środa, 24 kwietnia 2013

Nigdy Nie Mów Żegnaj, Bo Pożegnanie Znaczy Odejście, A Odejście Znaczy Zapomnienie..

oczami Julie
- Mamo, co się stało? - spytałam przerażona uświadamiając sobie, że to wcale nie jest Justin, a moja zapłakana mama.
- Julie, bo Twój ojciec.. - próbowała coś z siebie wydusić.
- Mamo, co jest z tatą? - w tej chwili moje serce zaczęło bić szybciej, a moje ciało zaczęło drżeć ze strachu.
- Miał wypadek samochodowy, jest w ciężkim stanie w szpitalu - na jej słowa momentalnie oczy mi się zaszkliły i poczułam wielką gulę w moim gardle, przez co nie mogłam powiedzieć ani jednego słowa.
- Julie? Julie, jesteś tam? - słyszałam tylko rozpaczliwy głos mojej matki. Upuściłam telefon, a razem z nim przewrócił się lakier do paznokci. Nie mogłam uwierzyć w to co się przed chwilą dowiedziałam. To nie może być prawda. Mój tata jest moim przyjacielem, nie może teraz mnie zostawić. Nie teraz, nie tak.

'' - Musisz być dzielna, pamiętaj, że niedługo się zobaczymy. Jesteś moją księżniczką, tak córciu?
- Tak tato, kocham Cię.
- Ja Ciebie też, opiekuj się mamą. ''  

Zawsze tak do mnie mówił gdy rozmawialiśmy przez telefon, przez prawie całe moje dzieciństwo nie było go w domu. Był zmuszony pracować za granicą. Byłam sama z mamą. Tak bardzo go kocham i tęsknię. Zawsze był łagodniejszy jeśli chodzi o oceny i bardziej mnie rozumiał, bronił. Zawsze chciał bym była bezpieczna i robił wszystko by tak było. Pomimo tego, że nie należeliśmy do jakiś bogaczy to i tak spełniał moje marzenia. Muszę być teraz przy nim. Łzy spływały mi ciurkiem po policzkach. Nie mogę tak tu siedzieć.
- Julie, co się dzieje? - do pokoju wparowała Jamie słysząc mój głośny płacz.
- Jamie.. - rzuciłam się na przyjaciółkę mocno ją przytulając i chowając twarz w jej ramieniu.
- Kto dzwonił Julie?
- Mój tata miał wypadek, jest w szpitalu w ciężkim stanie - wydukałam.
- O mój Boże - moja przyjaciółka mocno mnie przytuliła i nastała cisza, którą zakłócał tylko mój płacz.
- Nie mogę tak tu siedzieć, wracam do Miami, muszę być przy tacie - wytarłam zewnętrzną stroną dłoni policzek i wyciągnęłam dużą torbę z szafy.
- Myślisz, że to naprawdę dobry pomysł? Masz pieniądze na lot, na to wszystko?
- Jamie, muszę to zrobić. Co Ty byś zrobiła? Siedziała tu i po prostu czekała na telefony od mamy nie wiedząc co się dzieje i na czym w danej chwili stoisz? Pieniądze jakieś mam, lot się znajdzie. Muszę to zrobić, zrozum mnie.
- Rozumiem Cię kochanie, rozumiem. Masz rację.
Pokiwałam głową  i pakowałam do torby tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Ciuchy, kosmetyki, dokumenty, portfel. Chciałam być już najszybciej na lotnisku, uspokoję się gdy już wyląduję w Miami. No nie do końca, ale wtedy wiem, że mam do taty bliżej niż dalej.
Szybko wbiegłam do łazienki, aby się uczesać i ogarnąć.

oczami Jamie
Nie dziwię się Julie, że to robi. Na jej miejscu sama zrobiłabym to samo. Wiem co ją łączy z tatą, wiem jak bardzo obydwoje się kochają. Współczuję jej, bo nie wyobrażam sobie co by było gdyby właśnie w tej chwili mojemu się coś takiego przytrafiło. Miało zaczynać się nasze nowe, szczęśliwe życie, ale jak zawsze muszą pojawić się jakieś komplikacje. 
Teraz Julie weszła do łazienki, a ja wpadłam na jedną myśl. Jest osoba, która musi wiedzieć o tym. Bez dwóch zdań. Telefon mojej przyjaciółki leżał na podłodze, zaraz koło łóżka. Słyszałam, że się szykuje dlatego nie miałam zbyt wiele czasu na to. Podniosłam jej telefon i stanęłam przy oknie, aby nic nie widziała. Szybko znalazłam w jej kontaktach numer do Justina. Wyciągnęłam swój telefon z tylnej kieszeni moich rurek i przepisałam sobie ten numer. Odwróciłam się do tyłu, aby sprawdzić czy Julie jeszcze nie idzie. 
Dawaj Jamie, napisz do niego.
''Cześć Justin, piszę tylko, żeby Ci powiedzieć, że Julie jeszcze dziś leci do Miami. Uważam, że
powinieneś o tym wiedzieć. Jamie''
Jeszcze przez chwilę się zastanawiałam czy powinien o tym wiedzieć czy to dobry pomysł, aby jeszcze go martwić jak już sama Julie jest w okropnym stanie.
Wiadomość wysłana do: Justin
Dobra, już nie cofnę tego, myślę, że dobrze zrobiłam. Odłożyłam dwa telefony na stolik i stanęłam w drzwiach. Myślę, że Justin powinien wiedzieć o tym by dać wsparcie Julie, którego również potrzebuje z jego strony.
- Julie, mam lecieć z Tobą? - spytałam przyglądając się przyjaciółce - Boję się o Ciebie, jesteś w okropnym stanie.
- Nie Jamie, dziękuję. Musisz się zająć wszystkim tutaj - wymusiła lekki uśmiech.
- Ale masz się odzywać, napisz chociaż jak dojedziesz i co z Twoim tatą, dobrze?
- Dobrze Jamie - podeszła do mnie i jeszcze mocniej mnie uścisnęła niż wtedy.
- Jestem z Tobą, pamiętaj.
- Pamiętam Jamie, muszę już iść - chwyciła dużą fioletową torbę, założyła buty i chwyciła jeszcze z wieszaka kurtkę patrząc na mnie.
- Będzie dobrze Julie - powiedziałam teraz to ja powstrzymując się od płaczu.
- Do zobaczenia Jamie - pomachała mi i wyszła z domu.

oczami Justina
Właśnie wysiadałem z auta gdy poczułem wibracje mojego telefonu. Pożegnałem się z Alfredo i wyciągnąłem urządzenie z mojej kieszeni. Sms od nieznajomego numeru. Proszę, tylko nie Nicole, albo ktoś w ogóle inny, nieznajomy. Otworzyłem wiadomość.
''Cześć Justin, piszę tylko, żeby Ci powiedzieć, że Julie jeszcze dziś leci do Miami. Uważam, że
powinieneś o tym wiedzieć. Jamie''
Serce mi stanęło. Dlaczego Julie wraca dziś do Miami? Nie mogę jej na to pozwolić, nie wiedząc dlaczego i co się stało. Nie mogę pozwolić jej odejść. Nie zdążyłem się nawet zorientować, a Alfredo już nie było pod moim domem. Syknąłem pod nosem i szybko wyciągnąłem pilot od garażu z tylnej kieszeni w spodniach. Wcisnąłem guzik i brama się otworzyła, a moim oczom ukazało się białe Ferrari 445 Italia. Szybkim krokiem podszedłem do niego i zająłem miejsce kierowcy. Wyjechałem z garażu i przycisnąłem guzik czekając aż się zamknie brama. Z piskiem opon ruszyłem na lotnisko. Nie przejmowałem się tym, że przekraczam prędkość. Najważniejsze teraz było dla mnie, aby dotrzeć do Julie. Otworzyłem okno, a zimny wiatr uderzył w moją twarz. Może to pomoże mi się uspokoić. Wziąłem kilka głębokich oddechów i dodałem gazu. Już dawno przekroczyłem 150 km/h. Mój jedyny cel w tej chwili? Dojechać na lotnisko i znaleźć Julie.
Zacisnąłem ręce na kierownicy i skupiłem się na drodze. Wymijałem wszystkie auta i pędziłem jak nigdy wcześniej. W zasadzie to lubiłem szybką jazdę, jak prawie każdy chłopak, ale teraz jej celem nie była zabawa czy przyjemność, tylko dotarcie do Julie. Coraz częściej postrzegam ją po prostu jako moją dziewczynę. Uważam, że jest moja. Jeżeli nawet Natan myśli inaczej to jestem znów gotowy by się z nim spotkać, ale teraz już tylko w cztery oczy. Musi zrozumieć, że Julie nie chce mieć z nim żadnych kontaktów. A tym bardziej ja nie chcę, żeby ona się z nim zadawała. Jeszcze dziesięć minut i będę na miejscu. Spojrzałem na zegarek. Godzina 21:48. O której może być jakiś cholerny lot do Miami?
Czy mieliście kiedyś tak, że bez konkretnej wiedzy, bez zastanowienia ruszyliście aby coś ratować? Nawet przez chwilę nie pomyśleliście co jest tego skutkiem, tylko od razu o zawaleniu Waszego świata przez jedną rzecz, czasem nawet najmniejszy gest czy nawet widok, nie koniecznie przyjemny dla nas. Wtedy tak naprawdę myślimy sercem, a nie mózgiem, bo serce wie co to jest prawdziwa miłość. Miłość to całkowite oddanie się i troska o drugą osobę. Często jesteśmy gotowi dla drugiego człowieka zrobić bezwarunkowo wszystko, dla niego i jego szczęścia.
Zostałem wychowany na takiego człowieka, że jeśli w coś wierzy, coś kocha to walczy do końca. I nie przez przypadek właśnie ja to mówię. Trzeba walczyć o coś co kochamy, nawet gdy brakuje nam już na to  sił. Czy trzeba się poddawać? Nie, trzeba walczyć, wierzyć i dążyć do tego.
Droga na lotnisko mijała mi tak powolnie. Chyba, że to tylko moje wrażenie. Miałem wrażenie, że każda sekunda trwa dla mnie wieczność. Tak jak myślałem, dziesięć minut później dojechałem na miejsce. Zaparkowałem samochód w wolnym miejscu i jak najszybciej wyszedłem z niego. Od razu popędziłem do środka lotniska. Spojrzałem na wielką, elektryczną tablicę, która wisiała nad moją głową. Odloty i przyloty. Okej, odloty. Atlanta-Miami, godzina 22:00. Miałem jeszcze dwie minuty. Od razu pobiegłem w prawą stronę, tam gdzie odbywały się odloty. Czułem się tak jakby wszystkie ściany zbliżały się ku mnie, nagle zgasło światło i widziałem tylko ciemność, bo brakowało mi już sił, nadziei. Wszystko zaczęło mnie przytłaczać. Pewnie byłem teraz punktem jeden do obserwacji dla innych podróżnych. No i oczywiście, że tak było, ale miałem tylko dwie minuty. Dwie minuty? Ale do czego? Do nadziei, że Julie w ostatniej chwili wysiądzie? Albo zobaczę ją jak siedzi na lotnisku, bo zwątpiła i nie leci? Przepychałem się przez ludzi przez co słyszałem krzyki za moimi plecami. Chrzanić to, muszę się upewnić, zatrzymać moje szczęście. A to co mnie bolało najbardziej to myśl, że nawet nie wiem dlaczego ona to robi i co się stało. Może ma dość tego wszystkiego. Za dużo się teraz wydarzyło i sobie z tym nie radzi. Nowe otoczenie, dawna akcja w lesie, Natan nękający ją, Nicole.. ja. Może tak naprawdę przerosło ją to jakie życie ja prowadzę? Że już niedługo inni nie będą dawać jej spokoju, ale obiecała.. Obiecała, że mnie nie zostawi, a ja nie pozwolę jej odejść. Gdybym mógł cofnąć czas wynagrodziłbym jej to wszystko i zrobił wszystko aby jej nie zranić, ja ani nikt inny. Nauczyła mnie wiele. Nauczyła mnie kochać tak bardzo. Pokazała mi co to miłość i sprawiła, że uśmiech pojawiał się na mojej twarzy nie tylko przy niej, ale również gdy tylko o niej pomyślałem. Moim oczom ukazała się wielka szybka za którą było widać startujące samoloty. Spojrzałem na jeden co już startował. Napisy były zbyt małe aby mógł je przeczytać, lub to już ze mną zaczynało robić się coś nie tak. Mój oddech był bardzo szybki.
. ''Samolot do Miami właśnie odleciał, dziękuję za uwagę i życzę spokojnego lotu. ''
Proszę, niech ktoś mi powie, że się właśnie przesłyszałem, albo to jest jakiś koszmar. Przyłożyłem dłoń do szyby i patrzyłem jak samolot wzbija się w górę z nią. Z Julie, moją Julie. Wydawało mi się, że moje serce właśnie zostało rozdarte na milion kawałków. Patrzyłem przez to okno już bez celu, samolot zniknął z mojego pola widzenia, a ja najwyraźniej liczyłem, że zobaczę teraz na pasie startowym Julie idącą w moją stronę. Było za późno..
Nałożyłem kaptur na głowę i spuściłem ją w dół, aby nikt nie mógł mnie zobaczyć w takim stanie. Przemierzałem całe lotnisko wolnym krokiem, nie zwracając uwagi na nic i na nikogo. Gdybym tylko był z nią przez resztę dnia. Mogłem od razu wyłapać, że coś jest nie tak. Przecież rozmawialiśmy jeszcze niedawno przez telefon. Powiedziała, że mnie kocha. Nic nie rozumiem, nie wiem co mam teraz robić, gdzie się udać, do kogo. Powiedzieć komuś czy też siedzieć w ciszy, aby nikt nie wykorzystał moich uczuć przeciwko mnie. Czuję się tak jakbym był przegranym człowiekiem. Nie do końca, ale dopuściłem, że Julie odeszła. Siedzi teraz w samolocie i wraca do swojego domu. Znalazłem się już na zewnątrz. Wsunąłem dłonie do kieszeni i przeszedłem przez cały parking. Znów spotkałem się z zimnym pociskiem wiatru, który tym razem mnie już nie uspokoił. Zająłem to samo miejsce kierowcy i siedziałem w ciszy nie odpalając nawet przy tym silnika samochodu. Znów beznadziejnie patrzyłem przed siebie. Wspomnienia wzięły górę. Wszystko do mnie wróciło. Każdy pocałunek, nasza wspólna noc, gorące chwile czy chwile małych sprzeczek i smutku. Jej głos odbijał się w mojej głowie, a jej śmiech i widok jej nie dawał mi spokoju. Nigdy nie mów żegnaj, bo pożegnanie oznacza odejście, a odejście znaczy zapomnienie..
Nie wiedziałem jak opisać te wszystkie emocje siedzące teraz we mnie. Mam ochotę coś rozwalić, a z drugiej strony się już na zawsze zamknąć w sobie i tłumić te wszystkie uczucia. Odpaliłem silnik i znów szybko jechałem w ogóle nie przejmując się prędkością i tym, że łamię każdy odnośnie jej przepis. Moja jazda w tej chwili na pewno nie należała do bezpiecznych, a ja do ludzi opanowanych i z zachowanym spokojem..

