ZASKOCZYŁO MNIE :P CIEKAWE CO DALEJ WYMYŚLISZ :** CZEKAM NA NEXA <33 @swag_usa
OdpowiedzUsuńŚwietny czekam na nn @maja378
OdpowiedzUsuńświetny rozdział. *-* Justin jest najsłodszy na świecie. < 3 czekam na nowy. :)
OdpowiedzUsuń