Jak Wam się podoba? Bo moim zdaniem nie wyszedł mi najlepiej.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Proszę o Wasze opinie po przeczytaniu rozdziału i o jakąkolwiek pomoc w reklamie mojego opowiadania. Odwdzięczę się Wam tym samym. Zostawiajcie swoje nicki i linki w zakładkach.
BARDZO DZIĘKUJĘ, KOCHAM WAS!

Kto by czytał drugie opowiadanie jakbym zaczęła pisać? :)

czwartek, 18 kwietnia 2013

This Feels Like Falling In love, We're Falling In Love, Settle Down With Me And I'll Be Your Safety, You'll Be My Lady..

oczami Julie
Obudziły mnie promienie słoneczne, które padały na moją twarz przez żaluzje. Otworzyłam najpierw jedno oko, a potem drugie. Poczułam czyjś uścisk wokół mojej talii, spuściłam wzrok w dół.
Delikatnie przewróciłam się na drugą stronę i ujrzałam jego. Rozczochrane, lecz wciąż seksowne włosy, klatka piersiowa poruszająca się w górę i w dół. Jego anielski uśmiech, który ukazywał przez sen. Po cichu mruczał jakby chciał coś powiedzieć. Chwyciłam jego nadgarstek i zaczęłam go miziać opuszkami swoich palców. Zdawało mi się, że jego uśmiech jeszcze bardziej się powiększył, na co po cichu zachichotałam.
Wyglądał tak niewinnie, niczym aniołek. Jeden z piękniejszych widoków, które miałam i będę miała kiedykolwiek okazję zobaczyć, na serio.
Wciąż zdawało mi się, że to jeden, najpiękniejszy sen. To w jakiej sytuacji się teraz znajduję, to co mnie tu spotkało. Justin.. Justin Bieber przytulony do mnie, śpiący w łóżku zwykłej dziewczyny, którą ochotę miało by teraz zabić milion dziewczyn na całym świecie. Jeszcze brakowało by tego, żeby media zaczęły o tym trąbić, żeby ktokolwiek ze świata oprócz naszych przyjaciół się o tym dowiedział. Wciąż w mojej głowie jest myśl, że jestem naprawdę kłopotem dla niego, ale wtedy to wszystko nie miało najmniejszego sensu. To jakie Justin prowadzi życie wpływa na jego prywatność i trzeba być ostrożnym, bo ludzie mogą przerobić wszystko na niezgodne z prawdą. Teraz pokazując się razem musimy uważać na każdy gest. Choć zabrzmiało to teraz jakbyśmy byli razem. Ale nie.. nie jesteśmy razem.. ale słowa Justina do Natana? Pewnie po prostu mu się wymknęło, albo specjalnie tak powiedział Natanowi. Jesteśmy raczej przyjaciółmi? Choć długo bym tak nie wytrzymała, moja miłość przebiła wszystko. Nie, muszę przestać o tym tyle rozmyślać, a szczególnie teraz, powinnam się cieszyć tym wspaniałym widokiem obok mnie. Z pewnością i tak to wszystko nie będzie dało mi spokoju przez dłużej niż maksymalnie godzinę.
Niedługo Jamie powinna też już wrócić do domu, ale nie wiem konkretnie kiedy. Rano dla niej jeszcze może być już nawet o 12, nie żartuję.
Momentalnie po moim ciele przeszło milion przyjemnych dreszczy. Justin się obudził i zaczął składać pocałunki na moim nagim ramieniu, które sam sobie odkrył. Położyłam dłoń na jego nagiej klatce piersiowej. Obserwowałam jak się porusza, jego mięśnie, tatuaże. Po chwili zaczął ssać moją skórę, a ja w tym samym momencie odchyliłam swoją głowę do tyłu zaczerpując powietrze do moich płuc. Przejechał dłonią wzdłuż mojej szyi, mojego ramienia i zatrzymał ją na moim nadgarstku. Przyłożył go do swoich ust i delikatnie go musnął. Jechał dłonią dalej wzdłuż mojej talii, jakby chciał odkryć każdy milimetr mojej skóry. Obserwowałam go, jego wyraz twarzy gdy mnie dotykał. Uśmiech, śledził wszystko wzrokiem.
- Dzień dobry Justin - powiedziałam z uśmiechem na twarzy gdy oboje już leżeliśmy obok siebie i patrzyliśmy w swoje oczy. Mogłabym mieć codziennie rano takie pobudki, choć to ja obudziłam się pierwsza.
- Dzień dobry Julie - odpowiedział i obdarował mnie najpiękniejszym uśmiechem na świecie. Tak, kolejna najpiękniejsza rzecz jaką kiedykolwiek widziałam, jego uśmiech.
- Wyspany? Chyba było Ci wygodnie, huh? - uniosłam pytająco brew i się uśmiechnęłam.
- Oczywiście, jak nigdy. Było.. miękko, tak miękko - zaśmiał się.
- Cieszę się skarbie.
Powiedziałam do niego ''skarbie''? Jakoś w tej chwili zaczęło wydawać mi się to jeszcze bardziej dziwne niż nigdy dotąd. Zatraciłam się w jego tęczówkach. Były niesamowite, takie pełne, brązowe. Cudne, żeby znów czegoś nie nazwać najpiękniejszym na świecie.
- Coś nie tak.. skarbie? - wyrwał mnie z tego transu. Skarbie? On się ze mnie śmieje, zwrócił uwagę na moje słowo.
- Nie, wszystko w porządku. Nie śmiej się ze mnie .
- Nie śmiałbym nawet skarbie - poruszył swoimi brwiami.
- Uh - westchnęłam i aktorsko wywróciłam oczami po czym wstałam z łóżka i ruszyłam do łazienki. Związałam włosy w wysokiego kucyka, przemyłam twarz wodą i umyłam dokładnie zęby.
oczami Justina
Słodka jest, jest cholernie słodka. Uśmiechnąłem się i przeczesałem palcami włosy. Byłem strasznie szczęśliwy. Nawet zwykła noc przy niej sprawiała, że moje serce biło szybciej, a na myśl, że Natan chciał wczoraj położyć na niej ręce od razu się we mnie gotuje. Mam nadzieję, że jego twarzyczka jest jeszcze piękniejsza od mojej po ciosie, który mu zadałem.
Julie poszła do łazienki, a ja też powinienem się już powoli zbierać do domu, mam jeszcze parę spraw do załatwienia. Wstałem z łóżka i stanąłem naprzeciw dużego stojącego lustra. Spojrzałem na siebie, byłem tylko w samych czarnych bokserkach, a po chwili spojrzałem na swój policzek. W zasadzie nie wyglądał aż tak źle jak myślałem, wystarczy jak założę duże czarne okulary. Cóż, przykro mi Natan. Uniosłem brwi do góry i uśmiechnąłem się łobuzersko. Po chwili do pokoju wróciła Julie. Przeleciała po mnie wzrokiem, a ja po niej posyłając sobie przy tym uśmiech. Podszedłem do niej i położyłem ręce na jej biodrach przyciągając ją bliżej siebie. Owinąłem ręce wokół jej talii i oparłem głowę o jej ramię. Poczułem jak wtula się w moje ciało kładąc dłonie na moich plecach i jeżdżąc nimi po nich. Przeszły mnie przyjemne dreszcze, uśmiechnąłem się. Odchyliłem się do tyłu i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach, który odwzajemniła. Z każdą chwilą coraz bardziej napierałem na jej usta przesuwając ją do tyłu. Ująłem jej twarz w dłonie i przycisnąłem ją do ściany. Wplotła palce w moje włosy na co zamruczałem jej do ust. Przeniosłem pocałunki na jej szyję, a swoją dłoń wsunąłem pod jej koszulkę.
- Justin.. - jęknęła odchylając się do tyłu co sprawiło, że na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech wciąż ją całując. Położyłem dłonie na jej pośladkach i uniosłem ją do góry. Uwinęła nogi wokół moich bioder, a nasze usta znów się spotkały. Ostrożnie położyłem ją na łóżku pod sobą i położyłem ręce po obu stronach jej głowy. Całowałem jej szyję, dekolt, a jej oddech stawał się coraz to szybszy. Po cichu szeptała moje imię, a mnie to jeszcze bardziej podniecało. Jeszcze bardziej pewniej całowałem jej dekolt, a nasze ciała podniosły temperaturę chyba o jakieś sto stopni.
- Julie, nie wiedziałam, że sprowadziłaś jakiegoś chłopaka do domu - drzwi się otworzyły i usłyszeliśmy czyjś głos. Oderwałem się od dziewczyny i oboje spojrzeliśmy na dziewczynę w fioletowych włosach - O, Justin.. yy, to ja przepraszam - zmieszała się, a na jej twarzy pojawiły się rumieńce. Wycofała się wychodzą z pokoju. Przeniosłem wzrok na Julie, która leżała i przygryzała dolną wargę. Opadłem obok niej i westchnąłem. Julie przewróciła się na brzuch i położyła dłoń na moim torsie.
- Nic się nie stało Justin.. - powiedziała widząc moją reakcję.
- Wiem.
- To tylko Jamie. Nie przejmuj się nią.
- No niby tak, ale..
- Justin, spokojnie..- przewrała mi i delikatnie musnęła moje usta. Odwzajemniłem jej czuły gest i lekko się uśmiechnąłem. Chwyciłem jej dłoń i splotłem nasze palce.
- Będę się już zbierał - podniosłem się na łokciach - będziesz tęsknić? - uniosłem brwi.
- Jak wariatka.
- Kocham Cię - musnąłem jej usta i wstałem z łóżka.
Przeleciałem wzrokiem po pokoju szukając swoich ciuchów. Leżały na krześle obok lustra. Będąc w samych bokserkach wciągnąłem na tyłek swoje czarne rurki. Wiedziałem, że blondynka to obserwuje dlatego uśmiechnąłem się i oblizałem swoje wargi. Włożyłem obcisłą, białą koszulkę, a na to cienką bluzę z kapturem. Spojrzałem w lustro. Julie bacznie mnie obserwowała, nie, że to mi przeszkadzało. Uśmiechnąłem się i wyciągnąłem dłoń w jej stronę, chwyciła ją, a ja pociągnąłem dziewczynę w górę.
- Dziękuję kochanie - musnąłem jej policzek.
- Kiedy się zobaczymy?
- Niedługo, pa skarbie - uśmiechnąłem się i ją przytuliłem.
- Pa Justin.
Skierowałem się do wyjścia i jeszcze tylko krzyknąłem ''cześć'' do Jamie w kuchni. Julie zamknęła za mną drzwi i szybko zbiegłem po schodach. Rozejrzałem się wokół, założyłem kaptur na głowę i ruszyłem w prawą stronę do mojego domu.
Chciałbym teraz jak najszybciej dotrzeć do domu, wziąć prysznic, przebrać się, bo później mam spotkanie ze Scooterem. Z Julie u boku było mi cudownie. Zapominałem o wszystkim innym. Mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwym chłopakiem dzięki niej, moim fanom, przyjaciołom i rodzinie. Wszyscy dodają mi siły i chęci do życia.
- Ej młody, wsiadaj! - usłyszałem czyjś głos z auta. Też tak zrobiłem, szybko znalazłem się na miejscu pasażera z przodu.
- Hej Fredo, co Ty tu robisz? - spytałem patrząc na niego.
- Dobre pytanie, a co Ty tu robisz? Nie powinieneś iść sam, nie wiesz co może się zdarzyć - powiedział jedną rękę mając na kierownicy i co chwilę patrząc na mnie.
- Tak, wiem.
- No więc właśnie. A z tego co wiem to jesteś umówiony dziś ze Scooterem dlatego jedziemy do Twojego domu, ogarniesz się i zawiozę Cię.
- Fredo, Scooter Cię wysłał? - spytałem pewnie.
- Nie zawracaj sobie tym głowy dzieciaku - poczochrał moje włosy.
- Cholera, tylko nie włosy, wiesz przecież - syknąłem, a on wybuchł śmiechem.
- Wybacz, młody - powiedział głośno, a ja wywróciłem oczami.
- No i jak było? - spytał, a ten jego cwaniacki uśmiech wciąż nie schodził mu z twarzy.
- Gdzie? - odpowiedziałem poważnie.
- Tam gdzie byłeś - wyszczerzył się tak, że już bardziej nie można było.
- A jak miało być? - oblizałem usta próbując powstrzymać się od śmiechu, bo jego uśmiech mnie rozbrajał.
- Ciebie się pytam Justin. Jak było u Twojej panny?
- To nie jest moja pa.. - zaciąłem się - było bardzo dobrze. Zadowolony?
- Jak najbardziej - poruszył brwiami i przeniósł wzrok na drogę śmiejąc się.
- Zamknij się - walnąłem go w ramię śmiejąc się.
- Mój zadziorny chłopczyk, lubię Cię.
- Mnie się nie da nie lubić, Fredo.
Skręcił w jedną z uliczek i znaleźliśmy się przed domem. Oboje szybko wyszliśmy z auta. Otworzyłem kluczem drzwi i puściłem mojego przyjaciela do środka. On od razu udał się do kuchni, nalał sobie coś do picia i usiadł na kanapie przed telewizorem, tym samym dając mi znak, że mam iść się szykować, a on na mnie czeka.
Wbiegłem szybko po schodach na górę i udałem się do łazienki. Zrzuciłem z siebie wszystkie ciuchy i stanąłem nagi przed lustrem, które wisiało nad umywalką. Przejechałem dłonią po swoim policzku i lekko się skrzywiłem. Wszedłem do kabiny i odkręciłem wodę. Kropelki wody spływały po moim ciele sprawiając, że mięśnie mojego ciała się rozluźniły, a ja przymrużyłem swoje oczy.
Namydliłem swoje ciało kokosowym płynem i umyłem włosy szamponem. Po 15 minutach opuściłem kabinę i sięgnąłem po ręcznik, którym przetarłem swoje włosy, a następnie zawiązałem go wokół swoich bioder. Poszedłem do swojej garderoby i wyciągnąłem z niej czarną bluzę z MSFTSrep, spodnie khaki, pasujące pod kolor Supry, czyste bokserki i skarpetki. Szybko się ubrałem i spryskałem się swoimi najlepszymi perfumami. Jeszcze chwyciłem z szafeczki duże czarne okulary oraz telefon. Zszedłem na dół gdzie siedział już znudzony Alfredo.
- Nareszcie Justin, myślałem, że umrę z nudów. Chciałem iść wyciągnąć Cię spod tego prysznica - wstał z kanapy i klasnął w ręce.
- Byś tylko spróbował, wiesz, że moje zemsty są najgorsze. A poza tym aż tak Cię pociągam, że szukasz sposobu by zobaczyć mnie nago? - uniosłem pytająco brew śmiejąc się pod nosem.
- Kurcze stary, aż tak to widać? - udawał zdziwionego.
- Popracuj jeszcze nad tym, chyba nie chcesz, żeby ludzie się domyślali - rzuciłem mu jego kluczyki od samochodu, które zostawił na szafce koło której stałem. Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do czarnego auta zajmując takie same miejsca jak przedtem. Do miejsca w którym byliśmy umówieni ze Scooterem dotarliśmy w ciągu 10 minut. Wyszedłem z auta i stanąłem koło Alfredo.
- Ktoś jeszcze tu ma być? - patrzyłem przed siebie.
- Nie wiem Justin, zobaczymy, chodź - klepnął mnie w ramię.
Mój przyjaciel otworzył mi drzwi i wpuścił mnie pierwszego, a on wszedł zaraz za mną. Stanąłem w przejściu małej restauracji i zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu. Mój wzrok przykuł mężczyzna machający w naszą stronę. To Scooter. Ruszyłem do niego i stanąłem przy stoliku. Wstał i przywitał się z nami. Spuściłem wzrok w dół, a na siedzeniu naprzeciw siedziała brunetka. Znów ona? Boże, czemu?
- Co ona tu robi? - syknąłem łapiąc Scootera za ramię.
- Justin spokojnie, usiądź - odpowiedział.
- Hej Justin - powiedziała jakby gdyby nigdy nic.
- Cześć Nicole - odpowiedziałem z grzeczności i usiadłem obok Scootera, a Fredo wślizgnął się na miejsce obok dziewczyny. 
- Pojutrze zaczynamy już normalnie pracę na planie. Wymagam od Was profesjonalnego zachowania, profesjonalnej gry - patrzył na nas oboje - Justin, Ty już wiesz na czym to polega dlatego zawsze będziesz mógł pomóc Nicole - na te słowa brunetka się uśmiechnęła i wyprostowała. Super. Skinąłem głową, bo nie miałem siły już nawet z nimi gadać.
- Cieszę się, że się rozumiemy - poklepał mnie Scooter w tej samej chwili przyszedł kelner.
- Czy podać coś państwu do picia?
- Poproszę wodę, sok pomarańczowy i dwie cole - zamówił Scooter.
- Coś jeszcze?
- Dziękuję.
Kelner odszedł i bardzo dobrze, bo wkurzał mnie swoją obecnością, wszystko mnie już wkurzało. Zsunąłem się na siedzeniu w dół i wyciągnąłem telefon ze swojej kieszeni i zacząłem się nim bawić. Nie zwracałem już większej uwagi na to co Scooter mówił, kompletnie się wyłączyłem. Po 30 minutach mogliśmy już wszyscy opuścić restaurację, bo Scooter wszystko już powiedział z czego tak naprawdę pamiętam tylko 1/4. Pożegnałem się z nimi i wsiadłem do auta. Alfredo jeszcze rozmawiał ze Scooterem dlatego postanowiłem skorzystać z okazji i zadzwonić do Julie. Blondynka odebrała po dwóch sygnałach.
- Czy już się stęskniłaś aż tak bardzo, żeby znów się ze mną spotkać? - spytałem próbując być jak najbardziej urzekający.
- To zależy czy Ty stęskniłeś się za mną aż tak, żeby dzwonić aby się ze mną umówić czy masz jakiś interes?
- Cholera, zakręcone. Po prostu się już stęskniłem - powiedziałem poddając się, bo już nie umiałem dalej ciągnąć tej gry.
- Wiedziałam.
- Czyli?
- Czyli co?
- Oh Julie, nie graj ze mną - powiedziałem, a w tej chwili wszedł Fredo do auta - muszę kończyć, kocham Cię, pa.
- Ja Ciebie też kocham Justin - rozłączyłem się jak odpowiedziała.
- Aww, jakie słodziaki - wtrącił się Alfredo siadając za kierownicą.
- Już jesteś zazdrosny? Popatrz, jesteśmy sami, masz mnie teraz tylko dla siebie - powiedziałem kładąc rękę na jego kolanie, by się z nim trochę podroczyć.
- Stary, nie dam rady ciągnąć tego dalej - wymamrotał przez śmiech.
- Zniewalam Cię, okej - pokiwałem głową i spojrzałem przez okno, a on wyjechał na ulicę.

 oczami Julie
Akurat malowałam paznokcie gdy mój telefon zaczął dzwonić. Odłożyłam pędzelek i chwyciłam telefon do ręki. Spojrzałam na ekran telefonu, dzwonił Justin. Od razu uśmiechnęłam się. Gdy odebrałam telefon nie dał mi nawet dojść do słowa. 
- Czy już się stęskniłaś aż tak bardzo, żeby znów się ze mną spotkać? - usłyszałam ten seksowny, zachrypnięty głos.
- To zależy czy Ty stęskniłeś się za mną aż tak, żeby dzwonić aby się ze mną umówić czy masz jakiś interes? - chciałam z nim się pobawić, choć już strasznie tęskniłam za nim.
- Cholera, zakręcone. Po prostu się już stęskniłem -w tej chwili się uśmiechnęłam, bo wiedziałam, że wygrałam.
- Wiedziałam.
- Czyli?
- Czyli co?
- Oh Julie, nie graj ze mną. Muszę kończyć, kocham Cię, pa.
- Ja Ciebie też kocham Justin - odpowiedziałam i położyłam telefon tam gdzie wcześniej z uśmiechem na twarzy kręcąc głową. Chciałam wrócić do mojej wcześniejszej czynności, ale znów mi przeszkodził dźwięk telefonu. Nawet nie patrzyłam na ekran, bo wiedziałam, że to Justin i odebrałam telefon.
- Julie.. - usłyszałam zapłakany głos mojej matki po drugiej stronie słuchawki.
- Mamo, co się stało? - spytałam przerażona.

***

Jak Wam się podoba rozdział 19? Według mnie nie jest aż tak zły, choć i tak nie jest najlepszy.
Proszę Was bardzo o komentarze z opiniami i tym co myślicie co się wydarzy, bo chcę wiedzieć, że mam dla kogo pisać.
Dziękuję, miłego popołudnia kochani :) <3


+ P.S mój nowy nick to @justinsladyx

czwartek, 11 kwietnia 2013

Justin Jest Moją Miłością, Taką Może I Skrytą, Bo On Sam Pewnie Nie Wie, Że Go Kocham Aż Tak, Że Jest Moim Światem..

oczami Julie
"Nie dotykaj mojej dziewczyny"
Próbowałam w ułamku sekundy przeanalizować każde jego słowo, które przed chwilą wypowiedział do Natana. Powiedział "mojej".. To słowo zrobiło na mnie największe wrażenie. Z jednej strony chciałam go tu i teraz pocałować, z drugiej zacząć skakać ze szczęścia, z trzeciej jeszcze rozdzielić Justina i Natana od siebie. Poczułam jak moje policzki się rumienią, a moje serce po raz kolejny przyśpieszyło swój rytm bicia, przez co myślałam, że zaraz wyskoczy z mojej klatki piersiowej. Jednak patrząc na Justina on był w zupełnie innym stanie niż ja w tej chwili. Zacisnął swoją szczękę i pięści, a jego mięśnie się napięły. Stali twarzą w twarz do siebie, patrzyli ze złością w swoje oczy. Miałam wrażenie, że Justin chciał za chwilę rzucić się na Natana, z wzajemnością. 
- Justin, proszę Cię.. - cicho szepnęłam i mocno chwyciłam dłoń Justina. Już na serio zaczynało robić się groźnie co się zazwyczaj nie zdarzało będąc w towarzystwie Justina.
- Nie Julie, dość już tego - odpowiedział mi zachrypniętym głosem nawet na mnie nie patrząc, po czym puścił moją dłoń. W tej chwili przestało mi być już tak do śmiechu. Bałam się już teraz odezwać. 
- Dosyć czego? - spytał Natan unosząc pytająco brew nadal patrząc Justinowi w oczy.
- Dobrze wiesz czego - powiedział pewny siebie Justin i już chciał wymierzyć cios w policzek chłopakowi, lecz on go uprzedził i to Natan uderzył bruneta, który stał po mojej lewej stronie.
- Justin! - głośno pisnęłam zakrywając przy tym swoją buzię, a w moich oczach momentalnie stanęły łzy. Justina to odrzuciło trochę do tyłu. Od razu podbiegłam do niego i ujęłam jego twarz w dłonie.
- Boże, nic Ci nie jest? - spytałam i zaczęłam dotykać miejsca w które oberwał. Szybko oddychał i jeżeli wtedy był już zły, teraz mogę powiedzieć, że był gotowy zabić Natana.
- Pożałujesz tego - warknął Justin i oddał Natanowi tylko, że dwa razy mocniej na co on się przewrócił i uderzył głową o ścianę.
Znów głośno krzyknęłam i tym razem łzy zaczęły mi już spływać po policzkach.
- Przestańcie! - podeszłam go Natana i pomogłam mu wstać. On nie chciał być znów dłużny Bieberowi dlatego chciał wymierzyć kolejny cios w jego stronę. Powstrzymało go to, że stanęłam pomiędzy nimi. Zamknęłam swoje oczy tak jakbym była gotowa odebrać ten cios za Justina. 
- Co tu się dzieje? - usłyszałam kogoś głos i ta osoba zbiegła po schodach do nas na dół. Bogu dzięki, na pewno to powstrzyma chłopaków.
Powoli otworzyłam swoje oczy i spojrzałam na osobę, która przyszła. Nick.
Jeszcze raz podziękowałam Bogu i spokojnie odetchnęłam.
- Co Wy robicie? Justin, co jest? - spytał Nick patrząc co chwilę na każdego z nas.
Justin przeniósł wzrok na Nicka i oblizał swoje usta, po czym znów spojrzał w stronę Natana i zaczął mówić.
- Ktoś zapomniał gdzie jest jego miejsce - warknął nie spuszczając wzroku z Natana.
- Hm, chciałem dokładnie to samo powiedzieć.
- Cieszę się, że popierasz moje słowa, ale teraz możesz już spierdalać i nigdy nie wracać, Natan - ostatnie słowo powiedział tak jakby z pogardą, obrzydzeniem, ale zarówno nadal ze złością.
Położyłam rękę na jego ramieniu dając mu znać, że tu jestem i, żeby się już aż tak nie denerwował.
- Wyraziłem się chyba dość jasno, nie? - powtórzył.
Natan zadziornie się uśmiechnął i spojrzał na mnie.
- Do zobaczenia - puścił mi oczko, po czym stanął jeszcze raz na wprost Justina i spojrzał mu głęboko w oczy, a potem wyszedł z budynku.
- Dupek - warknął Justin i przyłożył dłoń do swojego policzka.
- Justin chodź do domu, musisz sobie coś przyłożyć do policzka - powiedziałam i zaczęłam szukać kluczy w swojej torebce - Nick, wchodzisz? - zwróciłam się do chłopaka
- Nie, nie będę Wam przeszkadzał. Jakby co to do usług.
- Dziękuję Ci Nick - przytuliłam Nicka w podziękowaniu za to, że po prostu przyszedł.
- Dzięki Stary - powiedział Justin i poklepał go po ramieniu.
- Nie ma sprawy, to na razie - posłał nam uśmiech i zniknął na schodach.
Lubię go, naprawdę lubię. Wydaje się naprawdę w porządku chłopakiem i naprawdę gdyby on nie przyszedł w porę to "spotkanie" mogłoby mieć zupełnie inne zakończenie. Jeszcze nigdy nie widziałam zarówno Justina jak i Natana tak agresywnych i złych. Pomimo mojej przeszłości z Natanem z jednej strony jego zachowanie to był taki szok, choć z drugiej wiedziałam, że do wszystkiego jest zdolny. Tylko co on wciąż chce ode mnie? Przed wyjazdem powiedziałam mu jasno, że to już koniec naszej znajomości. Ta, nie daje za wygraną.
Nie chcę, żeby przez to co się ostatnio wydarzyło Justin miał jakieś kłopoty. Przecież to wystarczy tylko chwila, a już prawie cały świat wie o takim zajściu.
Justin jest moją miłością, taką może i skrytą, bo on sam pewnie nie wie, że go kocham aż tak, że jest moim światem. Zwariowałam na jego punkcie i jestem dla niego gotowa zrobić dosłownie wszystko. Wnioskując po ostatnich dniach to dużo się wydarzyło. Same problemy.
A może to ja jestem tym problemem dla Justina?
 - Chodź do łazienki - zamknęłam za nami drzwi i pociągnęłam Justina za rękę - Przemyj sobie twarz, a ja przyniosę Ci coś zimnego do przyłożenia.
Kiwnął głową i odkręcił wodę, po czym przemył nią swoją twarz.
Gdy wróciłam do łazienki Justin stał przed lustrem i przeczesywał swoje włosy oblizujący przy tym swoje wargi. Teraz? Akurat teraz? Boże, jak on seksownie wtedy wyglądał.
Julie, ogarnij się.
- Proszę - podałam mu zimny okład, a on go wziął i odłożył na szafeczkę obok.
- Dziękuję - zacisnął wargi i położył dłonie na moich biodrach przyciągając mnie do siebie - Wszystko w porządku Julie?
- Tak.. - szepnęłam i odwróciłam od niego wzrok.
- Przecież widzę - położył palec na mojej brodzie i nakierował moją głowę tak, żebym spojrzała w jego brązowe tęczówki.
- Nie, jest dobrze - dalej trzymałam się swojego.
- Kłamiesz i wybrałaś sobie złą osobę kochanie, mnie nie oszukasz. Widzę, że coś jest nie tak, a Ty nadal nie chcesz mi powiedzieć o co chodzi. Będę Cię męczył aż mi nie powiesz o co chodzi.
- Justin.. - położyłam ręce na jego ramionach próbując odwrócić jego uwagę, którą całą skupiał na mnie.
- Shh.. po prostu mi powiedz - powiedział zachrypniętym głosem i wpatrywał się w moje oczy.
- Jesteś uparty, wiesz?
- Niczym jak Ty.
- Racja.
- Więc? - kontynuował i przygryzł swoją dolną wargę.
On mnie chce dziś chyba na serio zabić.
- No dobrze.. - zaczęłam cicho - Bo chodzi o to, że..
- O to, że? - powtórzył moje słowa.
- Nie uważasz, że od kiedy się spotykamy masz same problemy? Że to ja sprawiam Ci te problemy, że ja nim jestem - powiedziałam ostatnie słowa już troszkę bardziej pewniej niż gdy zaczynałam mówić. On w tej chwili spojrzał na mnie poważnie.
- Julie, co Ty w ogóle mówisz? Zwariowałaś? Skąd Ci w ogóle to przyszło do głowy? - syknął.
- A nie mam racji Justin? Sam popatrz, dużo się wydarzyło.
- Owszem, dużo się wydarzyło przez ten czas kiedy Cię poznałem. Dużo wspaniałych rzeczy. Cholera, kocham Cię. Nie jesteś żadnym problemem dla mnie, wręcz przeciwnie - przycisnął mnie do zlewu i wpatrywał się we mnie.
- Justin..
- Nie, nie ma żadnego Justin. Nie możesz zrozumieć, że jesteś dla mnie najważniejsza?
Właśnie w tej chwili nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Próbowałam wymyślić jakąś sensowną odpowiedź w mojej głowie, ale nic pod wpływem emocji nie przychodziło mi do głowy. Może nawet źle, że zaczynałam z nim ten temat. Owinęłam ręce wokół jego pasa i mocno się w niego wtuliłam przymykając przy tym swoje oczy. On położył ręce na moich plecach i jeszcze mocniej przycisnął mnie do siebie.
Przybliżył swoje usta do mojego ucha i szepnął po cichu "Masz już nigdy tak nie myśleć" po czym pocałował moje ramię. Pod wpływem jego dotyku po moim ciele przeleciało milion przyjemnych dreszczy.
Oderwałam się od niego i wzięłam do ręki okład, który odłożył na szafeczkę. Przyłożyłam do jego policzka na co on syknął.
- Julie, piecze.
- Przepraszam - przejechałam dłonią po jego policzku i tym razem delikatniej przyłożyłam zimny okład do jego twarzy. Po chwili zdawało się, że już przyzwyczaił się do tego i ból ustał.
- Chodź stąd - pociągnęłam Justina za rękę i udaliśmy się do salonu. Brunet usiadł na kanapie, a ja zaraz obok niego na co on objął mnie ramieniem. Położyłam dłoń na jego torsie.
- Już dziś Cię nie puszczam do domu, nie ma mowy. Zostajesz tutaj - powiedziałam głośno, żeby zrozumiał, że ja nie żartuję.
- No a co z Jamie?
- Widzisz ją tu gdzieś? Nie ma jej, a poza tym nie ma nic do gadania.
- Na pewno?
- Oczywiście Justin. Poczekasz chwilkę? Pójdę się ogarnąć.
- Jasne - powiedział i chwycił pilota do ręki po czym włączył telewizor. Uśmiechnęłam się i poszłam do siebie do sypialni po jakieś ciuchy. Założyłam krótkie dresowe spodenki a na to białą bokserkę i wiązałam moje włosy w wysokiego koka. Po tym wszystkim znów wróciłam do Justina i usiadłam tak samo jak wtedy.
Zaczęliśmy oglądać jakiś film, który leciał w telewizji. Nawet nie znałam tytułu.
Około godziny 23 zaczęliśmy oboje się robić śpiący więc poszłam się już przebrać do pidżamy, a Justin poszedł do łazienki. W zasadzie był jeden problem.
W czym on będzie spał? Raczej nie będę nic miała, żeby mu dać do ubrania.
Gdy już się przebrałam w pidżamę usiadłam na rogu łóżka i chwyciłam do ręki telefon. Szybko napisałam smsa do Jamie gdzie jest. Odpowiedź dostałam niemalże od razu. Była u jakiejś koleżanki z uczelni i wróci jutro rano. Świetnie, mamy dom cały dla siebie. Uśmiechnęłam się na tą myśl aż nagle usłyszałam pukanie do drzwi od mojego pokoju.
- Wejdź Justin - powiedziałam i przeniosłam swój wzrok na otwierające się w tej samej chwili drzwi.
Kurwa, on był w samych bokserkach. Robi to na specjalnie, na pewno. Oblizałam swoje usta i spojrzałam na niego z góry na dół. Widząc to uśmiechnął się zadziornie i oparł o framugę drzwi.
- Yy.. chodź, chodź. Będziesz spał ze mną, o ile Ci to nie przeszkadza - powiedziałam wstając z łóżka i robiąc mu miejsce.
- Mi? Oczywiście, że nie - uśmiechnął się zadziornie i wskoczył do łóżka okrywając się przy tym białą kołdrą.
- Chodź do mnie - wyciągnął ręce w moją stronę. Strasznie uroczo to wyglądało. Zgasiłam światło i zrobiłam to o co prosił. Weszłam pod kołdrę i położyłam się obok niego. Justin musnął mój policzek i przytulił się do moich pleców. Nawet nie wiem jak szybko oboje zasnęliśmy przytuleni do siebie w moim łóżku.

Jak Wam się podoba? Proszę o opinie w komentarzach :)

niedziela, 7 kwietnia 2013

The Versatile Blogger

Wow, robi wrażenie.. Nie spodziewałabym się tego nigdy, jestem w ogromnym szoku. 
Jestem cholernie szczęśliwa, nie mogę w to uwierzyć. To się dzieje naprawdę?
Ja, która nigdy nie wierzy w siebie, została nominowana do
THE VERSATITLE BLOGGER
i to jeszcze zostałam nominowana przez trzy osoby, nie mogę uwierzyć.

Bardzo, ale to bardzo dziękuję za te nominacje, dużo dla mnie znaczą.
A mianowicie dziękuję:
@MyaSilver z blogów
- http://too-young-for-eternity.blogspot.com
- http://choose-your-destiny.blogspot.com ♥
- http://just-a-twist-of-fate.blogspot.com ♥
- http://jarlettnator-and-justin-love-story.blogspot.com
@swaggyjusteen z blogów 
- http://justinandtaylorlovestory.blogspot.com
- http://i-will-catch-u-if-u-fall-jb.blogspot.com
oraz 

@LikeCoola z bloga
- http://www.belieber-story.blogspot.com
DZIĘKUJĘ WAM!
Oto nagroda:
W ramach otrzymanej nagrody muszę:
1. Podziękować nominującemu bloggerowi. 
2. Pokazać nagrodę na swoim blogu.
3. Napisać siedem faktów dotyczących mojej osoby.
4. Nominować 15 blogów, które na to zasługują (według mnie).
5. Poinformować o tym fakcie autorów.
 Fakty o mnie:
1. Nazywam się Julia i mieszkam w Opolu.
2. Swoją historię z pisaniem moich wypocin zaczęłam dzięki temu, że czytałam wiele
opowiadań i chciałam zobaczyć jak to jest i w końcu pokochałam pisać.
3. Jest to moje drugie opowiadanie. Pierwsze było mega niewypałem moim zdaniem.
3. 25 marca 2013 to mój najszczęśliwszy dzień w cały moim życiu.
4. Justinowi zawdzięczam moje życie i to, że dzięki niemu wierzę w marzenia. 
Zawsze podnosi mnie na duchu i sprawia, że się uśmiecham.
5. Kocham ludzi z Twittera, są tak jakby częścią mnie. Chciałabym ich wszystkich poznać i mocno 
wyściskać.
6. Moje ulubione polskie imiona męskie to : Denis, Filip, Patryk, Sebastian ( taki szczegół xd )
7. Chciałabym mieć brązowe oczy i mieszkać w Canadzie albo w Ameryce.

Nominuję:
1. http://too-young-for-eternity.blogspot.com
2. http://just-a-twist-of-fate.blogspot.com
3. http://choose-your-destiny.blogspot.com
4. http://you-only-love-once.blogspot.com
5. http://lonelyladyrauhl3.blogspot.com
6. http://prawdziwamiloscjb.blogspot.com
7. http://justinandtaylorlovestory.blogspot.com
8. http://www.belieber-story.blogspot.com
9. http://when-i-look-at-u.blogspot.com
10. http://because-you-are-my-dream.blogspot.com
11. http://backinflashes.blogspot.com
12. http://nothing-like-you-and-me-together.blogspot.com
13. http://love-me-like-you-do-baby.blogspot.com
14. http://love-is-not-easy-baby.blogspot.com
15. http://www.badboymeetsdevil.blogspot.com

Naprawdę jeszcze raz dziękuję za nominację, za każdy komentarz i każde wejście.
Za poświęcenie chwili na przeczytanie kolejnego rozdziału. 
Naprawdę wiele dla mnie znaczy każdy Wasz komentarz, Wasze wejście. Motywuje mnie i daje mi wenę do pisania kolejnego rozdziału. To tak naprawdę dzięki Wam, moim czytelnikom ten blog dalej funkcjonuje i mogę dla Was pisać. Kocham Was bardzo mocno, dziękuję za wszystko.

A co do rozdziału.. to nowy rozdział pojawi się już w tym tygodniu. 
Czeka ktoś? :)

piątek, 8 marca 2013

Jego Nieład Na Głowie Wręcz Idealnie Wyglądał Z Jego Dużymi, Brązowymi Oczami I Dużymi, Malinowymi Wargami. Ideał..

oczami Julie
W tej samej chwili co Justin się we mnie wtulił moje serce zabiło jeszcze szybciej. Przeczesałam palcami jego idealne włosy i pocałowałam jego głowę, którą chwilę po tym położył na moich kolanach. Gładziłam dłonią jego twarz, a on dalej trzymał owinięte ręce wokół mojego pasa. Nie ukrywam, że po tej całej ciszy, która była między nami brakowało mi jego bliskości i jego dotyku. Chłopak przewrócił się na plecy, leżąc mi nadal na kolanach. Położyłam swoją dłoń na jego policzku i zaczęłam go gładzić kciukiem. Jego nieład na głowie wręcz idealnie wyglądał z jego dużymi brązowymi oczami i dużymi, malinowymi wargami. Ideał.. Jeździłam dłonią po jego twarzy poznając każdy jej szczegół. Opuszkami palców gładziłam jego policzek, jego brodę, czoło. Patrzył w moje oczy jak w obrazek. Nawet przez chwilę nie zauważyłam, że oderwał ode mnie swój wzrok. Zatrzymałam swoje palce na jego ustach i przejechałam również po nich opuszkami swych palców. Poczułam jak on kładzie swoją dłoń na mojej szyi i jedzie nią coraz niżej. Przygryzłam delikatnie swoją wargę i spuściłam swój wzrok w dół. Justin podniósł się na łokciach i przysunął się do mnie. Oparł swoje czoło o moje i drugą rękę położył na mojej talii.
- Jesteś taka piękna - szepnął do mnie.
Położyłam dłonie na jego torsie i sunęłam nimi w dół, aż w końcu znalazły się na jego podbrzuszu. Usłyszałam jak głośno przy tym mruczał. Swoją ręką zjechał na moje udo i przejechał nią po nim, przyprawiając mnie w tym momencie o dreszcze. Położyłam dłonie na jego ramionach i spojrzałam głęboko w jego niesamowite tęczówki.
Justin ujął moją twarz w dłonie i złożył najdelikatniejsze na świecie muśnięcie na moich ustach. To było jak muśnięcie anioła. Odwzajemniłam jego czuły gest próbując być w tym również jak najdelikatniejsza. Gdy się oderwaliśmy od siebie zwilżyłam swoim językiem moje wargi i wplotłam palce we włosy Justina. On szybko przewrócił mnie na plecy i pochylił się nade mną. Wodził swoim oddechem po mojej twarzy, a nas od siebie dzieliły tylko milimetry. Słyszałam szybkie bicie jego serca i jego przyśpieszony oddech. Przejechałam palcem wzdłuż jego torsu. Przybliżył się do mnie i odgarnął włosy z mojej szyi, po czym zaczął ją całować. Odchyliłam swoją głowę do tyłu, a po moim ciele przeszła fala gorąca. Wsunęłam swoją dłoń pod koszulkę chłopaka i dotykałam jego mięśni brzucha. Widziałam jak Justin przymruża swoje oczy. Po chwili owinęłam nogę wokół biodra chłopaka i zaczęłam całować jego rozgrzane usta. Położył swoje ręce po dwóch stronach mojej głowy i pogłębił nasz pocałunek. Boże, świetnie całował, to było pewne. Był w tym wszystkim taki czuły, delikatny, romantyczny.. Jednym słowem wspaniały, ale jednak jedno wciąż nie dawało mi spokoju. To o co chciał mnie wczoraj spytać i to jaki był przygnębiony. Wiem, że coś się musiało stać wczoraj. Widzę to po jego zachowaniu. Nie specjalnie chciałam przerywać nam w takiej chwili, ale też chciałam się dowiedzieć o co tak naprawdę może chodzić. Podniosłam się na łokciach i spojrzałam na Justina. Jedna część mnie była już gotowa by zapytać, ale druga nie. Po prostu nie chciałam, żeby z tego wyszła jakaś awantura, albo nie chciałam urazić Justina. Widok jego smutnej twarz jest jednym z najgorszych widoków na całym świecie.Chłopak, który zawsze powala wszystkich swoim nieziemskim uśmiechem na każdym swym kroku. Jego uśmiech zawsze udziela się innym. Nie wierzę, że ktoś będąc z nim w pomieszczeniu od razu się nie uśmiechnie. Na mnie właśnie tak działał. Momentalnie widząc go uśmiech pojawiał się na mojej twarzy i zapominałam o całym bożym świecie.
- Justin?
- Hm?
- Mogę Cię o coś spytać?
- Jasne, pytaj - powiedział i zszedł ze mnie. Usiadł obok mnie i przeczesał swoje włosy patrząc na mnie.
- Co się wczoraj wydarzyło u Nicole? - spytałam, a on jakby zamarł. Oblizał swoje usta i przeniósł wzrok w podłogę.
- Justin.. - kontynuowałam i położyłam dłoń na jego ramieniu.
- Ona - zaczął zachrypniętym głosem - Ona chciała mnie jakoś poderwać. Chciała mnie pocałować - po tych słowach oparłam się o kanapę i spuściłam swój wzrok. Justin położył swoje ręce na kolana i splótł ze sobą swoje palce, po czym obrócił się w moją stronę. Nie patrzyłam na niego. Zabolało mnie to, nie ukrywam. Od początku wiedziałam o co chodzi Nicole, ale nikt inny na to nie wpadł. Nie patrzyłam na niego choć wiedziałam, że zacisnął swoje usta w poziomą kreskę.
- I wiesz co? - powiedział, a ja kiwnęłam głową - nie udało się jej to. Od razu wyszedłem.
Na te słowa podniosłam głowę do góry i stopniowo przesunęłam swój wzrok na Justina.
- Justin.. ja po prostu.. wiedziałam o tym od początku. Wiedziałam jakim typem dziewczyny jest Nicole.. - jęknęłam.
- Julie.. - powiedział ściszonym głosem, a do moich oczu zaczęły napływać łzy.
- Boję się, że przez to wszystko coś między nami się zmieni. Przez Nicole.
- Nic się nie zmieni, rozumiesz? Przecież nic nie zmieni naszych uczuć do siebie. Nie myśl tak nawet. Ja jej nawet nie znam. Ona mnie? Ona mnie nie zna tak naprawdę jak Ty. Wiesz jaki ja jestem. Proszę nie płacz Julie..- położył swoją dłoń na moim kolanie.
Pomimo prośby Justina w tej chwili momentalnie wypłynęły łzy z moich oczu. To wszystko ze strachu, bałam się tego jak niczego innego. Bałam się, że stracę Justina. To jest tak jakby nie móc oddychać, próbując łapać powietrze. Jakbyśmy byli sami zamknięci w jednym pomieszczeniu, bez możliwości ucieczki. Jakby wszystko czego się obawialiśmy nagle się stało. Jakby wszystko w jednej chwili się zawaliło. Jak jesteś atakowany przez wszystkich z każdej strony, jak wszyscy patrzą na Ciebie i czekają na Twój ruch. Nie możesz sobie z niczym poradzić bez tej osoby. Udowadnia jak bardzo potrafisz kochać, jak cieszysz się kolejnym dniem i jak bardzo jej potrzebujesz.
Mocno wtuliłam się w Justina. Łzami poplamiłam jego koszulkę, ale on nawet nie zareagował tylko przycisnął mnie mocniej do siebie. Schowałam twarz w jego ramionach i po cichu szeptałam, że nie pozwolę mu odejść. Poczułam jak całuje moją głowę i gładzi moje plecy. Zacisnęłam pięści na jego koszulce i próbowałam się uspokoić, opanować moje łzy.
 - Nigdy Cię nie zostawię.. - szeptał prosto do mojego ucha, a moja klatka piersiowa opadała i unosiła się znów. Słysząc jego słowa pokiwałam swoją głową i zaczęłam się odsuwać od chłopaka. Odgarnęłam swoje włosy za ucho i niepewnie spojrzałam prosto w niesamowite brązowe oczy Bieberowi. Przybliżył swoje wargi do mojego czoła i pocałował je, na co ja przymknęłam swoje oczy. Chwyciłam jego dłoń i mocno ścisnęłam. On uniósł moje dłonie do góry i pocałował moją przysuwając sobie ją do twarzy.
- Muszę już iść Justin - puściłam jego dłoń i wstałam z kanapy. Poprawiłam swoją sukienkę i przetarłam swoje policzki by wytrzeć łzy. Rozejrzałam się wokół czy niczego nie zostawiłam. Justin siedział dalej w tej samej pozycji i nic nie mówił. Chwyciłam moją torbę z wieszaka i ostatni raz spojrzałam na Justina siedzącego na kanapie. Otworzyłam drzwi i po prostu wyszłam z jego domu. Ruszyłam w stronę swojego mieszkania powolnym krokiem. Gdy właśnie przeczesywałam swoje włosy poczułam jak ktoś łamie moją dłoń i uderzający zapach jego wspaniałych perfum. Nic nie mogło się równać z jego dotykiem i jego zapachem. Nie puściłam jego dłoni tylko mocniej ją ścisnęłam, lecz nadal nie spojrzałam na niego. Patrzyłam przed siebie i zdaje się, że on tak samo. Szliśmy powoli cały czas prosto w duchu modląc się aby żaden z paparazzi właśnie teraz nie wyskoczył i nie zburzył nam tej chwili. Była to jednak jedna ze spokojniejszych dzielnic Atlanty i na razie nic nie wskazywało na większe zamieszani związane z tym, że Justin właśnie teraz spokojnie, spacerkiem odprowadza mnie do domu. Chyba.
Patrzyłam na dwie strony i podziwiałam widoki. Po raz pierwszy mogłam zobaczyć i przyjrzeć się jej nie jadąc autem Justina. Była piękna. Nie dziwię się, że właśnie tu mieszka. Tak spokojnie, przyjemnie. Pogoda była również piękna, słońce powoli zachodziło przez co niebo wyglądało niesamowicie. Delikatny wiaterek rozwiewał moje włosy na przeróżne strony i muskał moje nagie ramiona i nogi. Kąciki moich ust mimowolnie uniosły się do góry, a ja zaczęłam się cieszyć świeżym powietrzem.
Po chwili obróciłam swoją głowę by spojrzeć w prawą stronę, lecz nie na Justina. Spojrzałam na dom, który właśnie mijaliśmy. Ładny, zadbany, duży ogród i na sprzedaż. Uśmiechnęłam się wyobrażając sobie jakby to było gdybyśmy z Jamie mieszkały właśnie tu. W pewnym momencie poczułam na sobie wzrok Justina. Chciałam to zignorować, ale nie potrafiłam. To było silniejsze ode mnie. Uniosłam głowę do góry i zderzyłam swój wzrok z jego idealnymi, dużymi brązowymi tęczówkami w których zawsze widać niesamowite iskierki. Posłaliśmy sobie uśmiechy i od razu odwróciliśmy swoje głowy tak samo jak poprzednio. Cała droga również przebiegała w ciszy. Nie lubiłam tego. Wiedziałam, że Justina dalej coś gryzie, ale nie chciałam być nachalna więc po prostu szłam przed siebie i nic się nie odzywałam.
Gdy byliśmy już coraz bliżej mojego domu zaczęło się robić większe zamieszanie. Więcej ludzi zaczęło zwracać na nas uwagę i się nami interesować. Trudno się dziwić, że zwracają uwagę na Justina. W końcu to sam Justin. Przystojny, seksowny.. Boże, skończ. Odezwał się głos w mojej głowie. Wywróciłam swoimi oczami. Ścisnęłam mocniej dłoń chłopaka. To taki odruch, zawsze tak robiłam dając my znak, że jestem przy nim. Spuścił głowę w dół i przyśpieszył krok. Ja razem z nim. Za nami zaczęli się zbiegać paparazzi, a przechodnie zaczęli wyciągać swoje telefony i robić zdjęcia. Usłyszałam jak Justin przeklął pod nosem. Zasłoniłam ręką swoją twarz, a chłopak zarzucił na siebie kaptur od bluzy. Już prawie dochodziliśmy do mojego domu, chyba oboje o tym wręcz marzyliśmy. Zaczęło się robić jeszcze większe zamieszanie, krzyki, szmer. Gdy znaleźliśmy się już za rogiem mojego domu oboje podbiegliśmy do budynku. Zamknęliśmy za sobą duże drzwi wejściowe, aby nikt za nami nie wszedł. Ludzie i tak stali pod budynkiem. Ruszyliśmy po schodkach do mojego mieszkania. Uniosłam swój wzrok do góry, a pod drzwiami zobaczyłam stojącego jego. Od razu zaczęło się we mnie gotować.
Stanęłam za Justinem, a Justin patrzył na niego zabójczym wzrokiem. On jak zawsze patrzył na mnie z uśmiechem na twarzy.
Czy choć raz nie może być zupełnie normalnie?
- Witaj Julie - uśmiechnął się i chwycił moją dłoń by ją pocałować na powitanie. Po chwili przyciągnął mnie do siebie by również mnie przytulić. W tej samej chwili Justin położył dłoń na moim ramieniu, nie pozwalając chłopakowi zrobić to co miał w planach.
- Nie dotykaj mojej dziewczyny - powiedział zdenerwowany Justin i zaczął się zbliżać w jego stronę.
Czy ja się przesłyszałam? Jego dziewczyny? Pomimo całej napiętej sytuacji, zdenerwowania poczułam motylki w brzuchu, a moje serce zaczęło bić niemożliwie szybciej.


Wydaje mi się, że rozdział bardzo szczegółowy. No i coś więcej zaczyna się dziać, tak żeby nie przynudzać już Was.
Informuję dużo osób o nowym rozdziale, lecz nie wiele z Was komentuje, jeśli chcecie aby przestała Was informować to wystarczy tylko napisać do mnie na Twitterze :)


piątek, 1 marca 2013

Po Jej Rumianym Policzku Spłynęła Kropla Łzy. Łza, Której Widok Zabijał Mnie Od Środka. Czułem Jak Moje Serce Pęka Na Milion Drobnych Kawałeczków.

muzyka

 Stała przede mną. Twarzą w twarz, patrzyliśmy w swoje oczy. Było widać, że cierpi, było widać smutek w jej oczach, smutek i ból, cierpienie. To jak jej oczy stały się szkliste, a kosmyki jej blond włosów opadały na jej twarz. To jaka panowała cisza między nami. Do obojgu nie docierało co za chwilę się stanie. Chciałbym jak najdłużej zatrzymać tą chwilę gdzie jesteśmy razem.  Objąć ją i pocałować ją w głowę. Powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, że nigdy to nie będzie musiało nastąpić, że zawsze będę przy niej. Po jej rumianym policzku spłynęła kropla łzy. Łza, której widok zabijał mnie od środka. Czułem jak moje serce pęka na milion drobnych kawałeczków. Powoli wypuściłem powietrze z moich ust i zacząłem się do niej zbliżać, chciałem chwycić jej dłoń. Mocno objąć. Mieć ją w swoich ramionach już na wieczność. Nikt mi nie mógł tego zabronić. Odsunęła się ode mnie. Znów ten cholerny ból serca. To uczucie przegranej. Przegranej miłości swojego życia. Milion myśli w mojej głowie gdzie zrobiłem błąd, w czym zawiniłem.. Przecież obiecywaliśmy sobie tak wiele. Planowaliśmy tak wiele. Było idealnie. Dlaczego zawsze musi się coś skończyć? Teraz czułem się dla niej niepotrzebnym ciężarem, obciążeniem, problemem do jak najszybszego rozwiązania. No i właśnie go rozwiązuje. Pamiętam wszystko. Wszystko co robiliśmy, każde wypowiedziane słowo, każdy gest. Pamiętam wszystko co z nią związane. Każde jej zachowanie, jej reakcja, każdy szczegół. Każdy szczegół jej urody. To jak się uroczo rumieni, przygryza wargę, słodko uśmiecha, śmieje. Jej głos..  Zaczęła się ode mnie odsuwać. Szła do tyłu, a z jej ust mogłem wyczytać tylko pojedyncze "Przepraszam". Nie chciałem na to patrzeć. Na coś co sprawia mi tyle cierpienia. Zniknęła w mgle, a ja zostałem tu sam. Sam z pękniętym sercem.  

oczami Justina
- Justin, Justin.. obudź się - zbudził mnie głos Julie i delikatne szarpanie. Otworzyłem szeroko oczy i spojrzałem na Julie czy na pewno tu jest, czy jest nadal przy mnie. Gdy spotkałem swym wzrokiem jej oczy pełne troski odetchnąłem z ulgą. Schowałem twarz w swoje dłonie,  próbując zapomnieć o tym wszystkim. Próbując wybić sobie ten zły sen z głowy. Przetarłem dłońmi swoją twarz i poczułem jak ręce oplatają się wokół mojego pasa. Położyłem dłonie na plecach dziewczyny i oparłem podbródek o jej czubek głowy.
- Co się stało Justin? - spytała szeptem.
- Nic - odpowiedziałem zachrypniętym głosem.
- Przecież widzę, powiedz mi.
- Nie ważne Julie - uparłem się. Nie chciałem by się o mnie martwiła.
- Justin..
- Yh..
- Słucham? - powiedziała przytulając się do mojego torsu.
- Miałem tylko zły sen.
- Co Ci się śniło? - ciągnęła nadal temat.
- Nic takiego.
- Justin, gdyby nic takiego nic Ci się nie śniło to nie wierciłbyś się tak i teraz nie byłbyś taki jaki jesteś.
- A jaki jestem?
- No właśnie taki.
- To tylko sen, nic wielkiego okej?
- Właśnie widzę jak nic wielkiego - powiedziała i puściła mnie, odkrywając się kocem wstała z kanapy i podeszła do okna, a do mnie stała tyłem. Przeczesałem palcami włosy i powiedziałem do siebie w myślach "Bieber, idioto". Wstałem za nią i podszedłem do niej. Położyłem dłonie na jej biodrach i szepnąłem prosto do jej ucha "Przepraszam". Ona tylko pokiwała głową.
- Przepraszam.. nie chciałem się tak unieść - powiedziałem po raz kolejny, ale już głośniej.
- Nie przepraszaj, tylko powiedz co Ci się śniło, nie chcę być chodził przybity - splotła razem swoje dłonie.
- Serio chcesz wiedzieć? - spytałem niepewnie, modląc się w duchu, że odpowie inaczej.
- Tak, serio chcę.
Cholera.
- Dobrze.. Śniło mi się, że - w tej chwili oblizałem usta i stanąłem obok niej, patrząc przez okno w ten sam punkt co ona - Że Cię straciłem.
Obróciła głowę w lewą stronę i spojrzała na mnie. Otworzyła usta by coś powiedzieć, ale najwidoczniej zwątpiła. 

oczami Julie
- Dobrze.. Śniło mi się, że - stanął obok mnie - Że Cię straciłem.
Uniosłam głowę do góry i spojrzałam na niego. Patrzył przed siebie jakby było coś tam tak strasznie interesującego. Stanęłam przed nim i położyłam moją dłoń na jego policzku, sprawiając, że spuścił swój wzrok na mnie.
- Nie zostawię Cię, nie zostawię, rozumiesz? Nigdy Cię nie zostawię - drugą ręką chwyciłam jego i ją ścisnęłam - to tylko sen Justin, zły sen. Ale jestem tu, widzisz? Jestem i będę. 
Justin pokiwał głową i odwrócił swój wzrok ode mnie, patrząc w dół.
- Spójrz na mnie - po moich słowach to zrobił - Nie zostawię Cię. 
- Ani ja Ciebie..
- Cieszę się - odpowiedziałam i mocno przytuliłam się do jego torsu, na co on przycisnął mnie do siebie i położył dłonie na moich biodrach. Przymrużyłam swoje oczy i zaciągnęłam się jak zwykle idealnym zapachem jego perfum. Nie rozumiałam do końca naszego układu. Nie jesteśmy razem, ale zachowujemy się właśnie jakbyśmy byli. Jest dla mnie na pierwszym miejscu, jest najważniejszy. Chcę by wiedział, że może na mnie liczyć, że będę z nim i, że go kocham. Bo kocham go jak nikogo innego.
Odchyliłam się do tyłu by móc nawiązać z nim kontakt wzrokowy. Posłałam mu uśmiech, a on go odwzajemnił. Niesamowity. Po chwili złączyłam nasze usta w delikatnym muśnięciu. Justin odwzajemnił je i od razu pogłębił nasz pocałunek, a ja się po raz kolejny uśmiechnęłam. Jednak oderwaliśmy się od siebie po chwili i postanowiłam zapytać jak było wczoraj u Nicole.
- No wiesz.. Jakoś. Nie byłem u niej zbyt długo - zaczął mówić - ale chyba wystarczająco długo, abyś mogła zasnąć. Przepraszam. Widziałem co wczoraj dla nas zrobiłaś. Doceniam to, było niesamowite. Ale jak zobaczyłem, że zasnęłaś to już nie chciałem Cię budzić. Przepraszam.
- Gdzie wczoraj w nocy wyszedłeś? - spytałam, ku jego zdziwieniu.
- Kiedy Kochanie? - odpowiedział mi pytaniem na pytanie.
- W nocy, jak wróciłeś tutaj.
- Aa, w nocy.. To poszedłem się przejść. Obudziłem Cię?
- Nie obudziłeś mnie. Sama się obudziłam gdy wyszedłeś. Bałam się o Ciebie, ale wiedziałam, że wrócisz. Bo nie zostawiłbyś mnie tutaj, prawda?
- Oczywiście, że nie, nigdy w życiu. Musiałem coś tylko przemyśleć - mocniej ścisnęłam dłoń chłopaka.
- Wszystko w porządku?
- Tak, jest dobrze - uśmiechnął się.
- No dobrze. Chyba musimy się już zbierać, co? - powiedziałam.
- Serio? - spytał i wysunął swoją dolną wargę robiąc przy tym smutną minkę. 
- Niestety.. Wiesz, byliśmy tu prawie cały dzień, noc.. Musimy już wracać, chociaż strasznie nie chcę. 
- Skoro musimy to musimy.. - zacisnął swoje usta w kreskę i zaczął szurać nogą o podłogę.
- Głuptasie Ty - uśmiechnęłam się i pocałowałam jego policzek - Skoczę tylko po moje rzeczy i możemy jechać. 
- Dobrze Skarbie, leć - machnął ręką i usiadł na kanapie. 
Poszłam do łazienki i doprowadziłam swój wygląd do w miarę normalnego stanu. Gdy po 5 minutach wyszłam z łazienki Justina już nie było w salonie, tylko był w kuchni. Sięgnęłam po mój telefon, który leżał na stoliku i kliknęłam na jego wyświetlacz by zobaczyć godzinę. Akurat była już 10:02. Po chwili zauważyłam jeszcze, że dostałam wiadomość. To pewnie od Jamie. Bez patrzenia na nadawcę i upewnienia się otworzyłam ją i przeczytałam treść. "Możemy się spotkać?".  Sprawdziłam nadawcę. Był to Natan. Zrobiłam wielkie oczy i wyłączyłam telefon. Co on znów ode mnie chciał? Mało mi już narobił problemów?
Olałam go i chciałam jak najszybciej o tym zapomnieć. Weszłam do kuchni w której był Justin i najwyraźniej był już gotowy do wyjścia.
- Już gotowa? - uśmiechnął się i wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Tak, chyba tak - odwzajemniłam uśmiech i chwyciłam jego dłoń.
- To idziemy.
- Idziemy - przytaknęłam i oboje wyszliśmy z domku w którym nocowaliśmy. Szliśmy tą samą dróżką co wcześniej, gdy tu przyszliśmy pierwszy raz i trzymaliśmy się za ręce. Jednak żadne z nas nic się nie odzywało. Zerkałam co chwilę na Justina, było widać, że ciągle nad czymś myśli i nie daje mu to spokoju. Nie chciałam na niego naciskać, ale jednak to było silniejsze ode mnie i musiałam się dowiedzieć o co chodzi.
- Justin? - zaczęłam, nadal trochę niepewnie. Nic nie odpowiedział. Szturchnęłam go łokciem w brzuch.
- Co? - wyrwał się z zamyślenia i spojrzał na mnie.
- O czym tak myślisz?
- A tak ogólnie. O wszystkim i o niczym.
- O mnie też? - zaśmiałam się.
- Cały czas - odpowiedział i się uśmiechnął szeroko.
Znaleźliśmy się znów na tym samym pomoście co wczoraj wieczorem. Mieliśmy już wracać, ale Justin uległ mi i zostaliśmy jeszcze chwilę dłużej w tym magicznym miejscu. Położyłam ręce na drewnianej barierce i oparłam o nie głowę. Justin stanął obok i chwycił się barierki. Oboje patrzyliśmy prosto na siebie.
- Dziękuję, że mnie tu przywiozłeś. Jest tu przepięknie.
- Nie masz za co dziękować, nie wyszło tak jak chciałem. Spieprzyłem to.
- Ej, nic nie spieprzyłeś, dobrze? To nie jest Twoja wina, a i tak spędziłam miło czas.
- Naprawdę? - przeniósł swój wzrok na wodę i nie wykonywał żadnego ruchu.
- Naprawdę - podeszłam do niego i mocno go przytuliłam, owijając ręce wokół jego pasa, a on mnie mocno objął. Czułam się niesamowicie w jego ramionach. Jak w siódmym niebie.. Bezpiecznie.. To ciepło, jego bliskość. Coś niesamowitego.Uniosłam głowę do góry by móc spojrzeć na chłopaka, a promienie słoneczne oświetlały moją twarz, na co mimowolnie się uśmiechnęłam. Justin się schylił i mnie pocałował w czoło. Mój uśmiech się jeszcze bardziej poszerzył. Mogę powiedzieć, że dzięki jego bliskości zaliczam te momenty do najlepszych w moim życiu. Zapominam o wszystkim innym co się dzieje w okół i cieszę się takim skarbem. Skarbem dzięki któremu na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Ruszyliśmy znów tą samą wąską ścieżką, na wzgórze gdzie stało auto Justina. Gdy znaleźliśmy się już na górze spojrzałam jeszcze raz na to wszystko. Zdecydowanie będzie mi brakować tego wspaniałego widoku. Obróciłam się do Justina, który stał oparty o maskę swojego Porsche i minęłam go przy czym posłałam mu delikatny uśmiech. On odprowadził mnie wzrokiem i szybko podszedł by otworzyć mi drzwi od strony pasażera. Jak znalazłam się już w środku, zamknął je, a ja zapięłam pasy bezpieczeństwa. Bieber szybko znalazł się obok mnie na miejscu kierowcy i również zapiął od razu swoje pasy. Patrzyliśmy jeszcze przez chwilę przed siebie i podziwialiśmy widoki, cieszyliśmy się przepiękną słoneczną pogodą. Spojrzał na mnie, a ja pokiwałam głową na znak, że już czas jechać. Odpalił silnik i ruszył w stronę jego domu. Siedziałam cicho i patrzyłam przez okno. Wiem, że coś było nie tak. Musiało być. Normalnie Justin się tak nie zachowuje, ale nie chciałam go denerwować i przeszkadzać w jeździe, więc uznałam, że będzie lepiej jak na razie nie będę się wcale odzywać.
Chwilami czułam na sobie jego wzrok, ale próbowałam to jakoś ukryć. Wiedziałam, że patrzy. Położyłam rękę na podłokietniku i oparłam głowę o szybę. Po czasie dojechaliśmy pod dom Justina. Wyszłam z auta i czekałam aż on zrobi to samo. Wyszedł i pilotem zamknął auto. Ruszył w stronę drzwi wejściowych do jego posiadłości, ja tuż za nim. Będąc już w środku zdjęłam buty i znów podążyłam za Justinem do kuchni. Przez ten czas zdążył nalać picie do szklanek i podał mi jedną.
- Dziękuję - odpowiedziałam i wzięłam łyk soku pomarańczowego.
- Nie ma za co. Chodź - machnął do mnie ręką i poszedł do salonu. Chyba nigdy nie zrozumiem go do końca. Przez co z jednej strony jest to dobre, bo podoba mi się taki tajemniczy Justin, ale kurcze, martwię się o niego. Usiadł na kanapie i poklepał miejsce obok siebie dla mnie. Usiadłam obok niego i postawiłam szklankę na stoliku. Wybrałam sobie jeden punkt i cały czas w niego patrzyłam, aby nie patrzeć na Justina. Po chwili on nie mógł już wytrzymać i mocno się we mnie wtulił, chowając swoją twarz w moich ramionach.

nie wiem czy mam dalej pisać to opowiadanie :)

Wiem, wiem.. Rozdział jest okropny nic się takiego nie dzieje i jest na dodatek krótki. Wydaje mi się, że piszę coraz gorzej..

Opinię zostawiam Wam :*
Wszystkiego najlepszego dla Justina!



niedziela, 24 lutego 2013

Był Jedyną Osobą, Która Doprowadzała Mnie Do Takiego Stanu. Do Istnego Szaleństwa?

oczami Julie
Widziałam, że Justin się zdenerwował gdy zadzwonił ten telefon. Nie dziwię się. Też się trochę zdenerwowałam, jednak muszę przyznać, że z drugiej strony zdenerwowany Justin jest seksowny. Zauważyłam jak zaciska swoją szczękę i patrzy na wyświetlacz telefonu, zastanawiając się czy ma odebrać czy nie. Nic się nie odzywałam tylko patrzyłam na niego. Telefon wciąż uporczywie dzwonił. Chłopak przeniósł wzrok na mnie.
- Kto dzwoni? - spytałam przerywając milczenie między nami i spojrzałam na niego.
- Nicole - warknął, na co ja wywróciłam oczami. 
- Czego ona chce?
- Obiecałem jej, że przyjadę dziś do niej pomóc jej w przygotowaniach.
- Przygotowaniach do czego? - spytałam po raz kolejny i skrzyżowałam ręce na wysokości swojej klatki piersiowej.
- No wiesz, reklamy i w ogóle - odpowiedział mi i zacisnął usta w poziomą kreskę, nadal na mnie patrząc.
Pokiwałam tylko głową i odwróciłam od niego wzrok.
- Odbierz - szepnęłam.
Patrzył jeszcze przez chwilę na mnie z pytającą miną i zrobił to co mu kazałam, biorąc przy tym głęboki oddech.
- Halo? - usłyszałam jego słowa - No.. zapomniałem.
Stałam przed nim i wsłuchiwałam się w jego rozmowę. Po chwili jednak się obróciłam na pięcie i ruszyłam powolnym krokiem znów w to samo miejsce gdzie byliśmy na początku. Usiadłam tyłem do Justina na kocu i uniosłam głowę do góry. Patrzyłam na niebo pełne gwiazd, a wiatr rozwiewał moje włosy na przeróżne strony. Przymknęłam swoje powieki i wzięłam kilka głębokich oddechów, próbując się uspokoić. Już wiem, że nie lubię tej całej Nicole, zaszła mi pod skórę. Uczepiła się Justina. Ta cała historia z tym, że chce aby Justin jej pomógł jest wymyślona. Przecież trzeba być po prostu głupim by uwierzyć jej w to wszystko.  Zacisnęłam swoje pięści na kocu, a moje ciało się spięło.
- Ok, do zobaczenia - usłyszałam kolejne słowa Biebera, a we mnie zaczęło się jeszcze bardziej gotować. Podkuliłam nogi i oparłam głowę o kolana, patrząc w stronę jeziora które było przede mną. Słyszałam, że Justin się zbliża, ale nic sobie z tego nie zrobiłam. W pewnej chwili się zatrzymał za mną i stał nieruchomo. Słyszałam tylko jego oddech i widziałam jego cień. Nadal nic. Cisza, której ja sama nie zamierzałam przerywać. Kucnął za mną i położył dłonie na moich biodrach. Wodził swoim oddechem po moich nagich ramionach. Myślałam, że się zaraz rozpłynę, ale jednak nie chciałam mu dać tego po sobie poznać. Justin był jedyną osobą, która doprowadzała mnie do tego stanu. Do istnego szaleństwa? Złość, szczęście, gniew, ukojenie, miłość.  Jego dotyk sprawiał, że zapominałam o wszystkim wokół co się dzieje wokół mnie. Przymrużyłam znów swoje powieki i przez chwilę znów się uspokoiłam, znów było wszystko na swoim miejscu. 
- Jesteś zła? - spytał seksownie zachrypniętym głosem. 
- Nie - powiedziałam cicho.
- Widzę, Julie, powiedz mi szczerze - szepnął do mojego ucha, odgarniając przy tym moje włosy.
Nic się nie odzywałam, po prostu siedziałam dalej w bezruchu. Justin wstał i stanął przede mną. Westchnął i wyciągnął dłoń w moją stronę. Przygryzłam swoje wargę i stopniowo podnosiłam wzrok do góry, zatrzymując go na jego twarzy. Niepewnie chwyciłam dłoń chłopaka, zupełnie nie wiedząc dlaczego to robię. Pociągnął mnie do góry i stanęłam na wprost niego. Znów to samo. Znów zatraciłam się w jego czekoladowych tęczówkach. Zawsze tak jest. 
- Pojedziesz ze mną, dobrze? - spytał i oblizał swoje usta.
- Nie Justin, nie chcę tam jechać. Będę Ci tylko przeszkadzać - zaprotestowałam.
- Ale Julie..
- Nie Justin, uwierz, tak będzie lepiej.
- Jesteś pewna? - dalej patrzeliśmy sobie głęboko w oczy, a po chwili Justin chwycił moją dłoń i ją musnął swoimi wargami.
- Tak, jestem pewna. Będę na Ciebie tu czekać. 
- Postaram się wrócić do Ciebie jak najszybciej, choć nie uśmiecha mi się wcale zostawianie Cię tu samej, tak samo jak w ogóle jechanie tam.
- Już nie ważne, ok? Po prostu jedź, a niedługo się zobaczymy - uśmiechnęłam się delikatnie do niego by rozluźnić atmosferę.
- Jesteś kochana.
- Przesadzasz Justin.
- Wiem co mówię. 
- Ale się mylisz.
- Kochana i strasznie uparta.
- Mamy coś wspólnego, nieprawdaż? - przechyliłam głowę w prawą stronę.
- Tworzymy zgrany zespół, Julie. A teraz chodź odprowadzę Cię do domku. Nie pozwolę abyś siedziała sama na dworze. 
- Ok, chodź - chwyciłam mocniej jego dłoń i pociągnęłam go w stronę domku.
- Jakby co to masz od razu do mnie dzwonić, tak? Masz telefon? Od razu przyjadę.
- Tak, Panie Bieber.
- Panno Smith, cieszę się, że się zrozumieliśmy - spojrzał na mnie, a ja na niego i oboje wybuchliśmy śmiechem.
- Ja również - odpowiedziałam naśladując jego głos, jednocześnie dochodząc do domku. Justin otworzył drzwi kluczem i wpuścił mnie do środka. Obróciłam się do niego przodem i posłałam mu uśmiech.
- Ty też na siebie uważaj, uważaj na drodze. Jest już ciemno i masz nie jechać jak.. wariat? - powiedziałam z powagą po czym od razu się uśmiechnęłam a on poruszył zabawnie brwiami.
- Mogłaś powiedzieć po prostu jak ja - zaśmiał się, a ja za nim. Położyłam dłoń na jego policzku i musnęłam jego usta. Justin zaczął pogłębiać nasz pocałunek. Oddałam się tej chwili i wplotłam palce w jego włosy, a on przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. 
Po chwili niechętnie oderwaliśmy się od siebie i znów spojrzeliśmy w swoje oczy, a moje serce biło jak oszalałe. To niesamowite jak Justin na mnie działa. Byłam zła, nagle jestem szczęśliwa. Wpływa na mnie i na moje uczucia jak nikt inny. 
- Jedź już. Szybciej pojedziesz, szybciej wrócisz - powiedziałam i pomachałam mu.
- Masz rację. Do zobaczenia niedługo, Księżniczko - pocałował mój policzek i wyszedł a ja zamknęłam za nim drzwi. Ruszyłam w stronę kuchni, aż nagle rozległo się pukanie. Zaśmiałam się i wróciłam do przedpokoju i otworzyłam drzwi. Justin w nich stał oparty o framugę i był niezwykle poważny. Zrobiłam taką samą minę jak on i patrzyłam na niego.
- Muszę się znów pożegnać.
- Justin, ni...- nie zdążyłam nawet dokończyć a on znów złączył nasze usta. Próbowałam się jakoś on niego oderwać, ale on mocniej mnie złapał i nie chciał puścić. Po "walce" z Justinem oderwałam się wreszcie od niego i odsunęłam się o krok w tył.
- Idź już - uśmiechnęłam się i zamknęłam za nim drzwi.
Tak jak planowałam wróciłam do kuchni, aby przygotować kolację dla mnie i dla Biebera. Wyciągnęłam z lodówki wszystkie potrzebne rzeczy do przygotowania posiłku i wzięłam się za przygotowanie. Nalałam wino do kieliszków. 
Ruszyłam do łazienki aby poprawić swój wygląd. Przemyłam swoją twarz wodą i poprawiłam swoje włosy. 
Justin nie było już od 30 minut.

oczami Justina
Chciałem jak najszybciej pojechać do Nicole i wrócić do Julie. Gdy znalazłem się w aucie napisałem smsa do Nicole by podała mi swój adres. Po chwili mi odpisała i już ruszyłem w tym kierunku. Po 20 minutach dojechałem na miejsce. Brunetka mieszkała w jednorodzinnym nowoczesnym domu. Stanąłem przed drzwiami i już miałem zapukać gdy drzwi się otworzyły. 
- Em.. cześć Nicole.
- Witaj Justin - pocałowała mój policzek i otworzyła mi szczerzej drzwi - Wejdź proszę. Cieszę się, że już jesteś.
- Dziękuję - wszedłem do środka i zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu - Ładnie tu masz.
- Dziękuję. Sama wybierałam wystrój.
- Ta, widać - delikatnie się uśmiechnąłem.
- Usiądź proszę - wskazała na fotel.
- No więc.. w czym miałbym Ci pomóc?
- Na samym początku powiedz mi czy się czegoś napijesz? Zjesz coś?
- Nie, dziękuję. Chcę już przejść do sedna.
- Jak wolisz.
- No więc? - kontynuowałem dalej.
- Na samym początku chciałabym abyś powiedział mi jak Ty to wszystko widzisz - powiedziała i usiadła obok mnie, zakładając nogę na nogę. Powiedziałem jej całą moją myśl na temat reklamy, a ona tylko pokiwała głową. 
 - Mam lepszy pomysł Skarbie.. - uśmiechnęła się zadziornie i postawiła krzesło na środku pokoju. Wskazała gestem ręki abym na nim usiadł. Nic nie zrobiłem w tym celu, tylko spojrzałem na nią z pytającą miną.
- Nie patrz tak, tylko usiądź tu. Będzie nam tak lepiej.
- Jak wolisz - wzruszyłem ramionami i zrobiłem tak jak mówiła. Usiadłem na krześle a ona przygasiła światło. Stanęła za mną i położyła dłonie na moich ramionach. Pochylając się nade mną zaczęła jeździć nimi wzdłuż mojego torsu. 
- Zamknij oczy.. wyobraź sobie.. - zaczęła szeptać do mojego ucha i przybliżyła swoje wargi do mojej szyi.
- Nicole, co Ty robisz? - powiedziałem nieco skrępowany tą sytuacją i obróciłem się do Nicole.
- Nie bój się, nic Ci nie zrobię.
- Wiesz, myślę, że to jednak nie wypali. 
- Ale dlaczego? - kontynuowała swoją czynność.
- Nicole, do cholery! Przestań - zerwałem się z krzesła i od razu ruszyłem do wyjścia. - Cześć Nicole.
- Ale Justin.. - olałem ją. Wkurwiony wyszedłem z jej domu i szybko ruszyłem do auta. Odpaliłem silnik i z piskiem opon odjechałem spod domu. Nie chciałem jechać jeszcze do Julie, bo nie chcę, żeby widziała mnie w takim stanie. Jednak zdecydowałem się pojechać już do domku, bo nie chcę aby tak długo była sama. Po 20 minutach dojechałem na miejsce. Idąc wąską ścieżką, przechodząc obok jeziora znalazłem się pod domem. Włożyłem kluczyk do zamka i przekręciłem go, w ten sposób znajdując się w środku. Zobaczyłem kolację, którą przygotowała dla nas Julie. Uśmiechnąłem się na ten widok. Może to poprawi mi humor, pomimo tej przyjemności nadal się czułem okropnie. Byłem dalej tak zły. Nie rozumiem jak Nicole mogła coś takiego zrobić. Chciałem jak najszybciej znaleźć Julie.Udałem się do salonu aby sprawdzić czy ona będzie tam. Nie myliłem się. Dziewczyna zasnęła na kanapie. Wyglądała jak aniołek. Cała moja złość i gniew momentalnie przeminęła. Usiadłem obok niej i wpatrywałem się w nią. Byłem zły na siebie, że nie wróciłem wcześniej i wszystko spieprzyłem. Dochodziła godzina 1 w nocy. Schowałem twarz w dłoniach i westchnąłem. Po upływie czasu wstałem i dokładnie przykryłem Julie dużym, miękkim kocem. Pochyliłem się nad nią i odgarnąłem jej włosy za ucho. Spojrzałem na jej pełne usta. Zacząłem się do nich zbliżać. Bieber, ogarnij się. Obudzisz ją. Pomyślałem i wyszedłem z pokoju przygaszając przy tym światło. Znalazłem się znów w kuchni. Chwyciłem w dłoń kieliszek z winem i wziąłem łyk napoju. Stanąłem przy oknie i spojrzałem w dal. Niesamowity widok. Zapadł już totalny zmrok. Postanowiłem wyjść z domu się przejść. Wiem, głupi pomysł, ale chyba właśnie tego teraz było mi trzeba. Wyszedłem z domu nie zakładając nic na siebie. Schowałem dłonie do kieszeni i ruszyłem wolnym krokiem przed siebie. Nie ukrywam, było już trochę zimno, ale jakoś nie robiło na razie to na mnie specjalnego wrażenia. Najważniejsze jest to, że miałem pewność, że Julie słodko śpi i jest bezpieczna. Szedłem przed siebie i patrzyłem w dół. Kopnąłem kamyk, który leżał na drodze. Zatrzymałem się i obróciłem się do tyłu by spojrzeć na odległość od domku. Byłem już prawie przy jeziorze. Przeczesałem swoje włosy i oblizałem usta. Wszedłem na pomost i zatrzymałem się na jego końcu. Opierając się o barierkę, spojrzałem na wodę, gdzie było widać moje odbicie. Patrzyłem tak przez chwilę i myślałem.
Dlaczego gdy jest dobrze zawsze coś musi się spieprzyć? Nie potrzebnie w ogóle pojechałem do Nicole, zostawiłem samą Julie. Ona się specjalnie napracowała. Wróciłem tak późno, a ona już spała. Jestem dupkiem.
- Tak, jesteś dupkiem - powiedziałem do swojego odbicia.
Nie mogłem pojąć tego co się dziś wydarzyło. Za wszelką cenę nie chcę tego powtórzyć. Miałem żal do Scootera za to wszystko. Muszę mu powiedzieć, że albo zrezygnuje z Nicole, albo ja zrezygnuję z tej całej reklamy. Wiem, że chciał dobrze. Doceniam to. Jest świetnym facetem, ale teraz to po prostu był zły wybór. Przyznam, Nicole była ładną dziewczyną, ale nie dorównywała Julie. Kocham ją jak nikogo innego i nawet Nicole tego nie zmieni. Nie zepsuje uczucia które jest między nami. Uczucia mojego do Julie. Wyciągnąłem swojego iPhona z kieszeni i sprawdziłem godzinę. Była 2:03. Czas wracać do środka. Zmęczenie dawało o sobie znać. Spojrzałem po raz ostatni na swoje odbicie i oblizałem swoje usta. Zacząłem iść do domku, nieco szybciej niż wcześniej. Po cichu wszedłem do domu, aby przypadkiem nie obudzić Julie. Od razu udałem się do salonu w którym spała na kanapie. Delikatnie się uśmiechnąłem i usiadłem obok niej. Położyłem jej nogi na moich kolanach i oparłem swoją głowę o oparcie. Zamknąłem swoje powieki i momentalnie zasnąłem.

Boże, ten rozdział to jakaś masakra. Przepraszam Was za niego!  Aż mi wstyd.

Ale za to zapraszam na nowego bloga mojej Ever (@DirtyMindJustin) :
http://just-a-twist-of-fate.blogspot.com/ <3

CZYTASZ= KOMENTUJESZ.

Dziękuję, Kocham Was całym sercem <3

sobota, 16 lutego 2013

Będziesz Dziś Moją Ostatnią Myślą, A Jutro Rano Pierwszą..

oczami Julie
Nic się nie odzywałam tylko przyglądałam się tej całej sytuacji. Przygryzłam swoją dolną wargę i spuściłam swój wzrok w dół, a w tej chwili poczułam jak Justin mocniej ściska moją dłoń. Uniosłam powoli głowę do góry i spojrzałam prosto w twarz brunetce, która stała przed nami.
Nicole oparła się o szklane drzwi i przechyliła głowę w prawą stronę, patrząc Justinowi prosto w oczy, a we mnie aż się gotowało. Dopiero co się pogodziliśmy a tu już musi się znów coś psuć.
- Jesteś pewny? Bo strasznie mi na nim zależało.
- Tak, na pewno - odpowiedział Justin drapiąc się po karku.
- No cóż, może masz rację, może u Scootera zostawiłam ten szalik - powiedziała udając, że tak właśnie było.
- Na pewno.. - warknęłam pod nosem przewracając przy tym oczami.
- Cii.. - szepnął Justin kładąc swoją rękę na moim biodrze.
- Justin, mogę prosić Cię na słówko? - spytała dziewczyna i obróciła się na pięcie.
- Taak.. - odpowiedział jej niechętnie i spojrzał na mnie.
- Idź - sztucznie się uśmiechnęłam i gestem ręki pokazałam mu aby poszedł.
- Zaraz wracam Skarbie - pocałował mnie w policzek i ruszył za Nicole, która udała się do wyjścia.
Odprowadziłam Justina wzrokiem i weszłam do środka zamykając za sobą drzwi balkonowe. Usiadłam na fotelu w salonie i założyłam nogę na nogę. Po chwili poczułam, że na czymś siedzę. Wstałam i chwyciłam do ręki damski szalik na którym siedziałam. Pokręciłam głową i znów usiadłam w tym samym miejscu, kładąc szal na swoje kolana. Usłyszałam jak Justin zamyka drzwi i dziwny odgłos.
oczami Justina
- Czy będziesz mógł jutro do mnie wpaść? Doradziłbyś mi jak mam grać i w ogóle.. co Ty na to? - spojrzała mi oczy i położyła dłoń na moim policzku. Oblizałem swoje usta i zdjąłem jej dłoń z mojego policzka.
- No, zobaczę jeszcze.
- Scooter mi powiedział, że chętnie mi pomożesz.
- Dobrze, pomogę Ci.
- Naprawdę Ci dziękuję, do zobaczenia jutro - wspięła się na palce i ucałowała mój policzek.
- Pa - otworzyłem drzwi i je zamknąłem gdy Nicole wyszła. Walnąłem pięściami w nie i wziąłem głęboki oddech. Przeczesałem swoje włosy palcami i udałem się do salonu. Zastałem siedzącą Julie na fotelu a na swoich kolanach trzymała przypuszczam szalik Nicole. Przetarłem ręką swoją twarz i położyłem ją na karku. Podszedłem do dziewczyny i przykucnąłem przy niej. Dłonie położyłem na jej kolanach i spojrzałem w jej oczy.
- Julie.. ona zrobiła to na specjalnie..
- Pewnie..
- Tak. Musiała go tu położyć gdy przyszła i jej nie słyszeliśmy. 
- Co ona tu wcześniej robiła? - spytała Julie unikając mojego wzroku.
- Przyjechała ze Scooterem. Ma wystąpić w mojej reklamie. Scooter tak zdecydował.
- O, czyli będzie tu częściej?
- Nie będzie.
- Wcale.
- Ej, ej.. - usiadłem na podłokietniku fotela i chwyciłem dłonie dziewczyny - O czym Ty mówisz? Jej już tu nie będzie. To tylko praca. Nie mogę nic na to poradzić - powiedziałem patrząc na nią i gładząc kciukiem zewnętrzną część jej dłoni.
- Okej.
- Hm?
- Powiedziałam, że okej - pokiwała głową i uniosła ją do góry.
- Jesteś wspaniała - uśmiechnąłem się do niej i złączyłem nasze usta w pocałunku, a dłonią przejechałem po jej policzku. Odwzajemniła mój pocałunek i wplotła swoje palce w moje włosy. Zsunąłem się na fotel, na co Julie wstała, lecz nie oderwaliśmy się od siebie. Usiadła na mnie okrakiem oplatając swoje ręce wokół mojej szyi, a ja położyłem swoje ręce na jej biodrach i wbiłem w nie swoje palce. Zamruczałem po cichu podczas naszego pocałunku. Po chwili niechętnie się od niej oderwałem i musnąłem jej szyję. Delikatnie ściągnąłem z niej bluzę, aż została w samym białym podkoszulku. Zacząłem całować jej szyję, na co ona odchyliła swoją głowę do tyłu. Mając z tego satysfakcję zjechałem z moimi pocałunkami na jej dekolt, na co ona jeszcze szybciej oddychała i po cichu pojękiwała. Z uśmiechem oderwałem się od jej ciała i przycisnąłem jej ciało do siebie szepcząc jej do ucha krótkie "kocham Cię". Julie wsunęła dłonie pod moją bluzkę i zaczęła jeździć swoimi dłońmi po moim torsie. Zataczać opuszkami palców kółeczka na nim. Ująłem jej twarz w dłonie i złożyłem serię muśnięć na jej ustach. Gdy po chwili obydwoje patrzyliśmy bez słowa sobie w oczy Julie postanowiła przerwać tą ciszę.
- Ja Ciebie też kocham Justin, ale muszę się już zbierać. Jutro mam zajęcia.
- Spotkamy się? Odbiorę Cię z uczelni.
- Justin, nie musi.. - przerwałem jej kładąc swój palec na jej usta.
- Cii, wykorzystaj te usta do czegoś innego - uśmiechnąłem się zadziornie i znów złożyłem subtelny pocałunek na ustach dziewczyny.
- Głupek z Ciebie - powiedziała śmiejąc się.
- Twój.
- Mój.
- Tylko Twój.
- Muszę iść.
- Tylko.
- Dobrze, chodźmy.
- Powiedz to - droczyłem się z nią.
- Ale co?
- Wiesz  co.
- Yh, no dobrze. Jesteś tylko mój.
- I pamiętaj o tym. Teraz możemy iść - uśmiechnąłem się do niej i zeszła ze mnie. 
Wstałem i pomogłem jej założyć bluzę która nieszczęśliwie znalazła się na podłodze. Julie była już gotowa do wyjścia a ja jeszcze założyłem na siebie skórzaną kurtkę.
- Kochanie, nie zmarzłaś tak? - spytałem patrząc na jej ubiór.
- Nie, gdy szłam do Ciebie było jeszcze ciepło, a teraz to mi na pewno nie będzie zimno - powiedziała unosząc swoje brwi do góry, na co ja się zaśmiałem. Chwyciłem jej dłoń i zabrałem kluczyki.
Otworzyłem drzwi i przepuściłem pierwszą Julie. Wyszedłem tuż za nią i zamknąłem drzwi na klucz. Robiąc dokładnie to samo z drzwiami od samochodu, otworzyłem je od strony pasażera i poczekałem z ich zamknięciem aż Julie zajmie miejsce. Usiadłem na miejscu kierowcy i ruszyłem w znanym mi kierunku. Podczas jazdy rozmawialiśmy w zasadzie o niczym ważnym. O jutrzejszym dniu i o planach.
Gdy dojechaliśmy wyłączyłem silnik oraz światła i spojrzałem na Julie kładąc głowę na zagłówku.
Po chwili ona zrobiła to samo i patrzyliśmy sobie w oczy. Uśmiechnąłem się do niej, a ona do mnie.
- Będę tęsknił za Tobą.. w zasadzie już tęsknię - wysunąłem swoją dolną wargę do przodu robiąc przy tym smutną minkę.
- Jesteś słodki Justin..
- Tylko dla Ciebie - oblizałem swoje usta patrząc dalej w jej oczy. Było widać, że skierowała swój wzrok na moje usta gdy to zrobiłem. Zaśmiałem się i przybliżyłem się do niej. Przymrużyłem swoje oczy i delikatnie pocałowałem wargi Julie.
- Dziękuję, do jutra Justin.
- Nie ma za co, do jutra Księżniczko - uśmiechnąłem się.
Julie wyszła z auta i ruszyła do domu. Odjechałem dopiero gdy się upewniłem, że jest już w środku. Ruszyłem prosto do mojego siebie.

oczami Julie
Na początku gdy poszłam do Justina bałam się jak on zareaguje na to wszystko, na moją wizytę. Jednak zaczęło być już dobrze, przyjął moje przeprosiny i wszystko mogłoby być już na dobrej drodze. Lecz pojawiła się ona. Nicole. Nie jestem pewna co do niej. Widać, że chce zamotać Justinowi w głowie i jak na razie robi wszystko by to osiągnąć, widać to po jej samym sposobie bycia i po jej zachowaniu. Ale ufam Justinowi i mam nadzieję, że on mi tak samo. Chcę być z nim we wszystkim szczera i chcę by wiedział, że ma we mnie oparcie, że zawsze mu pomogę.
Weszłam do domu i usiadłam obok Jamie i Nicka na kanapie. Coś czuję, że Nick będzie tu stałym gościem o ile już nie jest. Oni opowiedzieli mi co robili w domu, a ja w zamian opowiedziałam im to co robiliśmy u Justina. Oczywiście nie z aż takimi szczegółami. Po rozmowie udałam się do łazienki gdzie się umyłam i przygotowałam do snu. Gdy wyszłam z łazienki poszłam już do sypialni i usiadłam na łóżku trzymając w ręce telefon. Wystukałam krótkiego smsa do Justina o treści "Dobranoc Kochany :*" i weszłam pod kołdrę. Momentalnie dostałam od niego odpowiedź "Będziesz dziś moją ostatnią myślą, a jutro rano pierwszą..". Po przeczytaniu tej wiadomości uśmiechnęłam się sama do siebie i napisałam tylko "Kocham Cię", na co on odpisał mi tym samym i zasnęłam.

Obudziłam się około godziny 10, a na 12 miałyśmy zajęcia. Nie śpiesząc się zbytnio wstałam z łóżka i poszłam do łazienki wykonać poranną toaletę. Gdy wyszłam na zegarku była godzina 10:28. Poszłam wybrać dla siebie ciuchy. W ostateczności wybrałam to i ubrałam się.
O 11:30 wyszłyśmy wraz z Jamie z domu i ruszyłyśmy prosto na uczelnię. Szłyśmy powoli i umiliłyśmy sobie drogę rozmową. Na miejscu byłyśmy o 11:55, stanęłyśmy pod salą i przywitałyśmy się z resztą. Usłyszałam za plecami jakieś szepty, głosy typu "to ta, patrz". Odwróciłam się do tyłu, a wszyscy nagle ucichli. Jamie pociągnęła mnie za rękę mówiąc, żebym nie zwracała uwagi na to. Weszłyśmy do sali i zajęłyśmy miejsca. Dziwnie się czułam.. O co im wszystkim chodziło? Przecież nic im nie zrobiłam, nawet mnie nie znają.  Ale przestałam zwracać na to większą uwagę, niech mówią i myślą sobie co chcą, najważniejsze, że my wiemy jak jest. Chciałam aby to wszystko się już jak najszybciej skończyło bo nie mogłam się doczekać spotkania z Justinem. Cały czas o nim myślałam, to coś w rodzaju uzależnienia..Może to się wydawać dziwne, ale uzależniłam się od jego głosu, jego dotyku, jego uśmiechu i jego bliskości. Nareszcie moje modlitwy zostały wysłuchane i po 1,5 godzinie zajęcia się skończyły. Szybko zabrałam wszystkie moje rzeczy i wybiegłam przed uczelnię, przed którą miałam nadzieję był Justin.

oczami Justina
Kurde, już 13:15, muszę się zbierać po Julie, pomyślałem i wziąłem do ręki bukiet. Szybkim krokiem wyszedłem z domu i udałem się do mojego auta. Kwiaty położyłem na siedzeniu obok i ruszyłem w stronę uczelni. O godzinie 13:26 już byłem na miejscu. Wyszedłem z auta zabierając ze sobą bukiet czerwonych róż i oparłem się o maskę samochodu. Przeczesałem swoje włosy i spojrzałem na zegarek na moim lewym nadgarstku. Dokładnie za 2 minuty Julie kończyła zajęcia. Opuściłem swój wzrok w dół i zamyśliłem się, nawet nie zorientowałem się, że jest już 13:30. Ludzie zaczęli wychodzić z uniwersytetu i się na mnie patrzeć. Chyba mnie rozpoznali.. Oby Julie szybko przyszła, nie chcę robić tutaj zamieszania. Oblizałem swoje usta i zobaczyłem uroczą blondynkę zmierzającą w moją stronę. Od razu uśmiech zagościł na mojej twarzy i wyciągnąłem rękę ku niej, którą złapała. Musnąłem jej dłoń. 
- Cześć Kochanie - szepnąłem, patrząc jej w oczy i wręczyłem bukiet czerwonych róż - to dla Ciebie.
- Justin, są przepiękne, ale wiesz, że nie musiałeś, dziękuję.. - powiedziała i złączyła nasze usta w czułym pocałunku. 
- Nie masz za co, a teraz chodź Skarbie, zanim zrobi się tu zamieszanie - pokiwała głową a ja zaprowadziłem ją do drzwi od strony pasażera. Otworzyłem je i poczekałem aż wejdzie. Powędrowałem na miejsce kierowy i oboje zapięliśmy pasy.
- Gdzie mnie zabierasz? - spytała Julie przygryzając przy tym swoją dolną wargę.
- Zobaczysz - odpowiedziałem z uśmiechem na twarzy i świadomością, że trzymam ją w zupełnej niepewności a ona będzie stawać się coraz bardziej ciekawa.
- No jejku, powiedz mi.. Jestem ciekawa - powiedziała, a ja uniosłem swoje brwi do góry ciesząc się, że moja teoria się sprawdziła.
- Julie, zaraz będziemy na miejscu - zapewniłem dziewczynę i położyłem dłoń na jej kolanie.
- No dobrze.. - wywróciła oczami na co się zaśmiałem. Po 10 minutach jazdy byliśmy na miejscu.
- Popatrz, doczekałaś się Kochanie - powiedziałem z uśmiechem na twarzy i wyszedłem z auta. Jak zawsze otworzyłem Julie drzwi i chwyciłem jej dłoń. Mam nadzieję, że się jej spodoba.

oczami Julie
Ten widok gdzie zabrał mnie Justin był niesamowity. Nigdy nie widziałam czegoś tak pięknego. Staliśmy na wzgórzu, a na dole można było dostrzec małe jeziorko, do którego prowadziła wąska ścieżka. Justin pociągnął mnie za rękę i ruszył na dół.
- Wow, Justin, tu jest niesamowicie! 
- Podoba Ci się? - spytał obracając głowę w moją stronę.
- Oczywiście, że tak, jest nieziemsko!
- Bardzo się cieszę, że Ci się podoba. O to mi właśnie chodziło.. - szepnął swoim anielskim głosem a ja się szeroko uśmiechnęłam.
Gdy byliśmy już na dole obok jeziorka leżał duży koc na którym stał koszyk z jedzeniem. Jak spojrzało się jeszcze w dal można było dostrzec mały domek. Justin od razu położył się na kocu, a ja obok niego kładąc głowę na jego brzuchu. Poczułam jak gładzi moje włosy, a ja swoją rękę położyłam na jego szyi i jeździłam po niej opuszkami palców. Leżeliśmy w ciszy i patrzyliśmy w piękne niebo. Teraz poczułam się znów bezpiecznie i szczęśliwie. Było mi tak dobrze leżąc tu z Justinem i relaksować się ciszą, spokojem i podziwiać piękne widoki. Po chwili zabrałam głowę z brzucha Justina i podparłam się na łokciach przyglądałam się chłopakowi, który patrzył w niebo. Po chwili spuścił swój wzrok w dół i obrócił głowę w moją stronę. Złapaliśmy kontakt wzrokowy i przyglądaliśmy się sobie.
- O czym myślisz? - spytałam Biebera.
- O wszystkim.
- To znaczy?
- O przyszłości, o mnie, o Tobie..
Gdy wypowiedział te słowa poczułam motylki w brzuchu i poczułam jak rumienią mi się policzki.
- Jesteś śliczna gdy się rumienisz - tylko się zaśmiałam i dźgnęłam go palcem w brzuch, na co on przewrócił mnie na plecy i pochylił się nade mną. Zaczął mnie gilgotać a ja zaczęłam się bronić i go prosić by przestał. Jednak nie miał najmniejszego zamiaru.
W końcu wysłuchał moje prośby i przestał, przejeżdżając dłonią wzdłuż mojej talii, a ja zaczęłam gładzić jego policzek. Justin przybliżył swoją twarz do mojej i oboje przymknęliśmy swoje oczy oddając się pocałunkowi. Po chwili gdy już się oderwaliśmy od siebie Justin posłał mi szeroki uśmiech, a ja odpowiedziałam tym samym. Wstał i wyciągnął rękę w moją stronę. Chwyciłam ją, a Justin pociągnął mnie do góry. Jeszcze mocniej ścisnął moją  dłoń i ruszyliśmy stronę małego, uroczego domku. Gdy znaleźliśmy się już przed drzwiami Justin wyciągnął z tylnej kieszeni od spodni kluczyk i otworzył dom.
- Justin, to Twój dom? - spytałam patrząc na niego z uśmiechem.
- Nie, wypożyczyłem go dla nas. Zapraszam do środka - otworzył szeroko drzwi i pokazał gestem ręki, że mam wejść do środka. Też tak zrobiłam. Gdy znalazłam się już wewnątrz otworzyłam szeroko buzię i zaczęłam się rozglądać. Domek robił naprawdę niezłe wrażenie. Wszystko idealnie do siebie dopasowane. Kolory ścian do mebli, ozdoby wnętrza. Wow.
- Zamknij oczy.
- Po co? - spytałam.
- Po prostu je zamknij - położył ręce na moich biodrach i zaczął mnie prowadzić po schodach do jednego z pokoi. Usłyszałam jak otwiera drzwi i poczułam opiera brodę o moje ramię.
- Otwórz - szepnął mi do ucha, a po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze.
Otworzyłam oczy. Po raz kolejny Justin przeszedł dziś samego siebie. W pokoju znajdowało się jedno duże łóżko, na którym były rozsypane płatki kwiatów. Na półkach były pozapalane zapachowe świeczki i były otwarte drzwi balkonowe, a białe zasłony były rozwiane przez wiatr. Usiadłam na łóżku, na którym leżał prezent od Justina. Duże czarne pudełko, owinięte srebrną wstążką.
- Otwórz Kochanie - powiedział Justin z uśmiechem i skrzyżował swoje dłonie na wysokości klatki piersiowej. Otworzyłam pudełko i ujrzałam piękną sukienkę . Spojrzałam tylko z pytającą miną na Justina, a on wzruszył ramionami.
- Pomyślałem, że pięknie byś w niej wyglądała.
- Dziękuję, jest prześliczna - wstałam i podeszłam do Justina, trzymając w rękach prezent musnęłam jego policzek.
- Nie ma za co, przymierzysz? - spytał unosząc brwi do góry. Pokiwałam głową na "tak", a w tej chwili Justin z uśmiechem wyszedł z pokoju, abym mogła się spokojnie przebrać. Ściągnęłam z siebie ciuchy i wciągnęłam na siebie sukienkę. Ułożyłam ją na sobie i stanęłam przed dużym lustrem w sypialni. Przyglądałam się jak na mnie leży i jak w niej wyglądam. Po chwili za mną pojawił się Justin i położył dłonie na moich nagich ramionach. Uśmiechnęłam się do niego, a on wyciągnął ze swojej kieszeni kolejne małe pudełeczko. Przyglądałam się jego ruchom, wyciągnął z pudełeczka srebrny łańcuszek. Zapiął go na mojej szyi i zaczął ją delikatnie muskać. Położyłam dłoń na łańcuszku, który miał zawieszoną srebrną literkę "J", a w środku zrobiło mi się przyjemnie ciepło. Obróciłam się przodem do Justina i spojrzałam w jego oczy.
- Jesteś niesamowity, dziękuję za wszystko - szepnęłam.
- Naprawdę nie ma za co. To drobiazgi - oddechem wodził po moich ustach.
- Drobiazgi? Proszę Cię, na pewno dużo Cię to kosztowało wszystko.
- Nie prawda, chodź - pociągnął mnie za sobą i ruszył na dwór, znów w stronę jeziorka.

oczami Justina
Chciałem aby Julie poczuła się wyjątkowa tak bardzo jaka właśnie jest. Zasługiwała na wszystko, chciałem sprawić jej przyjemność i wiedzieć uśmiech na jej twarzy. Mam nadzieję, że mi się to udało i takie odniosłem wrażenie. Zaprowadziłem Julie na pomost nad jeziorkiem i gdy znaleźliśmy się na jego końcu obróciłem się do niej przodem trzymając jej dłonie i patrząc w jej oczy. Nastał już wieczór, a na niebie świeciło milion pięknych gwiazd. Ten wieczór może odmienić wszystko..
- Julie.. - zacząłem.
- Tak Justin? - uniosła swój wzrok do góry i oboje spojrzeliśmy w swoje oczy. 
- Mam do Ciebie jedno pytanie - powiedziałem zachrypniętym głosem i oblizałem swoje usta. Gdy już miałem coś powiedzieć rozległ się dźwięk mojego telefonu.
- Kurwa.. - syknąłem pod nosem.
- Spokojnie Kochanie, odbierz, poczekam.
- No dobrze - wyciągnąłem telefon z kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz. Nicole. No tak.. Obiecałem jej, że przyjadę. Cholera jasna..


Taki troszkę dłuższy rozdział. Jak Wam się podoba? Wiem, że są pewne niedociągnięcia za które od razu z góry przepraszam.
Zostawiajcie swoje linki i nicki w zakładkach i piszcie swoje szczere opinie.
Dziękuję za każdy komentarz i za każde wejście, za każdą reklamę, naprawdę to doceniam i dużo to dla mnie znaczy. <3